Na zajęciach pojawiło się 16 zawodników. Można powiedzieć "sami swoi", bo wśród ćwiczących nie było nowych twarzy. - Na razie mamy tę drużynę, która kończyła rozgrywki jesienią. Muszę chłopaków poznać, zobaczyć, jak wyglądają. Czas pokaże, co będzie dalej - deklaruje Paweł Zegarek.
Na zajęciach zabrakło Sebastiana Gorczycy (uraz), Szymona Maroszka, Damiana Turka i Kamila Macha. Zwłaszcza brak tego ostatniego byłby osłabieniem zespołu, ale niewykluczone, że jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Proszowianki będzie wiosną do dyspozycji trenera. Najpierw musi jednak wrócić do zdrowia. - Kamil w czwartek miał zabieg. Już dzisiaj był w klubie, chociaż jeszcze chodzi o kulach. Myślę, że na początku lutego zacznie spokojne treningi.
Zawodnicy będą się przygotowywać do rundy wiosennej w warunkach jak najbardziej zbliżonych do tych, w jakich odbywają się mecze o punkty. Trener Zegarek nie jest zwolennikiem ćwiczeń w hali. Dlatego, mimo kilkustopniowego mrozu, trenowali w poniedziałek na sztucznym, ale jednak otwartym, zaśnieżonym boisku. Już na pierwszych zajęciach widać było, że duży nacisk będzie kładziony na zajęcia z piłką.
Na 2 lutego drużyna ma zaplanowany pierwszy sparing z Nadwiślanką Nowe Brzesko. Następne będą rozgrywane w kolejne soboty.
Nowy szkoleniowiec nie składa na razie deklaracji co do tego, czy za wszelką cenę drużyna będzie walczyła o awans do IV ligi. Nie ukrywa, że sytuacja po rundzie jesiennej sprawia, że nie wszystko będzie zależało od jego podopiecznych. - Mamy osiem puntów straty do Sokoła Kocmyrzów. Biorąc pod uwagę ilość meczów do rozegrania, jest to trudne zadanie. Musielibyśmy wygrywać wszystko, a Sokół trzy razy przegrać. Jest to zadanie trudne, ale nie niewykonalne. Wiosna ma to do siebie, że nawarstwiają się kartki, mogą się pojawić kontuzje. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. Na pewno będziemy walczyć, a ja bardzo chciałbym, aby zwłaszcza ludzie z Proszowic pokazywali się z dobrej strony - kończy trener Zegarek.