Jest postępowanie w sprawie śpiących policjantów [ZDJĘCIA]
- Zachowanie bezpieczeństwa na drodze dotyczy wszystkich użytkowników ruchu, także pieszych - przypomniał sędzia. Decyzja o umorzeniu sprawy jest prawomocna.
Z ustaleń wynika, że 62-letnią Marię Ł. przechodziła przez drogę w niedozwolonym miejscu. Było ciemno, padał śnieg. Biegli ustalili, że gdy auto uderzyło w pieszą jechało 51 km na godzinę w terenie niezabudowanym. - W takich warunkach należało jednak zachować szczególną ostrożność na drodze - przekonywał pełnomocnik rodziny zmarłej kobiety mec. Waldemar Ziętek.
Sędzia uznał jednak, że kobieta nie powinna przechodzić przez ruchliwą drogę wojewódzką w tamtym miejscu, dlatego kierowca nie musiał przewidywać, że nagle ktoś wcześnie pojawi się mu przed maską samochodu. - Zwłaszcza o 5.00 rano - dodał sędzia Król.
Drogowy pech policjanta
W trakcie toczącego się postępowania w sprawie tragedii w Maszkowicach policjant stawał przed sądem jako oskarżony o spowodowanie jeszcze innego wypadku, w którym tym razem zginął 9-letni chłopiec.
Do procesu doprowadziła rodzina chłopca, bo także tu prokuratura uznała, że kierowca nie ponosi winy za śmierć na drodze w lipcu 2011 r.
Artur S. był wówczas komendantem Komisariatu Policji w Krościenku, wymijał grupę dzieci, idących poboczem w Piątkowej koło Nowego Sącza. Jak później ustalili biegli, chłopiec wtargnął na jezdnię.
- Wyglądało to tak, jakby ktoś nagle wrzucił jedną z postaci z tej grupy na jezdnię - wyjaśniał przed sądem Artur S. Matka chłopca uważała, że kierowca jechał szybciej. Powoływała się na relacje sąsiadki, która widziała to zdarzenie.
- Opowiadała, że Wojtuś po prostu pofrunął w górę, uderzony ze straszną siłą - wspominała zrozpaczona kobieta. Tymczasem biegli uznali, że renault megane komendanta w terenie niezabudowanym jechało 70 km na godz.
Sądecka prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie w tej sprawie, nie dopatrując się winy policjanta. Rodzina wystąpiła więc z prywatnym aktem oskarżenia i doprowadziła do tego, że proces ruszył.
- Akt oskarżenia jest bezzasadny - przekonuje adwokat policjanta mec. Stanisław Cabała. Uważa, że opiera się na tych samych dowodach, które badano w postępowaniu prokuratorskim. Nie potwierdziły one winy Artura S., więc śledczy umorzyli sprawę dwukrotnie. Na razie proces w sprawie potrącenia chłopca stoi w miejscu. Od roku sąd czeka na uzupełniającą opinię biegłych z zakresu ruchu drogowego.
Kariera Artura S. także uległa spowolnieniu. Nie jest już komendantem komisariatu w Krościenku, przez ponad rok był na zwolnieniu lekarskim. Nie rozstał się jednak ze służbą.
- Od początku marca pracuję na posterunku policji w Bobowej - powiedział wczoraj "Krakowskiej" Artur S. Ani procesu, ani umorzenia sprawy wypadku w Maszkowicach nie chciał komentować. Nie rozmawia na temat wypadków. Dlaczego wciąż pracuje w policji? Jak tłumaczył "Krakowskiej" nadinsp. Mariusz Dąbek, małopolski komendant wojewódzki policji, Artura S. nie można było zwolnić ze służby, ponieważ nie ma prokuratorskich zarzutów, a w opinii przełożonych jest dobrym policjantem. Nie stracił też prawa jazdy, gdyż nie spowodował wypadku pod wpływem alkoholu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+