Nowotarżanie w starciu z zespołem z Andrychowa chcą wrócić na zwycięski szlak, z którego zboczyli przed tygodniem w Daleszycach, kończąc tym samym serię 7 kolejnych zwycięstw.
Każdy inny wynik niż zwycięstwo nowotarżan, będzie w tym spotkaniu nie tyle niespodzianką, co sensacją. W tabeli obie drużyny dzieli bowiem aż 46 (!) punktów.
- Przestrzegałbym przed sformułowaniem, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie – podkreśla trener Podhala Marek Żołądź. - Oczywiście, liczymy na wygraną, ale absolutnie nie możemy sugerować się tabelą i tym samym zlekceważyć Beskidu. Widać po ostatnich wynikach andrychowian, że są w całkiem niezłej dyspozycji. Grają już praktycznie bez żadnej presji. Co prawda przegrywają, ale na ogół jedną bramką. Musimy więc wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i zaangażowania – dodaje szkoleniowiec nowotarżan.
Podhalanie przed sobotnim meczem mają spore problemy kadrowe. Pod znakiem zapytania – ze względu na kontuzje i choroby - stoją występy aż sześciu zawodników: Bartłomieja Pająka, Roberta Mroszczaka, Jarosława Lizaka, Rafała Hałgasa, Waldemara Sotnickiego oraz Mariusza Różalskiego.
- Wielokrotnie podkreślałem, że po to mamy szeroką kadrę, by w takich właśnie chwilach, gdy dopadną nas kontuzje i choroby, być spokojnym – zaznacza Żołądź.
Dodajmy, że nowotarżanie w środku tygodnia rozegrali mecz z czwartoligowym Glinikiem Gorlice, w ramach półfinału rozgrywek Pucharu Polski na szczeblu OZPN Nowy Sącz. Spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem Podhalan 1:0, po golu Jarosława Potońca.