Cmentarzysko materiałów ze starych grobów znajduje się tuż obok zakładu kamieniarskiego w jednej z odnóg Białki w Nowej Białej, kilkadziesiąt metrów od głównego nurtu. To popularne miejsce do wypoczynku nad wodą zarówno dla miejscowych, jak i turystów.
- Spacerowałem wzdłuż rzeki i natrafiłem na kamienny krzyż - opowiada pan Stanisław, który poinformował nas o tym znalezisku. - Zaraz obok był drugi, a dalej, na długości chyba ze stu metrów, powyrzucane do rzeki części nagrobków, w tym krzyże, postaci aniołów i Chrystusa.
Pan Stanisław uważa, że to bezczeszczenie pamięci zmarłych i obraza uczuć religijnych. Jako osoba wierząca jest oburzony takim postępowaniem kamieniarzy, którzy zajmują się produkcją nagrobków. - Jak można wizerunek Jezusa wyrzucić do rzeki?- dziwi się. - Części grobów są przecież poświęcone. Powinny być przynajmniej niszczone. Wystarczy przecież kilka razy uderzyć młotem i po sprawie. - To tak, jakby ksiądz starą komżą mył szyby - wtóruje jego kolega, pan Maciej.
Pozostałości po nagrobkach okazały się gratką dla miejscowych dzieci. - Wybierają krzyże z gruzowiska i bawią się nimi - mówi pan Stanisław. - Układają groby. Może chowają pod nimi zwierzęta? To jest po prostu oburzające.
Faktycznie, przy głównym nurcie Białki tkwi kilka wbitych w ziemię krzyży - tak jakby znajdowały się tam czyjeś groby. Proboszcz z parafii św. Marcina w Krempachach był zszokowany informacjami o takim postępowaniu firmy kamieniarskiej. - Tak nie można! Gdzie szacunek dla zmarłych? - pyta ks. Jan Wróbel. - To niedopuszczalne. Można wyrzucać stare nagrobki, ale po zniszczeniu.
Właściciel zakładu zajmującego się produkcją nagrobków w Krempachach przyznaje, że to jego firma składuje na brzegu rzeki części nagrobków i pozostałości po starych grobach. - W ten sposób umacniamy brzeg - wyjaśnia Andrzej Hełdak. - Mamy zgodzę rady wiejskiej.
Przyznaje też, że wyrzucanie krzyży i tablic z nazwiskami zmarłych to po prostu wynik błędu. - Zazwyczaj niszczymy płyty nagrobkowe - zapewnia. - W tej sytuacji doszło zapewne do feralnego niedopatrzenia. To nie jest tak, że się tym nie przejmujemy i po prostu wyrzucamy, co popadnie.
W trakcie rozmowy z reporterem "Gazety Krakowskiej" Andrzej Hełdak zadeklarował, że natychmiast naprawi to niedopatrzenie.
- Rozumiem, że to może oburzać ludzi - przyznaje. - Jak najszybciej się tym zajmiemy i uporządkujemy ten teren. Tak aby nikogo już nie raziło.