Pojawiające się co roku plany stworzenia - na wzór Alp - wspólnego dla całego Podhala skipassu dla narciarzy znów trzeba będzie odłożyć. Jak udało nam się dowiedzieć, nie ma już szans by jeszcze przed zimą do grona 7 stacji narciarskich (w Białce, Jurgowie, Czarnej Górze i Kluszkowcach) skupionych w systemie TatraSki dołączył ktokolwiek nowy.
Tym samym narciarze znów po przyjeździe na nowy stok będą musieli stać w długich kolejkach po karnety, a podhalańskie ośrodki narciarskie zamiast współpracować będą zabierać sobie klientów.
Skipass to jeden wspólny karnet obowiązujący na wyciągach należących do różnych właścicieli. Dzięki niemu turysta odpoczywający w danym regionie - po wyborze jednej kolejki narciarskiej nie musi stać w kolejce do kasy, bo może korzystać z niej uzbrojony w karnet, który kupił wcześniej na innej stacji. Właściciele obiektów dopiero później dzielą się zyskami ze wspólnego biletu. - Takie systemy od lat obowiązują w Alpach czy Pirenejach czy nawet na Słowacji - mówi Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. - U nas też powinny! Jeśli chcemy stworzyć kurort tatrzański, to wspólny dla całego Podhala skipass jest obowiązkiem, bo jest wygodny dla turysty.
Niestety, choć podhalański skipass - nazwany TatrySki - powstał już przed kilku laty, do dziś nie włączyła się w niego nawet połowa z tatrzańskich stacji narciarskich (jest ich tam tylko 7 - przyp. red). Ostatnie powiększenie o stację Czarna Góra Grapa nastąpiło rok temu.
- I choć dla stacji zakończyło się to sukcesem, nowych stacji w tym roku u nas nie będzie - mówi Paweł Nowobilski, pracujący dla TatrySki. - Co roku zapraszamy do naszego grona wszystkich chętnych. W tym roku dwie stacje były nawet mocno zainteresowane, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Zdaniem Nowobilskiego spowodowane jest to po pierwsze strachem przed kosztami. By wejść do wspólnego systemu często trzeba zakupić specjalny system bramek, a to kosztuje nawet do 1 mln zł. Dodatkowo wielu właścicieli ośrodków narciarskich boi się, że gdy wprowadzą u siebie wspólny skipass to ich goście odpłyną gdzie indziej.
- Tak nie jest - mówi jednak Józef Modła, prezes ośrodka JurgowSki w Jurgowie (w TatraSki od 3 lat). - Moim zdaniem, narciarzy jest na tyle dużo, że starczy dla wszystkich stacji. Każdy zarobi. Dzięki wspólnemu skipassowi miłośnicy białego szaleństwa dostają jednak możliwość wyboru. W jednej cenie mogą szusować nie na jednej, ale na 7 stacjach. To wszystko bez stania w kolejkach, bo karnety u nas można kupić nawet przez internet.
Te słowa pozostałych jednak nie przekonują. Właściciele stoków poza TatrySki nie chcieli z nami rozmawiać dlaczego nie weszli w tym roku do wspólnego skipassa. Część z nich przyznaje jednak, że wspólny karnet dla całego Podhala jest potrzebny i w perspektywie kilku lat musi powstać.
- Nam się cały ten system podoba i widzimy jego dobre strony - mówi Waldemar Wojtaszek, prezes ośrodka Rusin Ski w Bukowinie Tatrzańskiej. - W tym roku budujemy jednak nową kolej krzesełkową i trasę zjazdową. Inwestycja kosztuje dużo, więc przyłączenie się do skipassa trzeba było odłożyć w czasie.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!