- To wspaniała nagroda za pracę, jaką w ostatnich latach wykonałam. Dla sportowca możliwość występu na igrzyskach to największe wyróżnienie - mówi Czyszczoń.
Zawodniczka, reprezentująca obecnie AZS AWF Katowice, jest wychowanką SNPTT 1907 Zakopane. Na łyżwach zaczęła jeździć jako dziecko, za namową mamy, a już w "zerówce" ścigała się w szkolnej lidze. Chcąc rozwijać sportową pasję, wybrała naukę w SMS w Zakopanem. Okazało się, że wyczynowe uprawianie łyżwiarstwa szybkiego jest tym, co chce robić w życiu.
- Miałam dobre rezultaty w gimnazjum, więc chciałam kontynuować treningi, poszłam do liceum przy SMS. Gdy dowiedziałem się, że będzie poszerzona kadra kobiet u trenera Krzysztofa Niedźwiedzkiego i powstanie grupa młodzieżowa, zdecydowałam, że spróbuje, powalczę o miejsce w reprezentacji. Dałam sobie cztery lata - mówi. - Nie było lekko, bo przez dwa sezony zawsze czegoś mi brakowało do starszych koleżanek i żeby uzyskać limit czasowy na Puchar Świata. Udało mi się dopiero w 2016 roku (w styczniu - przyp.), wystartowałam w Stavanger. To było dużym bodźcem. Następny sezon przepracowałam bardzo dobrze, wywalczyłam kwalifikację na kolejne Puchary Świata. W tym czasie podjęłam również współpracę z trenerem mentalnym Dawidem Piątkowskim, dzięki niemu mogłam bardziej zapanować nad tym, co dzieję się w mojej głowie.
Głównym zadaniem na bieżący sezon było oczywiście uzyskanie olimpijskiej przepustki. Udało się to osiągnąć, choć nie wszystko poszło tak, jak planowała zawodniczka.
- Oprócz biegu masowego, celem było 3 i 5 kilometrów - przyznaje. - Sport jest nieprzewidywalny. Czasem, gdy za bardzo się chcę, to nie wychodzi. Widocznie tak miało być, że powiodło mi się w biegu masowym - mówi Czyszczoń, która w tej konkurencji startuje dopiero od poprzedniego sezonu.
Kwalifikację zakopianka zapewniła sobie w nietypowych okolicznościach. W pierwszym PŚ, na którym rozgrywany był bieg masowy, w Heerenveen, w półfinale zajęła 2. miejsce i awansowała do finału. W nim miała pecha.
-Jeśli dobrze pamiętam, było chyba pięć kółek do mety, gdy zostałam wypchnięta z peletonu przez rywalkę (Dunkę Elenę Moeller Rigas - przyp.). Upadłam, a ona została później zdyskwalifikowana. Byłam ogromnie niezadowolona, bo czułam się dobrze i bieg mógł się różnie skończyć. Podniosłam się i dojechałam do mety (15. miejsce - przyp.), z czego się bardzo cieszę, bo ten bieg z upadkiem dał mi igrzyska. Jak się później okazało, dzięki zdobytym punktom wywalczyłam kwalifikację. Później moja taktyka już się nie sprawdziła - opisuje Czyszczoń.
To nie jest łatwa konkurencja, są nieprzewidywalne sytuacje, dzieją się niesamowite rzeczy
W następnych zawodach PŚ Czyszczoń nie dostała się do finału, ale na olimpijskiej liście rankingowej znalazła się wystarczająco wysoko. Walcząc z najlepszymi, zyskała też cenne doświadczenie, które w tej konkurencji jest ogromnie ważne.
W biegu masowym nie ma "klasycznych" wyścigów w parach, wszyscy uczestnicy ruszają równocześnie. Po 4., 8. i 12. z 16 okrążeń (łącznie 6,4 km) najlepsza trójka zdobywa punkty, które brane są pod uwagę przy ustalaniu końcowej kolejności, ale tylko od 4. miejsca. Medale dostaje najlepsza trójka na mecie.
- Końcówka jest bardzo ważna. Do tej pory wygrywały sprinterki i dziewczyny specjalizujące się w średnich dystansach, które wytrzymają 16 okrążeń, a na finiszu mają mocniejszą i szybszą nogę. Ja nie jestem zawodniczką, która specjalizuje się w sprincie, wydolnościowo mam predyspozycję bardziej do długich dystansów. Jeśli złapię swoje tempo, to mogę dobrze pojechać - mówi.
Dochodzi też kwestia taktyki. Jak mówi Czyszczoń, czasem uciekają grupki, a był też przypadek, gdy jedna zawodniczka finiszowała daleko przed resztą - Włoszka Francesca Lollobrigida w PŚ w Salt Lake City. Jednak wszelkie założenia mogą przestać się liczyć, jeśli przytrafi się upadek, nawet nie z własnej winy.
- To nie jest łatwa konkurencja, są nieprzewidywalne sytuacje, dzieją się niesamowite rzeczy. Trzeba jechać ostrożnie, mieć oczy dookoła głowy. Na igrzyskach każdy marzy o medalu i będzie o niego walczył. Muszę dobrze przeanalizować, jaką wybrać taktykę - mówi zakopianka.
Czyszczoń stać na dobry wynik. W styczniowych mistrzostwach Europy w Kołomnie pod Moskwą zajęła 6. miejsce (to jeden z najlepszych rezultatów Polaków w tej imprezie). Jak mówi, na IO w Pjongczangu nie wyznacza sobie planu wynikowego. Tym bardziej, że do samego startu ma jeszcze sporo czasu, bieg masowy (półfinał i finał) zaplanowany jest na ostatni dzień łyżwiarskiej rywalizacji - 24 lutego.
- Wiadomo, że więcej ludzi będzie na nas patrzeć, bo to igrzyska. Nie chcę wywierać na sobie dodatkowej presji, to nie jest dobre. Po prostu zamierzam pojechać najlepiej, jak potrafię, dać z siebie sto procent. Dla mnie już sama obecność w takim gronie i możliwość rywalizacji z najlepszymi na świecie jest wyróżnieniem - mówi.
W wolnym czasie zawodniczka chętnie rysuje. - Po przerwie wróciłem do tego, to mnie uspokaja i daje radość - mówi. - Rysuję, co przyjdzie do głowy, portrety, ostatnio jakieś scenki, postacie. Próbowałam narysować łyżwiarzy, ale w tym muszę jeszcze dojść do wprawy - śmieje się.
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaAdam Małysz, dyrektor PZN: