Kobieta znała oskarżonych. W 2004 r. postanowiła zrobić remont i wtedy wróciła się o pomoc do Krzysztofa K., który miał firmę budowlaną i za opłatą przeprowadził cyklinowanie parkietu w jej mieszkaniu. Gdzieś w połowie 2012 r. kobieta chciała zrobić remont w nowym lokalu i ponownie zleciła prace Krzysztofowi K. Oboje porozumieli się co do zakresu robót i zapłaty 5700 zł. Na czas remontu kobieta przeprowadziła się z synem do rodziców, ale oskarżony zaczął przejawiać zainteresowanie jej osobą, zwłaszcza, gdy dowiedział się, ze kobieta rozstaje się z mężem. Sam mówił jej, że i jemu też się nie układa po 17 latach małżeństwa.
Co chwilę dzwonił do kobiety, by przyjeżdżała do remontowanego mieszkania. Ona zorientowała się, że to pretekst, by ją widzieć. Polubili się i wtedy przeszli „na ty”. - Imponowało mi, że jest taki zaradny. Myślałam, że to dobry człowiek - nie kryła potem pokrzywdzona w sądzie. Z czasem mężczyzna zaczął przysyłać sms-y, że jest nią zainteresowany. Sugerował, że mogłabym pomóc mu w prowadzeniu jego firmy.
- Poznałam jego pracownika i on mnie ostrzegł, bym uważała, bo Krzysiek każdą klientkę tak bajeruje, a z żoną się nie rozwiedzie. Ja dopuszczałam myśl, że będę z nim razem, gdy oboje będziemy wolni, ale cały czas miałam w pamięci ostrzeżenia pracownika - nie kryła. Postanowiła sprawdzić Krzysztofa K. i zdecydowała się podszyć pod fikcyjną kobietę o imieniu Iza i doprowadziła do tego, że Krzysztof K. się z nią umówił.
Mężczyzna nie wiedział, że to podstęp pokrzywdzonej. W pewnym momencie pokrzywdzona sama mu o tym powiedziała i dodała, że nie będą razem, bo z nią flirtuje, a w tym samym czasie „umawia się z jakąś Izą”. Wiedziała, że ją oszukuje, bo to na jej telefon trafiały też wszystkie sms-y, które Krzysztof K. wysyłał do fikcyjnej Izy.
- Po zerwaniu Krzysztof K. przekonywał mnie, bym mu dała jeszcze jedną szansę, ale się nie zdecydowałam. Nie chciałam rozbijać mu rodziny i być jego drugą kobietą „na boku” - opowiadała pokrzywdzona. Po rozstaniu we wrześniu 2012 r. zaczęła dostawać sms-y z pogróżkami, ktoś oblał jej samochód dziwną substancją.
Rozliczyła się z Krzysztofem K. za remont, ale on uważał inaczej. Doprowadził do tego, ze kobietę wpisano do Krajowego Rejestru Dłużników. Zaczęło się nękanie telefonami, obraźliwymi wiadomościami. Ktoś podpalił jej samochód na parkingu, a gdy kolejne auto postawiła koło bloku to znów ktoś podłożył ogień. Płonący pojazd stał metr od budynku i przyłącza gazu. Doszło do rozszczelnienia zaworu głównego i spalania się gazu wydostającego się z rozszczelnionej instalacji. Do wybuchu nie doszło tylko dzięki szybkiej akcji straży pożarnej. Tamtej nocy w bloku było 36 osób, w tym małoletnie dzieci. Gdy rozpoczął się proces o stalking oskarżonego Krzysztofa K. do kobiety dalej przychodziły wulgarne sms-y. Potem ktoś podpalił drzwi jej mieszkania, a następnie spalił seata Cordobę. Dopiero wtedy dostała ochronę osobistą. Proces obu braci toczył się od listopada ub.r.. Teraz usłyszeli nieprawomocny wyrok.