Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja i ochrona użyły gazu w szpitalu, 84-letni astmatyk nie żyje

A. Górska, M. Paluch
Pan Edward cierpiał na astmę, serce i cukrzycę
Pan Edward cierpiał na astmę, serce i cukrzycę FOT. REPRODUKCJA JOANNA URBANIEC
Pan Edward, 84-letni mieszkaniec Nowej Huty, trafił na oddział intensywnej terapii krakowskiego Szpitala im. S. Żeromskiego z wysoką gorączką w niedzielę. Tego samego dnia już nie żył. Wiadomo, że najpierw ochroniarze szpitala, a potem wezwani na miejsce policjanci psiknęli 84-latkowi w twarz gazem łzawiącym. Tłumaczą, że staruszek był agresywny i... nie mogli sobie dać z nim rady.

Czytaj także:

- To kłamstwo! Ojciec nigdy nie był agresywny. W jaki sposób schorowany starszy człowiek mógł zagrozić trzech dorosłym mężczyznom? - mówi ze łzami pani Grażyna, jego córka. Zaznacza, że jej ojciec był spokojny i nigdy nie leczył się psychiatrycznie.
A szefowie innych szpitali dziwią się postępowaniu pracowników Żeromskiego.

Leczył się od dawna
W nocy z soboty na niedzielę pan Edward poczuł się źle. Miał 40 stopni gorączki. - Pogotowie zabrało go do Żeromskiego. Był astmatykiem, od razu założyli mu maskę tlenową - opowiada córka zmarłego.

W szpitalu dobrze znali wszystkie dolegliwości pana Edwarda. Ważący ponad 100 kg mężczyzna cierpiał na serce, astmę i cukrzycę, leczył się od dawna. Dwa razy go operowano: w 2007 i 2011 r. (m.in. wycinano mu wyrostek robaczkowy). W niedzielę nad ranem pan Edward leżał na intensywnej terapii oddziału chorób wewnętrznych. Około godz. 18 odwiedzili go bliscy. - Czuł się dobrze, był spokojny. Omawialiśmy szczegóły dotyczące świąt. Za kilka dni miał wyjść - opowiada pani Grażyna. Zostawiła w szpitalu swój telefon - żeby zadzwonili, gdyby coś się działo. To nie do niej jednak zadzwoniła policja.

W poniedziałek, około godz. 2 nad ranem, policjanci zadzwonili do żony pana Edwarda. Powiedzieli, że jej mąż nie żyje. Kobieta poszła do szpitala razem z córką. Opowiadają, że na oddziale, w toalecie była kałuża krwi, wokół pełno policji. - Dowiedziałyśmy się, że tata zmarł poprzedniego dnia około godz. 22. Co robili przez te cztery godziny, zanim do nas zadzwonili? Mieszkamy 10 minut stamtąd - pyta pani Grażyna.

Rodzina pana Edwarda usłyszała, że 84-latek około godz. 21 miał napad agresji wobec lekarza dyżurnego i pielęgniarek. - Rzucał laską, nożyczkami, nożem, książkami, mopem - wylicza Leszek Gora, rzecznik szpitala. - Później zabarykadował się w toalecie. Wybił tam szybę w drzwiach i kopał w same drzwi. Została wezwana ochrona i policja. Trzech ochroniarzy użyło gazu przez rozbitą szybę w drzwiach - dodaje. Dlaczego? Według rzecznika Gory, pacjent był "wyjątkowo agresywny i potężnej postury". To samo pytanie chcieliśmy zadać firmie ochroniarskiej Security. Wczoraj nie udzielono nam jednak informacji w tej sprawie.
Gora opowiada, że kiedy na miejsce przyjechali policjanci, jeden z nich też użył gazu.

- Kiedy policjanci podeszli pod drzwi, te nagle się otworzyły, a mężczyzna rzucił się na policjanta i zaczął go dusić. Drugi funkcjonariusz, widząc to, użył gazu łzawiącego - informuje Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. Policjanci skuli staruszka kajdankami. A on stracił przytomność. Mimo reanimacji, nie udało się go uratować.

Kajdanki umierającemu
Rodzina jest wstrząśnięta taką wersją wydarzeń. Nie wierzy jej. Krewni podkreślają, że mężczyźnie nigdy wcześniej nie zdarzały się napady agresji. Potwierdza to zresztą rzecznik szpitala. - Nie mogli dać sobie z nim rady? Przecież to nieprawdopodobne! I dlaczego użyli gazu wobec astmatyka? Doskonale wiedzieli, czym to się może skończyć - denerwuje się pan Tomasz, wnuk zmarłego.

Tłumaczy, że wcześniej dziadek się skarżył, że chce iść do toalety, a personel medyczny mu na to nie pozwala. Tymczasem 84-latek z powodu swoich schorzeń miał trudności z oddawaniem moczu na leżąco, po kaczki. - Może poszedł do ubikacji korzystając z nieobecności pielęgniarki, a ona wezwała ochronę? - zastanawia się pan Tomasz.

Nie może też zrozumieć, dlaczego policja założyła staruszkowi kajdanki. - Jak można było to zrobić schorowanemu staruszkowi? Nawet jeżeli ktoś się wyrywa, są przecież jakieś środki uspokajające - nie kryje goryczy pan Tomasz. Zapytaliśmy rzecznika policji jak to możliwe, że dwóch trzydziestokilkuletnich policjantów nie mogło dać rady starszemu panu?
- Mogło tak być, że w momencie ataku, napadu szału, w tego człowieka wstąpiła ogromna siła - tłumaczy Dariusz Nowak. Dodaje, że policja wyjaśnia sprawę. Funkcjonariusze, którzy interweniowali w Szpitalu im. Żeromskiego, są doświadczeni - mają po dziewięć i pięć lat stażu, znają procedury.

Jednak Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere", ocenia tę sytuację jednoznacznie.
- Zachowanie ochrony i policji to raczej chuligański wybryk niż obrona własna. Są przecież zastrzyki uspokajające, pasy etc. Sanitariusze w szpitalach psychiatrycznych radzą sobie z naprawdę ciężko chorymi psychicznie pacjentami bez zabijania ich - podkreśla.

O gazie nie słyszeli
Również szefowie innych szpitali w rozmowie z "Gazetą Krakowską" nie ukrywają zdziwienia. Ich zdaniem, należałoby sprawdzić, czy zostały wykorzystane inne metody uspokojenia pacjenta, które nie szkodzą jego zdrowiu. Podkreślają, że nie słyszeli, aby jakikolwiek szpital w Krakowie kiedykolwiek zgłaszał przypadek użycia gazu w stosunku do pacjentów.

Stefan Bednarz, wicedyrektor Szpitala Uniwersyteckiego, nie ukrywa, że w jego placówce miało miejsce sporo sytuacji z udziałem agresywnych pacjentów. - Różnie się działo, i z nożami też chorzy biegali po oddziałach. Ale gazu nigdy nie używaliśmy - mówi. - Staramy się mimo wszystko wykorzystywać w pierwszej kolejności metody przymusu wymienione w ustawie: zakładanie pasa, kaftana, płachty bezpieczeństwa.

Wojciech Szafrański, szef krakowskiego Szpitala im. L. Rydygiera, też ma wątpliwości co do użycia gazu w szpitalu. - W podobnym przypadku działałbym zgodnie z procedurami, które nakazują zachować ostrożność przy użyciu przymusu bezpośredniego - zaznacza.

Prokuratura z Nowej Huty wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 84-latka. A rodzina pana Edwarda zamiast do świąt szykuje się do pogrzebu.

Kiedy przymus?
Zastosowanie przymusu bezpośredniego w szpitalach określa Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego i rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej ws. stosowania przymusu bezpośredniego. W tych dwóch aktach prawnych są opisane dokładne procedury. Personel medyczny przed zastosowaniem przymusu musi dokonać wyboru takiej jego formy, która będzie jak najmniej uciążliwa dla pacjenta. Należy mieć cały czas na uwadze dbałość o dobro pacjenta. Rodzaje przymusu stosowane przez personel medyczny to pas skórzany, płócienny, kaftan bezpieczeństwa, płachta bezpieczeństwa. Lekarz może też wezwać na pomoc firmę ochroniarską, straż pożarną lub policję. Na czym mają polegać ich działania - o tym decydują sami funkcjonariusze.

Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska