MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podpalacz wciąż jest nieuchwytny

Lech Klimek
Lech Klimek
Jarosław Kosmatka
Na pograniczu gmin Biecz i Lipinki rolnicy z niepokojem nasłuchują strażackich syren. Boją się, że w nocnych pożarach mogą stracić zgromadzone na zimę zapasy siana i słomy.

Zaledwie kilka dni upłynęło od pożaru ponad setki beli ze słomą, gdy ktoś podpalił pogorzelisko w tym samym miejscu. - Nie ma mowy o zbiegu okoliczności ani samozapłonie - mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy komendy PSP w Gorlicach. - To celowe działanie - dodaje z przekonaniem.

Wszystkie pożary według tego samego scenariusza

Zaczęło się na początku roku. Ogień podłożony pod pustostany może wielkich szkód nie zrobił, ale gdy to samo miejsce płonęło dwa-trzy razy, strażacy nie mieli już wątpliwości: ktoś robi to celowo. Potem, wiosną masowe podpalenia nieużytków. Teraz zbiory paszy, siana i słomy. - Scenariusz zawsze jest ten sam. Gdy otrzymujemy zgłoszenie, ogniem objęte są już całe stogi - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy PSP w Gorlicach. - Zarzewiem ognia nie mógł być samozapłon. Siano czy słoma są tak ściśle sprasowane, że nie ma tam dostępu powietrza. Podpalenie takiej hałdy można porównać do próby podpalenia grubej książki. Nie jest to takie łatwe - tłumaczy.

Dwaj rolnicy z Libuszy, Robert Wiklowski i Marcin Dąbrowski, stracili łącznie ponad 150 beli z sianem i słomą. Ich straty to kilkanaście tysięcy złotych.

Liczby napawają obawą: to nie może być przypadek

Zastanawiające jest to, że wszystko rozgrywa się na pograniczu dwóch gmin: Lipinek i Biecza. Tylko w tym roku na tym właśnie obszarze doszło do blisko 89 pożarów, które zostały zakwalifikowane jako przypuszczalne podpalenia.

- Siedemdziesiąt z nich to płonące nieużytki rolne - wylicza dalej rzecznik Surmacz.

Na tym nie koniec. W kolejnych siedmiu pożarach ogień strawił zgromadzoną paszę. Tylko na terenie gminy Biecz od początku roku z podpaleniami walczyło blisko 150 wozów bojowych i 750 strażaków zarówno z OSP, jak i zawodowych. - W gminie Lipinki było to odpowiednio 76 wozów i 399 strażaków - mówi dalej.

Burmistrz Biecza pożarową statystykę zna dobrze. Jeszcze ma nadzieję, że to jakiś pechowy zbieg okoliczności, choć z drugiej strony zaczynają do niego docierać sygnały od mieszkańców: coś się dzieje niedobrego, może warto by się nad tym pochylić. Zapewnia, że nie chowa głowy w piasek. Gdy jednak pytamy o to, co gmina mogłaby zrobić w tej sprawie, zamyśla się.

- Ciężko sobie wyobrazić jakąś formę monitoringu. Owszem, można by ustawić kamery, pytanie tylko gdzie i kiedy. I czy dałoby to pożądany efekt - zastanawia się.

Według niego jedyne rozsądne rozwiązanie to sąsiedzka kontrola. - Po prostu, baczne zwracanie uwagi na jakieś nietypowe zachowania ludzi, czy to obcych, czy miejscowych - proponuje.

Policyjne śledztwo jest w toku. Wyjaśni sprawę?

Sprawę dziwnych pożarów bada gorlicka policja. - Prowadzimy dziesięć spraw z artykułu 288 kodeksu karnego, który mówi o zniszczeniu lub uszkodzeniu mienia - informuje Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy KPP w Gorlicach. - Wszystkie te sprawy są w toku - dodaje. Nie ma wątpliwości, że to tak naprawdę garstka, swoisty szczyt góry lodowej. - Nie wszyscy poszkodowani się do nas zgłaszają. I wynika to z różnych przesłanek - uważają stratę za mało dotkliwą albo po prostu się boją ewentualnych konsekwencji czy zemsty - ocenia rzecznik.

Iwona Tumidajewicz, sołtyska Libuszy na razie nie daje się zastraszyć. Twierdzi, że nikt jej niczego nie zgłaszał. Tak samo było podczas spotkania z burmistrzem. - Byli bardziej zainteresowanie przyszłością spalonego kościółka, niż podpaleniami - mówi wprost.

Andrzej Bochenek jest mieszkańcem Libuszy i radnym gminnym. Stara się nie popadać w panikę. - Od kilku dni jest spokój. Zaczęło padać. Już nie tak łatwo cokolwiek podpalić. Może deszcz zniechęci do takich działań - zastanawia się.

Nie wpadać w panikę, ale zachować czujność

Optymizmu radnego nie podziela Dariusz Surmacz. Choćby z tego względu, że każdy wyjazd to przecież realne koszty. W czwartkowy wieczór strażacy zostali wezwani kolejny raz do tego samego miejsca. - Po pierwszym pożarze trzeba było przeczesać całe pogorzelisko - opisuje. - Komuś widać było za mało, bo podpalił to, co jeszcze zostało - dodaje. Przestrzega: przecież na polach, na pograniczu tych dwóch gmin, jest jeszcze wiele zgromadzonej w belach paszy.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska