MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prawie wszystkie wpadki, zagadki i tajemnice CBA

Jerzy Jachowicz
Mariusz Kamiński, twórca i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, mało wypowiada się w mediach
Mariusz Kamiński, twórca i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, mało wypowiada się w mediach WOJCIECH BARCZYńSKI
Nie wiemy jeszcze, jak szybko i czy w ogóle premierowi Donaldowi Tuskowi uda się zmienić szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Pewne jest jednak, że skrót CBA długo będzie obecny w mediach i debatach publicznych. Bo mało jest instytucji, nawet w świecie służb specjalnych, które byłyby dla publiczności jednocześnie tak ciekawe i tak zagadkowe. Przyszłość Biura też zresztą kryje się za gęstą mgłą. Jedno jest pewne. Już nigdy nie będzie takie samo jak pod kierownictwem jego pierwszego szefa - Mariusza Kamińskiego.

Źródłem niechęci, w wielu przypadkach chorobliwej, do CBA jest jego akt założycielski. Ojcem chrzestnym Biura jest bowiem PiS. Można też powiedzieć nieco żartobliwie, choć dla większości to akurat nie jest powód do żartów, a nawet przeciwnie - raczej do rozdzierania szat, z łona tej partii wyłoniony został szef Biura.

I cóż z tego, że blisko dwa lata temu udało się odsunąć od władzy PiS, jeśli pozostał jego twór - CBA i stojący na jego czele Mariusz Kamiński. Podsuwając premierowi Tuskowi informacje o korupcji wokół ustawy hazardowej, wywołał trzęsienie ziemi w rządzie. Tusk w ciągu dwóch dni musiał się pozbyć ośmiu bliskich współpracowników, w tym człowieka numer dwa w Platformie - Grzegorza Schetyny.

Z funkcji wicepremiera i ministra MSWiA został on przesunięty na szefa klubu parlamentarnego PO, na miejsce wyrzuconego Zbigniewa Chlebowskiego. Biuro zostało wymyślone przez partię Jarosława Kaczyńskiego jako superspecjalna służba do walki z korupcją. Wiadomo, że korupcja pleni się w Polsce w różnych instytucjach na różnych szczeblach. Ale CBA utworzone zostało, aby zwalczać przekupstwo na szczytach administracji państwa wśród najwyższych gremiów władzy politycznej, jak i w środowisku polskiego biznesu mającego strategiczne znaczenie dla polskiej gospodarki.
Od początku CBA miało też swoich przeciwników. Argumentowali oni, że w Polsce jest już wystarczająca liczba służb policyjnych przeciwstawiających się korupcji. Choćby specjalny pion do walki z korupcją w Centralnym Biurze Śledczym czy policja skarbowa. Obydwie te firmy mają również uprawnienia do działań specjalnych. Tłumaczyli też, że świetnie rozwijają się wydziały antykorupcyjne przy komendach wojewódzkich, ale także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma własnych specjalistów do wykrywania korupcji. Jaki jest zatem sens tworzenia nowej placówki o niemal identycznych celach.

Raczej powinno się zadbać o to, aby dotychczasowe służby wykonywały skuteczniej swoje zadania.
Zwolennicy CBA z kolei przekonywali, że wymienione służby walkę z korupcją mają jedynie jako jeden z wielu celów. Najważniejsze jednak jest to, że gdy musieli zająć się podejrzaną działalnością znanego polityka, ministra lub innego wysokiego urzędnika, funkcjonariusze często byli sparaliżowani. Takie opory miały być nieznane ludziom CBA. No i walka z korupcją była jedynym celem Biura.

Te ostatnie argumenty przeważyły na korzyść powstania CBA podczas sejmowej debaty. Co ciekawe, nieświadomi zagrożeń, których sprawcą w przyszłości dla Platformy stało się CBA, za jego powstaniem w lipcu 2006 r. w Sejmie głosowali również posłowie PO.

W tym czasie, kiedy odbywały się głosowania w Sejmie, zaplanowane już były pierwsze spotkania kandydatów do pracy w CBA. Jednym z założeń było to, by Biuro stało się pierwszą w wolnej Polsce służbą specjalną zbudowaną całkowicie od podstaw bez pępowiny łączącej ją z dawnym systemem. Dokładna selekcja miała gwarantować, że w Biurze nie znajdą się ludzie, którzy mogliby tę instytucję skompromitować lub rzucić cień na jej funkcjonowanie. Przez to gęste i zdawałoby się skuteczne sito - i to właśnie stanowi jedną z pierwszych tajemnic - prześlizgnęła się czarna owca.
W dodatku do najbardziej newralgicznego miejsca. Na stanowisko doradcy samego szefa CBA. Może miał pełnić rolę kreta? Nie zdążył nawet rozwinąć skrzydeł przed zdemaskowaniem. Był nim, jak ujawniła prasa, były funkcjonariusz milicji z Krakowa, który w latach 80. wyróżniał się brutalnością działań wobec podziemnej Solidarności. Po upublicznieniu kompromitującej go przeszłości Tomasz Wawrynkiewicz - bo tak nazywał się ten funkcjonariusz - został natychmiast zwolniony. Niemniej jednak sygnał tego, że w Biurze nie wszystko jest doskonałe, poszedł w świat.

Przez pierwsze miesiące o Biurze było cicho. Debiut CBA nastąpił blisko pół roku od momentu jego utworzenia, tj. na początku grudnia 2006 roku. W Opolu zatrzymano prezesa spółki Kama Foods - Wiesława B. oraz znanego przed laty rajdowca - Roberta M. Pierwszy miał zdefraudować około 40 mln zł, a dawny rajdowiec około 100 mln zł. Dokonane przez nich przywłaszczenie doprowadziło do upadku spółki. Ta pierwsza, ale i wszystkie późniejsze akcje zatrzymania były zwykle filmowane i przekazywano je szybko do mediów. Kryminalne historie są, jak wiadomo, zawsze atrakcyjnym kąskiem.

Na materiałach przekazywanych przez Biuro najczęściej można było zobaczyć zatrzymanych skutych kajdankami, pochylonych, próbujących zasłaniać twarze. A za nimi plecy funkcjonariuszy, na których mundurach żółty, ogromny napis - CBA. Po pierwszej operacji Mariusz Kamiński triumfował. Z podnieceniem ujawniał mediom szczegóły operacji. Był najwyraźniej dumny z sukcesów podlegającej mu służby. Niektórzy obserwatorzy z ówczesnej opozycji hamowali swoje niepokoje, że CBA stanie się narzędziem realizującym interesy rządu. Nie zwrócono też uwagi na to, że zadaniem Biura miało być ściganie ludzi z najwyższych szczytów władzy, a nie biznesmenów ze szczebla wojewódzkiego.

Wtedy też sądzono, że filmy kręcone przez CBA mają pokazać sprawność Biura, jednakże nie rządu. Wkrótce przekonano się, że było inaczej. CBA wdarło się na jedną z głównych scen politycznych rządu. Stało się to możliwe dzięki filmom z kolejnych operacji Biura. Następną tajemnicą jest powstanie przy Biurze profesjonalnego działu filmowego. Ktoś, kto miał do czynienia z przygotowywaniem materiałów filmowych do błyskawicznej emisji, wie, jak trzeba być sprawnym przy stole montażowym, aby w ciągu kilkunastu minut znaleźć i przysposobić liczony w sekundach zwarty i atrakcyjny materiał.
Nie są to wprawdzie jeszcze filmy na miarę Hollywood, ale potrafią zelektryzować oglądających je widzów. Jednym z największych sukcesów CBA był film pokazujący zatrzymanie słynnego kardiochirurga Mirosława Garlickiego. Widzieliśmy na nim nie tylko skorumpowanego lekarza pakowanego do auta, które miało go przewieźć na pierwsze przesłuchanie, ale również zatrute owoce jego chciwości - zegarki, drogie pióra i najwyższej marki alkohole. Na innym fragmencie filmu oglądaliśmy osobę bliską jakiegoś pacjenta, który zostawił kopertę na biurku doktora Garlickiego, a ten schował ją do szuflady.

Z zatrzymaniem Garlickiego ukazanego w filmie jako potwora wiąże się jedna z najpoważniejszych wpadek CBA. Zorganizowano konferencję prasową, na której minister Ziobro wypowiedział słowa mające obrazować triumf Biura: - "Ten pan życia nikogo już nie pozbawi". Zdanie to w gruncie rzeczy było oskarżeniem lekarza o zbrodnię.

Wkrótce miało się okazać, że tak niefrasobliwie wypowiedziane słowa nie miały żadnych realnych podstaw. Musimy zdać sobie sprawę, że minister Ziobro nie mógł sam wymyślić takiego zarzutu. Oparł go na informacji CBA. A to niewątpliwie było nadużyciem. Zbudowano je na oświadczeniach rodziny zmarłego podczas operacji. Wiadomo powszechnie, że takie oświadczenia bliskich rzadko są wiarygodne. Równie skandalicznym wątkiem sprawy doktora Garlickiego jest nadanie operacji kryptonimu "Mengele".

Jedną z tajemnic pozostaje to, kto wymyślił nazwę tej operacji. Podobnie zresztą jak pytanie, jak to się mogło stać, że do sądu przekazano teczkę z nazwiskiem hitlerowskiego zbrodniarza. A przede wszystkim świadczy o tym, że w CBA nie działa właściwy nadzór nad oficerami, którzy mogą popełniać kompromitujące głupoty.

Niewypałem ze strony CBA była również konferencja prasowa poświęcona zatrzymaniu posłanki PO Beaty Sawickiej. Ponieważ zorganizowano ją podczas gorących dni kampanii wyborczej do parlamentu, powszechnie uznano, że Biuro staje się politycznym narzędziem walki przedwyborczej PiS. W czasie trwającego w tych dniach procesu Beaty Sawickiej jej obrońcy, zarówno ci na sali sądowej, jak i obserwatorzy z nią sympatyzujący, podkreślają, że CBA dopuściło się nielegalnej prowokacji. Agent CBA udający gorącego zalotnika wciągnął Sawicką w korupcyjny proceder. CBA tym samym dopuściło się działania na granicy prawa. Nie wiemy też, jak dalece rozwinęły się związki między spełniającym misję Romea z CBA a posłanką PO.
Największą jak do tej pory tajemnicą związaną z działalnością CBA jest sprawa przecieku w tzw. aferze gruntowej. Jak dziś wiadomo, operacja wciągnięcia Andrzeja Leppera w korupcyjną matnię stała się podstawą zarzutów, jakie na początku tego tygodnia wysunęła prokuratura rzeszowska wobec Mariusza Kamińskiego.

Wszyscy spodziewali się, że Donald Tusk wykorzysta zarzuty prokuratury jako pretekst do pozbycia się Kamińskiego. Tymczasem podstawą okazały się jednak kolejne kroki Kamińskiego związane z podejrzeniami o korupcję przy okazji ustawy o grach hazardowych. Zdaniem premiera Tuska stracił on do szefa CBA zaufanie. Dziś jest przekonany, że Kamiński podstępnie atakuje Platformę, stając się walczącym, niebezpiecznym narzędziem PiS. Proces dymisji może trwać nawet kilka miesięcy, bo już dziś Kamiński zapowiada, że nie podda się bez walki. Murem będzie za nim stał prezydent, którego opinii musi zasięgnąć premier.

Odejście dotychczasowego szefa CBA pociągnie za sobą rezygnację wielu funkcjonariuszy Biura. Nie tylko tych na najwyższych stanowiskach, najbardziej zaufanych, ale także tzw. szary personel, gdyż Kamiński cieszył się zaufaniem i niemal wszyscy uważali się za żołnierzy jego armii. I to jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego mimo wszystko o CBA wiemy tak mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska