Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pjongczang 2018. Michał Kłusak: Nie żałuję, że nie jestem skoczkiem narciarskim

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Pjongczang 2018. Michał Kłusak wystartuje w zjeździe, supergigancie i kombinacji
Pjongczang 2018. Michał Kłusak wystartuje w zjeździe, supergigancie i kombinacji Andrzej Banas / Polska Press
Rozmowa. Michał Kłusak, 27-letni alpejczyk AZS Zakopane, poszedł na wojnę z Polskim Związkiem Narciarskim i wyszarpał dla siebie olimpijską nominację.

Reprezentacyjne stroje dobrze leżą?Tak, były robione przymiarki, poprawki, profesjonalna robota. W sumie dwie torby ubrań. Do tego zabrałem do Korei pięć worków z nartami i trzy skrzynie pozostałego sprzętu, w tym serwisowego.

Po raz pierwszy od kiedy Pan coś dostał, a nie musiał sobie tego sam kupować?(śmiech) Niech się zastanowię. No, powiedzmy, że w zeszłym roku z PZN dostałem kurtkę i gumę startową na mistrzostwach świata w St. Moritz. Teraz to jest jednak inna bajka. Mam dwie gumy, obie zostały zrobione specjalnie dla mnie, z jakiegoś nowego, podobno „szybkiego”, materiału.

Walczył Pan o te igrzyska jak lew, było sporo zamieszania i kontrowersji z nominacjami.Zbyt dużo wysiłku włożyłem w narciarstwo, żeby poddać się na ostatniej prostej. Największe zasługi ma jednak moja siostra Magda, bo to ona rozpętała to medialne zamieszanie. Zrobiła świetną robotę. Myślę, że gdyby nie ona, to mogło być różnie.

A co wtedy?Nie wiem, co by było, gdybym nie dostał nominacji, nie wiem, do czego bym się posunął. Nie chcę nawet już teraz na ten temat myśleć, te wielkie nerwy są za mną, chcę skupić się na startach. Na pewno jednak od strony sportowej to mógłby być dla mnie koniec, straciłbym całą motywację i wiarę w ludzi. Jestem przecież najwyżej sklasyfikowanym Polakiem na olimpijskiej liście FIS, ona nie jest tworzona według czyjegoś widzimisię. Korea to moje paliwo na przyszłość, a wyjazd na igrzyska – to sens tej ciężkiej pracy. Ślubowanie olimpijskie to było dla mnie niezwykłe przeżycie, superpiękne chwile. Miałem też czas, żeby zwiedzić muzeum w Centrum Olimpijskim, jestem dumny, że stałem się malutką częścią tej historii. Marzenie się spełnia.

Marzenie, które sfinansowali głównie rodzice, przez lata płacąc za wszystko z własnej kieszeni.Zgadza się. Bez nich to wszystko by się nie udało. To było też ich marzenie. Dlatego nie mogłem odpuścić. Mam nadzieję, że z tej historii urodzi się coś dobrego dla polskiego narciarstwa alpejskiego. Może ludzie zaczną głośniej i odważniej mówić o tym, jak to naprawdę wygląda. Może coś się zmieni.

I ktoś w końcu przejrzy na oczy? Bo na razie jest tak, że o polskich alpejczykach w mediach robi się głośno albo z powodu afer jak Pańska, albo gdy nasz reprezentant ukończy zjazd na jednej narcie.To przykre, ale tak jest. To dyscyplina zapomniana u nas na profesjonalnym poziomie. Mamy tradycje, choć nie mamy Alp, mamy miliony ludzi jeżdżących na nartach amatorsko. Narciarstwo to piękny sport. Trzeba trochę przyłożyć się do promocji, do tworzenia programów i może być świetnie.

Na Pana jak patrzą w Pucharze Świata? Ekscentryk, pasjonat?Doceniają nas. Widzą, że jesteśmy małym teamem, że ja sam przygotowuję sobie narty, a mimo to potrafię mieć bardzo dobre międzyczasy. Wiadomo, że brakuje takiego wyniku w mecie, ale my przecież uprawiamy partyzantkę. Może kiedyś się uda, może jest potencjał na lepsze rezultaty, na razie brakuje trochę tego ostatniego szlifu.

Ma Pan świadomość, że skoro zwrócił na siebie uwagę połowy Polski, to teraz wszyscy będą chcieli sprawdzić, co ten Kłusak potrafi? Presja rośnie.Jestem spokojny. Okres przygotowawczy był świetny, zrobiłem wszystko, co się dało, mimo braku obiecanego wsparcia z PZN. Tyle tego, że miałem jakąś pomoc z klubu i TZN. Nie będę się koncentrował na tym, co mówią ludzie, tylko na swoich przejazdach. Wiadomo, że będą patrzeć jak pojadę, ale stać mnie na to, żeby nie przynieść wstydu.

Co wyznacza tę granicę? Miejsce w trzydziestce?
To już byłoby OK, aczkolwiek jest szansa, żeby zaskoczyć jeszcze bardziej. To kwestia dnia, szczęścia. Wiadomo też, jak to jest z przygotowywaniem sobie samemu sprzętu. Nie jestem najlepszych serwismenem na świecie. Chociaż czasem uda się trafić ze smarami i serwismeni z innych teamów przychodzą dowiedzieć się, co stosowałem.

Czytaj też:

Azjatycki śnieg to wyzwanie?
Nigdy nie jeździłem w Azji, mniej więcej jednak wiem, czego się spodziewać. Dlatego też poleciałem wcześniej (w piątek – red.), żeby się jak najlepiej przygotować. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i będę miał jak najwięcej treningów na olimpijskiej trasie.

Jej profil Panu odpowiada?
Wygląda obiecująco. Są tylko trochę długie skoki. To może mnie nie martwi, ale mam mały problem z tym, że latam dalej niż powinienem.

W Polsce lubimy skoczków narciarskich.
(śmiech) U nas jednak chodzi o to, żeby zdusić skok. A co do skoczków, to w lecie miałem okazję trenować w tym samym czasie co oni w Szczyrku. Liznąłem skoków, bo w zjazdowych nartach ćwiczyłem skoki na 70-metrowym obiekcie. Nie odbijałem się, więc spadałem zaraz za bulą. Fajne przeżycie, zwłaszcza jazda z rozbiegu skoczni.

I nie żałuje Pan, że jednak nie wybrał skoków? Sukcesy, pieniądze, popularność.
Nigdy nie żałowałem. Podziwiam chłopaków, ale myślę, że więcej frajdy daje zjeżdżanie na nartach.

Sportowy24.pl w Małopolsce

MAGAZYN SPORTOWY24 - Boniek o biletach na mundial, grupie Polaków i bazie w Soczi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska