Wbrew zaklęciom nafciarzy, ogromny wzrost cen ropy nie ma ekonomicznych podstaw. Jasne, zwiększone zapotrzebowanie ze strony Chin jest faktem, jednak za ropnymi suchotami kryje się splot interesów ubijanych dzięki paliwowej gorączce. Szejkowie z OPEC mogą sobie rozkładać ręce lepkie od petrodolarów, pokazując, że podaż ropy pokrywa dziś zapotrzebowanie, jednak z łatwością mogliby przebić cenowy balon zapowiedzią zwiększenia wydobycia, tyle że kosztem swoich astronomicznych zarobków.
Oczywiście, bardziej ucierpieliby światowi spekulanci, tracąc biliony dolarów wpompowane w rynek naftowy, łącznie z zacnymi funduszami inwestycyjnymi, które z usychających giełd papierów wartościowych uciekły na surowcowe, z roponośną na czele.
Niewątpliwie jednak samonakręcający się mechanizm ciągłego podbijania cen ropy uruchomił prezydent Bush inwazją na Irak. Jak mniemam, uczynił to niechcący, cokolwiek głoszą na ten temat tropiciele światowego spisku nafciarzy, sądzę jednak, że kolejny prezydent USA będzie unikał zaogniania konfrontacji z Iranem za każdym razem, gdy wzrost ceny ropy straci impet.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?