Ze Starymi Kiejkutami na Mazurach wiąże się pytanie, czy amerykańscy agenci pohańbili tam Rzeczpospolitą - i wszystko w tej sprawie jest tajne. Na równie dalekim od głównych dróg Bukowym Berdzie w Bieszczadach wszystko natomiast jest jasne. Młodzież miała tam obóz przetrwania. Pogoda nie dopisała i trzeba było chłopców ratować. Koszt - 20 tys. zł, nie licząc helikopterów. Kto płaci? Finansujący GOPR i TOPR minister spraw wewnętrznych, czyli podatnicy.
Podczas tej górskiej eskapady na Bukowe Berdo nikt nie zginął. Całe szczęście. Nie bojąc się zarzutu, że prasa pasie się na ludzkim nieszczęściu, można w tej sytuacji zadać pytanie: dlaczego u nas w Polsce nie ma obowiązku wykupienia polisy ubezpieczeniowej przed wyruszeniem na ryzykowną wyprawę w góry? Dlaczego spragnieni mocnych wrażeń i mołojeckiej sławy kozacy zwolnieni są z odpowiedzialności za swoje szaleństwa?
Akurat 4 stycznia weszła w życie zmiana ustawy o ratownictwie w górach, ale o obowiązkowym ubezpieczeniu nie ma tam ani słowa.
Na pytanie, czy Rzeczpospolita została pohańbiona przez Amerykanów w Starych Kiejkutach, minister spraw wewnętrznych zapewne nie odpowie. Może jednak powinien odpowiedzieć na proste i jasne pytanie: dlaczego na Bukowym Berdzie i w innych polskich górach Rzeczpospolita szasta pieniędzmi podatników i nie próbuje tych pieniędzy jakoś zabezpieczyć czy odzyskać? Uważam, że taki sposób finansowania górskiego ratownictwa nie służy "promowaniu rozwoju kultury fizycznej, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży", lecz jest zwykłą niegospodarnością.
Najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!