Samorządowcy zdają sobie sprawę z tego, że taka placówka, prowadzona na dobrym poziomie, jest w mieście potrzebna.
Monika Wiśniowska sześć miesięcy temu urodziła dziecko. Jej mąż pracuje. Ona także chciałaby już wrócić do wykonywanego zawodu. Nie jest to jednak takie łatwe.
- Nie mamy z kim zostawić córeczki. Na pomoc bliskich niestety nie możemy liczyć, dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak szukać innego rozwiązania - wyjaśnia ponad trzydziestoletnia kobieta.
Wiśniowscy próbowali zatrudnić opiekunkę. Niestety, nie mieli szczęścia. Żadna z trzech kobiet, które odpowiedziały na ich ogłoszenie, nie wzbudziła ich zaufania na tyle, żeby zdecydowali się powierzyć jej opiekę nad maleńką Zuzią.
- To przecież jest za małe dziecko, by mogło się poskarżyć, gdyby coś niedobrego się działo. Nie możemy zostawić naszego dziecka komuś, komu nie ufamy w stu dziesięciu procentach - przekonuje Monika Wiśniowska.
Młodzi rodzice muszę także myśleć o finansach. Opiekunce, która przychodzi do dziecka codziennie, na kilka godzin, trzeba zapłacić około tysiąca złotych miesięcznie, a to przekracza możliwości finansowe tej rodziny.
- Ja zarabiam około 1700 złotych. Wychodziłoby więc na to, że niemal trzy tygodnie pracowałabym na pensję dla niani - żali się młoda matka, która wiadomość o inicjatywie samorządu przyjęła z dużą radością. Monika Wiśniowska ma też nadzieję, że pomysł ten uda się wdrożyć w życie zanim jej Zuzia dorośnie na tyle, by mogła iść do przedszkola.
Miesięczny koszt pobytu malucha w żłobku to wydatek rzędu 300 złotych. To zupełnie inny wymiar finansowy - podkreślają rodzice.
Sam pomysł brzeskich rajców musi zostać dokładnie przeanalizowany. Samorządowcy zamierzają w pierwszej kolejności sprawdzić, czy faktycznie jest zapotrzebowanie na uruchomienie takiej placówki. Miałaby ona powstać jako filia jednego z brzeskich przedszkoli.