Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod "ciepłą" pierzynką korporacji

Redakcja
Beata po 10 latach w korporacji założyła własny biznes,  prowadzi "Lalobę" - klub fitness  na krakowskim Kozłówku
Beata po 10 latach w korporacji założyła własny biznes, prowadzi "Lalobę" - klub fitness na krakowskim Kozłówku Andrzej Banaś
Tu nic się nie ukryje. Ani bałagan na biurku, ani wyjście do toalety. Pracownicy korporacji czasem sami siebie nazywają "kurami na grzędzie". Ale na grzędzie może być całkiem ciepło i bezpiecznie - pisze Maria Mazurek.

Po pierwsze, nie korporacja, tylko "korpo". Jeśli ktoś chce pracować w wielkim koncernie, musi wdrożyć się w jego specyfikę. Wewnętrzny, specyficzny język jest jednym z jej składników. O ile "team leaderzy" i "openspace" brzmią w miarę swojsko, to z rozgryzieniem wyrażeń "comfortbreak" czy "dashboard" zwykły śmiertelnik może mieć trudność. A oznaczają one kolejno: przerwę na sikanie i tablicę ogłoszeń dla zespołu. Dziwne? Nie po kilku tygodniach pracy w korporacji.

To nie dla rewolucjonistów
Marta, lat 26, w korporacjach od dwóch lat. Sama o sobie mówi "korpodama". Mocno ironicznie, bo dziewczyna ma cięty język. Ale fakt faktem: w korporacji jest jej nieźle. Wcześniej pracowała jako barmanka i dziennikarka.

- Teraz wreszcie wychodzę z pracy o konkretnej porze i mogę natychmiast o niej zapomnieć. Dla mnie to komfort. Tak samo jak pewne, stałe pieniądze, które każdego miesiąca wpływają na moje konto - argumentuje. To umożliwia jej realizację swoich pasji. Ostatnio zaczęła stepować. Ale to tylko jeden z jej licznych pomysłów na siebie. Przyznaje jednak, że w pracy przełącza się na tryb pokory. - Nie rekrutowali przecież rewolucjonistów, tylko pracowników - kwituje.

Tu nic się nie ukryje: nawet jak wychodzisz do toalety, musisz "przełączyć się" w komputerze na czas nieprodukcyjny. Jak się nie przełączysz, teamleader ci wypomni. A jeśli takich przerw na potrzebę zrobi się za dużo, to zostanie to odnotowane w comiesięcznym raporcie. Jak zdarzy ci się wyjść z pracy pięć minut przed jej planowanym końcem, na komputerze wyświetla się pytanie: "dlaczego kończysz pracę przed czasem?".

Ubierasz się też według ustalonych reguł. Albo na "casual" (mogą być dżinsy i sweter), albo na "business casual" (dalej sweter, ale już elegancki), albo na "business formal" (to już Francja-elegancja). Co piątek Marta dostaje maila z wytycznymi, jakie stroje będą wymagane w poszczególnych dniach przyszłego tygodnia.

- A, i na biurku nie możemy trzymać komórek - dodaje. Czemu? Bo to nośnik danych, a te trzeba chronić. Ale Marta tych wytycznych, tak jak i nieustannego kontrolowania pracowników, nie uważa za absurdalne wymysły. - Wszystko jest rejestrowane, liczone, analizowane. Ale przecież po coś: tak jest prościej i efektywniej. Matematyka nie kłamie - podsumowuje.

Wyciskają jak cytrynę
Nie "call center", tylko "customer service". Tak teraz nazywają się korporacyjne działy telefonicznej łączności z zagranicznymi kontrahentami. O tym, że ich pracownicy są wyjątkowi, przekonują ich osobiście headmasterzy z Indii. Koniecznie na jednej z licznych imprez integracyjnych.
- Można się tym zachłysnąć - przyznaje 23-letnia Ewelina. Sama swoje początki w korporacji wspomina jako "wielkie hurra". - Karty na siłownię, pakiet socjalny, bycie na "ty" ze wszystkimi szefami - wylicza.
Ale zachwyt nie trwał długo. Szybko przyszło rozgoryczenie: wyciskają mnie jak cytrynę. Jak najszybciej, jak najwięcej. A wszystko jest sprawdzane, raportowane, nagrywane. Szanse na awans marne, bo według wytyczonych schematów trzeba wypracować dwa lata na stanowisku, żeby móc piąć się wyżej. -

Praca tu oznacza wieczną presję wyrobienia normy ukrytą pod ciepłą pierzynką uprzejmości - wyznaje. Karnety na siłownię też przestały cieszyć. Bo nawet nie ma kiedy ich wykorzystać.

Różowe rajtki? Zdarza się
Zapytana o największe absurdy w korporacji, 26-letnia Magda na pierwszym miejscu stawia "cleandesk policy". Biurko musi być uporządkowane, i kropka. A jeśli nie jest, to bałagan zostanie... sfotografowany. I już się go nie wyprzesz.

Mimo że Magda nie pracuje bezpośrednio z klientami, do pracy musi przyjść ubrana elegancko. Bo podobno im bardziej jesteśmy eleganccy, tym profesjonalniej się zachowujemy. - Czasem jednak uda mi się przemycić jakiś kolorowy element - dziewczyna zawadiacko się uśmiecha, pokazując mi odzianą w różowe rajstopy nogę. Bywa zatem zabawnie. Magda miała szczęście, bo trafiła na dział, w którym pracują trzeźwo patrzący na świat ludzie. - Niełatwo nas omamić - tłumaczy.

Magda filozofii korporacyjnej nie kupuje. Zresztą, bardziej od niej boi się ograniczeń w rozwoju. Bo pracę w korpo nazywa "mózgotrzepem". - Ograniczam się do wykonywania wciąż tej samej czynności. I wciąż muszę ją raportować. A przy tym nie zapomnieć o żadnej kropce, bo wtedy "socks" (program do wewnętrznej kontroli) jej nie przyjmie - tłumaczy. Ale buntować się nie ma zamiaru. Pracę w korporacji traktuje jako dobry wstęp do "czegoś dalej". Czego? To się jeszcze wymyśli.

Złapali Pana Boga za nogi
Rafał ma 25 lat i jest chyba najmilszym mężczyzną pod słońcem. A jednak u kolegów z pracy wzbudza raczej strach niż sympatię. Gdy odwiedza któryś z działów, robi się cicho. A to dlatego, że Rafał pracuje w audycie - wewnętrznej kontroli. Czuwa, aby pracownicy wykonywali swoje obowiązki na czas i poprawnie. Audyt jest nieodłączną częścią korporacji. Przecież w tego typu koncernach pracownicy podlegają nieustannej ocenie.

- Mimo to większości z nich wydaje się, że złapali Pana Boga za nogi. Bo co z tego, że cały czas segregują dokumenty, skoro robią to dla uznanej na całym świecie marki? - Rafał ironizuje. Co go denerwuje w korporacyjnym stylu życia? - Mówienie sobie na "ty". Jestem wychowany w tradycyjny sposób i mam blokadę, żeby mówić "Włodek" do 30 lat ode mnie starszego mężczyzny - opowiada. I jeszcze jedno: rywalizacja. Przyznaje jednak, że pracy w najbliższym czasie zmieniać nie zamierza. - Może i jestem korporacyjnym szczurem, ale jest mi tu całkiem wygodnie. - twierdzi. - A że wykorzystują? Korporacja z definicji jest nastawiona na zysk, więc nie ma co się łudzić, że zatrudniają cię po to, żeby głaskać po głowie - kwituje.
Na własny rachunek
34-letnia Beata właśnie rozpoczyna nowy etap swojego życia. Po 10 latach pracy w warszawskiej filii korporacji właśnie wróciła do ukochanego Krakowa i rozkręca swój własny biznes: klub fitness dla kobiet.
Do koncernu produkującego popularne alkohole trafiła jeszcze jako studentka i przez lata wspinała się tam po szczeblach kariery. Ale w pewnym momencie przyszła refleksja: skoro jestem w stanie zapewnić sobie godne życie lojalnie pracując dla kogoś, to poświęcę ten sam czas i energię swojej firmie tym bardziej.

- W korporacji nie widziałam już dla siebie szans rozwoju. Robiłam to samo. Kreatywność? Skoro pomysł nie pasuje do utartych schematów firmy, to nie ma szans realizacji - opowiada. Zaczęła ją też drażnić korporacyjna filozofia, to "topienie się" w życiu firmy: utożsamianie się z jej produktami i złudzenie, że koledzy z pracy są w stanie zastąpić rodzinę i przyjaciół. Postanowiła się z tego uwolnić. - Oczywiście, pieniądze, które dają poczucie stabilizacji, są sporą blokadą w podjęciu ryzyka - mówi. Bo to kwota na tyle duża, że zapewnia godne życie, ale już nie na tyle, żeby pozwalała zaoszczędzić na przyszłość. Dodatkowym bonusem jest służbowy samochód i noclegi w pięciogwiazdkowych hotelach.

- Pracownicy mają złudzenie, że są wyróżniani. Ale zamiast tego praktyczniej byłoby mieć wyższą pensję - twierdzi. Uważa, że te 10 lat były jej jednak potrzebne. - Praca w korporacji jest drogą do sprawdzenia się. Przechodzi się w niej przez kilka etapów: entuzjazmu, buntu, odnalezienia swojego miejsca, a w końcu świadomości, że nie warto się tak poświęcać - wylicza. W końcu znalazła pomysł na siebie. Jej klub przynosi jej mnóstwo radości. - Zazdroszczę jednak osobom, które swoją drogę odnalazły szybciej - mówi.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Tarnów: rodzice zabili noworodka. Ciało wozili w bagażniku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska