Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ponikiew. Parafianie protestowali przed plebanią. Chcą odejścia byłego proboszcza

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Po piątkowej mszy świętej parafianie poszli pod plebanię, domagając się, by nieakceptowany przez nich ksiądz ją opuścił. Nie wyszedł do ludzi spotkać się z nimi
Po piątkowej mszy świętej parafianie poszli pod plebanię, domagając się, by nieakceptowany przez nich ksiądz ją opuścił. Nie wyszedł do ludzi spotkać się z nimi Bogumił Storch
Parafianie domagają się, by wieloletni proboszcz wyniósł się z ich wsi - Ponikwi. Nie chcą tu księdza, który kilkanaście lat temu usłyszał wyrok za znęcanie się nad dzieckiem, bo twierdzą, że od tego czasu niewiele się zmienił.

Ksiądz Henryk w parafii św. Aleksego w Ponikwi koło Wadowic był proboszczem przez blisko 10 lat. W tym czasie zdążył się narazić sporej grupie wiernych. Do tego stopnia, że ci, najpierw nieśmiało, plotkując po kątach, a potem już oficjalnie, zaczęli słać pisma do krakowskiej kurii. Chcieli się go stąd pozbyć.

Po wielu prośbach, skierowanych do kościelnych hierarchów zapadła decyzja, że ksiądz musi się z plebanii wyprowadzić. Temu jednak do tego nie śpieszno. Mieszkańcy tracą cierpliwość.

Zrezygnował, ale ciągle jest

Gdy w ubiegłym roku kuria ogłosiła, że ksiądz Henryk zrezygnował z probostwa na parafii w Ponikwi a jego decyzja została zaakceptowana przez kościelnych hierarchów, to wielu mieszkańców odetchnęło z ulgą, ale jak się wkrótce okazało, niewiele się zmieniło.

Pod koniec czerwca tego roku okazało się, że mimo obietnic i zapowiedzi władz kościelnych były proboszcz nadal nie wyjeżdża. We wsi zawrzało.

Doszło nawet do tego, że część wiernych zaraz po piątkowej mszy, prowadzonej przez nowego proboszcza, udała się tłumnie na plebanię, by zapytać księdza Henryka, kiedy ten ma zamiar się stąd wyprowadzić. Nie usłyszeli odpowiedzi.

- Nie wpuścił nas do środka, przez domofon nas spławił - opowiada Monika, mieszkanka wsi.

Wszystkiemu z boku przyglądał się obecny proboszcz parafii w Ponikwi ks. Zdzisław Targosz.

- Macie prawo z nim porozmawiać. Ja jestem bezsilny - powiedział do zgromadzonych, rozkładając ręce.

Dlaczego ksiądz Henryk stał się osobą niemile widzianą w parafii i we wsi?

Grupa mieszkańców domagających się jego odejścia tłumaczy, że lista przewinień jest długa.

- Na pogrzebie małej dziewczynki, jej matka usłyszała o sobie z jego ust jak najgorsze słowa, wręcz obwinił ją za to co się stało i straszył, że dziecko trafi do piekła - opowiada jeden z mężczyzn,

Zdaniem mieszkańców ksiądz rozpętał konflikt w parafii. Cześć ludzi, głównie starsze kobiety, nadal stoi za nim nurem.

- Podzielił ludzi na tych dobrych, czyli służalczych wobec siebie i tych złych, czyli resztę - mówi.

Obrońcy byłego proboszcza argumentują, że nie zasłużył sobie na takie traktowanie.

- To nagonka na niewinnego człowieka! Zbieramy we wsi podpisy pod tym, żeby ksiądz został u nas, tak długo jak zechce, by go tu potrzebujemy - mówi jedna z mieszkanek wsi.

Nie chce się przedstawić. Podobnie jak nasi pozostali rozmówcy, którzy zaprosili naszego dziennikarza na spotkanie.

- Nie wiemy jak ta sprawa się skończy. Jeśli ksiądz tu zostanie może się mścić na tych co go krytykują. Już teraz robi niektórym problemy i omija domy podczas kolędy - tłumaczą. Skontaktowała się z nami też kobieta, która twierdzi, że ksiądz jej bliskim, jak powiedziała „zniszczył życie”.

- Tak to jest w małej miejscowości, jak odmawia się sakramentu mówiąc „pijanicy nie dam ślubu”. Skończyło się na tym, że młoda para stanęła przed ołtarzem w innej parafii. W tej, gdzie do kościoła młodzi chodzili od dziecka wziąć ślubu nie mogli - opowiada kobieta.

Zdaniem miejscowych, księdzu z czasem coraz łatwiej było podpaść.

- Zdarzało się, że odmówił dopuszczenia dziecka do pierwszej komunii świętej, mówiąc mu, że jego rodzice „to element” - wspomina jedna z parafianek.

Nie chcieli takiego księdza

Dlatego już kilka lat temu postanowili, że konieczna jest zmiana proboszcza.

Doszukali się też, że ks. Henryk na początku XXI w. był proboszczem w Pyzówce na Podhalu. Prokuratura oskarżyła go wówczas o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad uczniem podstawówki. Ośmioletniego wtedy Wojtka ksiądz nazywał „głupkiem”, ignorował i wielokrotnie szarpał za uszy. Uczeń nie został w Pyzówce dopuszczony do pierwszej komunii. Sakramentu udzielono mu w sąsiedniej wsi. Rodzice dziecka zeznali, że później odmawiał mu udzielania komunii na mszach świętych.

Został za to skazany - otrzymał zakaz prowadzenia katechezy przez trzy lata i pół roku więzienia w zawieszeniu.

- Tu ludzie są pobożni. Nikomu do głowy nie przyszło, żeby obraźliwe słowa czy wyzwiska zgłosić na policję, czy do prokuratury - mówi jeden z mężczyzn.

Ludzie chcieli po prostu, by przeniesiono go najpierw do innej parafii, lub - gdy z czasem uzyskał już odpowiedni wiek, zesłano na emeryturę.

- Gdy po latach naszych próśb, pism i telefonów nowy proboszcz ogłosił, że zapadła decyzja, by ks. Henryk opuścił parafię, to wszyscy się ucieszyliśmy. Z tym, że kolejne terminy, wyznaczone mu na czerwiec, a potem lipiec mijają a on nadal tu jest - opowiada pan Władysław.

Kolejna decyzja kurii jest taka, że ksiądz musi opuścić parafię do 20 sierpnia. Czy tym razem to zrobi? Chcieliśmy go o to zapytać, ale mimo wielu prób nie udało się nam z nim skontaktować.

Z wyjaśnieniami ociąga się też Archidiecezja Krakowska, gdzie od blisko miesiąca pytamy o sprawę księdza Henryka. Mimo zapewnień pracowników sekretariatu, biskup pomocniczy Damian Muskus nie znalazł dla nas czasu.

WIDEO: Jakie są granice miłości do zwierzęcia?

Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska