Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhale: plaga pseudoinstruktorów na stokach

Łukasz Bobek
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Wojciech Matusik
Jeździć na nartach każdy może. Jednak nie każdy powinien uczyć innych, jak to robić. Zwłaszcza gdy nie ma stosownego przygotowania. Tymczasem w tym sezonie zimowym jak grzyby po deszczu wyrośli na stokach pod Giewontem pseudoinstruktorzy. Nie mają kwalifikacji, a oferują naukę za pół ceny. - Na dodatek uczą złych nawyków, co może być niebezpieczne - zaznacza Łukasz Guńka ze szkoły narciarskiej na Harendzie.

TOP 10 największych muzeów w Małopolsce [ZDJĘCIA]

Instruktor narciarski to osoba, która przeszła stosowny kurs organizowany przez Polski Związek Narciarski i jest członkiem Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarskich. By stać się członkiem SITN, trzeba przejść kurs i zdać egzamin. A to nie jest tanie - najniższy stopień kosztuje 2000 zł. Także szkoła narciarska oferująca usługi nauczania szusowania powinna posiadać stosowny certyfikat.

Tymczasem są osoby, które po prostu chcą dorobić. - Widać takich pseudoinstruktorów. Na parkingu przed wyciągiem próbują łapać klientów. Gdy takich widzimy, staramy się z nimi walczyć i prosimy ich, żeby się u nas nie pokazywali - mówi Łukasz Guńka.

Jak z kolei dodaje Katarzyna Strama ze stacji pod Nosalem, u nich w szczytowym okresie ferii na stoku zaobserwowali 15-20 pseudoinstruktorów jeżdżących ze swoimi uczniami. Obsługa spod Nosala też walczy z takimi osobami. - Gdy wszystko przebiega w porządku, wtedy nie widzimy ciemnych stron. Gdy dojdzie do wypadku, pojawia się kłopot - mówi Katarzyna Strama.

Przede wszystkim instruktor bez uprawień nie może brać dzieci pod opiekę. - Żaden opiekun grupy feryjnej nie powinien dawać takiej osobie dzieci pod opiekę. To tak, jakby iść w Tatry z osobą, która nie ma uprawnień przewodnickich - dodaje Guńka. - Taki pseudoinstruktor nie ma poza tym ubezpieczenia OC. A to może się przydać w sytuacji jakiegoś wypadku.

Dla uczących się szusowania nauka pod okiem niewykwalifikowanego instruktora może oznaczać wpajanie złych nawyków, które mogą zakończyć się urazami w czasie jazdy. Chcąc mieć pewność, że powierzamy nasze dzieci w ręce wykwalifikowanego instruktora, powinniśmy zawsze żądać okazania legitymacji.

- Każdy instruktor z ważnymi uprawnieniami ma stosowną legitymację, wielkości dowodu osobistego - mówi Guńka. - Legitymacja zawiera jego zdjęcie i dane osobowe, a także logotypy PZN i SINT. Ponadto, co jest równie ważne, widnieje na niej hologram z rokiem, na który instruktor ma uprawnienia do nauczania.

Taki dokument powinien mieć przy sobie każdy instruktor, bądź powinna go posiadać szkoła narciarska, w której pracuje. Nie bójmy się, pytajmy o to - apelują szkoły.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska