Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Próba rzutu krzesłem w prezydenta Komorowskiego. Marek Majcher uniewinniony

Redakcja
Marek Majcher nie pojawił się na sali sądowej.
Marek Majcher nie pojawił się na sali sądowej. fot. Anna Kaczmarz
Zapadł wyrok na Marku Majchrze, oskarżonym m.in. o próbę rzucenia krzesłem w byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.

8 marca 2015 roku Majcher został zatrzymany przez policję. Uczestniczył w manifestacji przeciw Bronisławowi Komorowskiemu, który wtedy przyjechał do Krakowa i przemawiał na Rynku Głównym. Zdaniem prokuratury oskarżony Majcher najpierw wyzywał prezydenta obelżywymi słowami, a następnie, stojąc w odległości 4-5 m od sceny, zamachnął się, chcąc rzucić w niego krzesłem.

We wtorek Sąd Okręgowy w Krakowie wydał wyrok. Majcher został uniewinniony. Skazano go za to, za podszywanie się pod swojego brata Aleksandra na trzy miesiące więzienia. Otrzymał również karę grzywny (4 tys. zł) za używanie wulgaryzmów na wiecu w stosunku do prezydenta.

Autorka: Paulina Piotrowska

Podczas uzasadniania wyroku sędzia podkreśliła, że Majcher jest chory psychicznie, a na wiecu był niepoczytalny. Jednocześnie dodała, że "nie może czuć się bezkarny" za popełnione czyny, dlatego nie zdecydowała się na zastosowanie kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. Sędzia przypomniała także o pięciu wyrokach skazujących, które ciążą na Marku Majchrze, m.in. za jazdę po pijanemu, stosowanie przemocy wobec policjanta, oszustwo. -

Marek Majcher nie pojawił się na sali sądowej.

Podczas pierwszego procesu Majcher opowiadał, jak się zachowywał na wiecu: - Przynieśliśmy krzesło i przekazywaliśmy je sobie z rąk do rąk, podczas półtoragodzinnej manifestacji - opowiadał. Gdy podniósł je w górę, w stronę sceny, zatrzymali go policjanci. - Wrzucili mnie do radiowozu, przeszukali, zawieźli na komisariat. Tam mnie bili po korpusie, obawiałem się o swoje zdrowie i życie - mówił oskarżony.

Miał przy sobie kartę kibica swojego brata, Aleksandra (jedyny dokument). Nie sprostował, że nazywa się inaczej. Swoje imię podał dopiero później. Jak tłumaczył, kiedy podnosił krzesło w górę, był oddalony 15-20 metrów od prezydenta, który stał na scenie. Zaprzeczył, że zamierzał to zrobić.

Dodał, że kiedy policjanci zwrócili mu uwagę, powiedział: „Spoko, panowie, wycofuję się z tym krzesłem” i odszedł, trzymając je przed sobą.

W akcie oskarżenia figuruje jako Marek Majcher. Podczas zatrzymania podawał się za brata, Aleksandra (stwierdził, że tak tytułowali go policjanci, a on nie zaprzeczał ze strachu przed nimi). Czasami przedstawia się też jako Marek Marecki. - To mój pseudonim polityczny – argumentował Majcher. Dodał, że kamufluje się, bo obawia się o swoje bezpieczeństwo w związku z „działalnością antysystemową”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska