WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU
- Wody nie trzeba się bać, tylko mieć do niej szacunek. To potężny żywioł - zaznacza sierżant sztabowy Piotr Warzecha. Pracuje w Komisariacie Wodnym Policji w Krakowie prawie dziewięć lat. Pływać nauczył się już, gdy był 10-latkiem. Takich jak on funkcjonariuszy, którzy ukończyli specjalistyczne kursy pływania i nie wahają się skoczyć do rzeki na ratunek tonącej osobie, jest 17 w szeregach małopolskiej policji. Wodniacy w mundurach działają nie tylko pod Wawelem, ale też w całym województwie małopolskim.
Dbają o bezpieczeństwo ludzi nad jeziorami m.in. w Czorsztynie, Rożnowie i Dobczycach. Ratują topielców, holują wywrócone łodzie do przystani. Są wśród nich ratownicy medyczni, a także osoby, które w przeszłości zdobywały medale podczas zawodów pływackich.
Zabójcza woda i desperaci
Wodniacy interweniują przy okazji samobójstw, a najczęściej wypadków nad wodą. Bywa, że nie da się do końca wyjaśnić okoliczności śmierci niektórych osób. Jak choćby w przypadku Piotra Kijanki, który zaginął z początkiem ubiegłego roku, wracając nocą do domu bulwarem nad Wisłą. Szukano go blisko dwa miesiące. Finał był tragiczny. Ciało 34-latka wyłowiono z rzeki przy stopniu wodnym Dąbie - kilka kilometrów od krakowskiego Kazimierza, gdzie ostatni raz odnotowano logowanie jego telefonu komórkowego. Jak znalazł się w wodzie, do dziś nie wiadomo. Prokuratura umorzyła śledztwo.

Latem woda w Wiśle osiąga temperaturę 20 stopni Celsjusza, zimą waha się między 2 a 8 stopnia.
W jakich warunkach tonący ma większe szanse na przeżycie?
- Zimą na pewno dojdzie do szybszego wychłodzenia organizmu. Ale z drugiej strony zimna woda jest wtedy w stanie wprowadzić człowieka w stan hibernacji, co może zwiększyć szanse na jego przeżycie - zauważa sierżant sztabowy Warzecha.
Policjanci miewają często interwencje w związku z próbami samobójczymi nad Wisłą.
- Takiego człowieka najtrudniej uratować, bo nie chce żyć. Bywa jednak i tak, że niektórzy pragną jedynie coś zamanifestować podejmując desperackie kroki - wspomina jeden z policjantów. - Raz wyłowiliśmy z rzeki młodego mężczyznę, który założył plecak wypchany plastikowymi butelkami i skoczył z mostu. Powodem była nieszczęśliwa miłość. Nie chciał się zabić, tylko zwrócić na siebie uwagę. Plecak jednak się rozerwał i chłopak zaczął tonąć. Uratowaliśmy go w ostatniej chwili.
Dużo pracy mundurowi wodniacy mają przy okazji świąt Bożego Narodzenia. - Szczególnie w starszych osobach rodzi się wtedy poczucie samotności. Uznają, że nie mają dla kogo żyć. Raz z mostu skoczyła ponad 80-letnia kobieta. Udało nam się uratować jej życie - dodaje policjant.
Funkcjonariusze komisariatu wodnego muszą się oswoić ze śmiercią.
- Straszny widok, człowiek ginie, a my jesteśmy bezsilni. Zdarzało się, że dopływaliśmy do kogoś, a ten był już pod wodą - opowiada jeden z uczestników akcji ratunkowych nad wodą.
Głębokość małopolskich zbiorników wodnych sięga 20 metrów, a nawet więcej. Czasem pozostają policjantom już tylko poszukiwania ciała. Nieraz akcja trwa dwa, trzy dni.
Najbardziej zostają w pamięci wypadki, gdy toną dzieci.
- Roztargnienie dorosłych, chwila nieuwagi. Tragedia gotowa. Bywało, że dzieci tonęły nawet razem z rodzicami. Jak sobie z tym radzić? Wypiera się to z pamięci. Takie wspomnienia psują radość w życiu - wyznaje policjant.
Zagrożone mosty i ludzie
Policyjni wodniacy mają szczególnie dużo pracy podczas powodzi. W tym roku w Krakowie ratowali nowo budowany most, łączący Zabłocie z Kazimierzem. Woda w Wiśle niosła ze sobą długie na 20, 30 m pnie drzew, które zagrażały konstrukcji obiektu. Mundurowi zaryzykowali, spychali je łódkami, aby przepłynęły między przęsłami. Nie było innego wyjścia.

- Te pnie miały po kilkadziesiąt metrów, a nasze łódki - sześć - relacjonuje Warzecha.
Pomocy potrzebowały dwie osoby na tramwajach wodnych, które zerwały się z cum i dryfowały prosto na przęsła mostu Dębnickiego. Mogło dojść do tragedii.
- Podpływaliśmy łódkami i przechwyciliśmy tych ludzi. Byli w szoku, ale udało się - mówi uczestnik policyjnej akcji.
W komisariacie wodnym nad Wisłą pracują m.in. mundurowi, którzy pamiętają powódź tysiąclecia z 1997 roku, kiedy rzeki w całym regionie wystąpiły z brzegów, zbierając śmiertelne żniwo. - Strach ludzi był wielki: o siebie, rodziny, dobytek z całego życia. Trzeba było też ewakuować nasz komisariat, bo poziom wody w Wiśle ciągle się podnosił - mówi jeden z wodniaków.
Podczas tamtej powodzi z kotwicowiska zerwały się barki. Dryfowały w stronę mostów. Ostatecznie wbiły się w drzewa, które rosły na międzywalu.
Wodniacy od wszystkiego
- Gdyby przyszedł do nas policjant z innego wydziału, trudno byłoby mu się odnaleźć. Zapewne nie znałby przepisów o ochronie środowiska czy ustawy o rybactwie śródlądowym i żegludze śródlądowej. A u nas to wymóg konieczny, żeby rozpocząć prace - podkreśla podinsp. Sławomir Halat, komendant Komisariatu Wodnego Policji w Krakowie.
Co ciekawe, mundurowi wodniacy pracują też na... stokach narciarskich. Dbają tam zimą o bezpieczeństwo i karzą narciarzy, którzy jeżdżą pod wpływem alkoholu.
- Jest taka anegdota. Policjant wraz z dwoma narciarzami wyjeżdża krzesełkiem na górę. Oni mówią: ale macie fajnie, jeździcie sobie na nartach, w godzinach pracy, i jeszcze wam za to płacą. A policjant na to: i to jeszcze bez kolejek do wyciągu - mówi wodniak.
Realia wyglądają jednak inaczej. Policjanci spędzają na stoku narciarskim po osiem godzin, kilka dni z rzędu. Niezależnie od pogody. Pracy nie brakuje, dzięki ich prewencji mniej osób zakłada narty po wypiciu alkoholu.
Mundurowych wodniaków spotkamy także w lasach, gdzie zwalczają kradzieże drewna i nielegalną wycinkę roślin. Ścigają crossowców, którzy urządzają sobie wyścigi w niedozwolonych miejscach.
Przed świętami Bożego Narodzenia kontrolują np., czy na targowiskach karpie są odpowiednio przechowywane. Szukają przedmiotów z przestępstw.

- Kiedyś znaleźliśmy samochód, którym uciekali przestępcy. W pewnym momencie porzucili go na bulwarach wiślanych i zsunął się do rzeki - opowiada jeden z policjantów.
Jacy ludzie trafiają do Komisariatu Wodnego Policji w Krakowie? - Tacy, którzy lubią pracować z wodą - mówi jeden z najbardziej doświadczonych policjantów w komisariacie. Co w swojej służbie lubi najbardziej? - Kontakt z przyrodą. Ciągle pracujemy na świeżym powietrzu. Pomagamy nie tylko ludziom, ale też zwierzętom - mówi.
Wodniacy wyciągają z Wisły jelenie, sarny czy nawet psy, które spadają z bulwaru do wody. Brzeg jest stromy i zwierzak nie może wdrapać się z powrotem. Kiedyś kobieta wskoczyła do wody za swoim psem i mundurowi ratowali tonącą dwójkę.
Czasami - przyznają wodniacy - reakcje wyciąganych ludzi bywają zaskakujące. - Raz ciężko chora kobieta skoczyła do Wisły. Gdy wydobyliśmy ją na brzeg, usłyszeliśmy: „po coście mnie ratowali?”. To przykre, ale przecież naszym zadaniem jest ratować życie.
- Tak oszukują mechanicy. Kierowcy – miejcie się na baczności!
- Nowy odcinek ekspresowej zakopianki gotowy! Zobacz jak wygląda!
- Parkowanie w Krakowie. Nowe zasady, większa strefa
- Najbardziej ekskluzywne osiedla w Krakowie [TOP 10]
- Cracovia. Żony i partnerki piłkarzy [ZDJĘCIA]
- Wisła Kraków. Żony i partnerki piłkarzy [ZDJĘCIA]
