Na zakończonym w czwartek procesie 30-latka przed Sądem Okręgowym w Krakowie prokurator domagał się dla Tomasza G. kary dożywocia. Adwokat prosił o "możliwie łagodne potraktowanie jego klienta". Wyrok zapadnie w najbliższą środę.
Tomasz G. do przestępstwa przyznał się w śledztwie podczas pierwszego przesłuchania po zatrzymaniu przez policję. Opisał wówczas w szczegółach, jak doszło do zbrodni. Twierdził, że nie planował ani napadu, ani rabunku i gwałtu.
- Nie potrafię powiedzieć, co stało się w mojej głowie. Miałem dziewczynę i miałem z nią udane życie erotyczne. Nie wiem, po co poszedłem do sąsiadki - mówił śledczym do protokołu.
Feralnego dnia, 19 sierpnia 2007 r. Tomasz G. rozstał się ze swoją dotychczasową partnerką, od południa pił z kolegami alkohol. Do domu z baru wrócił po północy. Wtedy zakradł się pod dom samotnie mieszkającej sąsiadki, którą znał od dzieciństwa. Wiedział, że kobieta niedosłyszy i nosi aparat słuchowy. Wybił szybę w ganku drewnianego domu i wszedł do środka. Gdy znalazł się w pokoju, kobieta się obudziła.
- Gdy mnie zobaczyła zaczęła krzyczeć: O, Jezu! O, Jezu! Pomocy! Ratunku! Popchnąłem ją i gdy upadła, chciałem stłumić jej wołania. Zarzuciłem jej kołdrę na głowę i przycisnąłem - zeznawał. Zauważył, że przypadkowo podwinęła się nocna koszula 84-latki. Rzucił się na kobietę i ją zgwałcił. Twierdzi, że nie wie, dlaczego. - Miałem świadomość, że robię źle, więc uciekłem. Ona wtedy jeszcze oddychała. Zwłoki następnego dnia znalazła najbliższa rodzina. Zabójca w tym czasie spokojnie na sąsiedniej poseji pracował przy wywozie obornika. - Udało się na miejscu przestępstwa zabezpieczyć wiele śladów, które świadczyły o tym, że to właśnie 30-letni Tomasz G. jest sprawcą zabójstwa i gwałtu - mówiła pani prokurator. Wyliczała, że znalezi0no ślad buta mężczyzny, odcisk jego palca na pękniętej szybie, a spod paznokci pokrzywdzonej wydobyto fragmenty tkanek sąsiada. Tomasz G. uciekając z domu ofiary zgubił tam charakterystyczne okulary.
- Za taką zbrodnię może być tylko jedna kara dożywotniego pozbawienia wolności- dodała. Członkowie rodziny zamordowanej wnosili jeszcze o zadośćuczynienie pieniężne w wysokości 20 tys. zł. Z kolei mecenas Winicjusz Świstacki apelował o łagodniejsze potraktowanie Tomasza G.
- Przyznał się do winy, przeprosił za swoje zachowanie. Wcześniej był tylko karany za jazdę po pijanemu. Miał dobrą opinię w środowisku, pracował zarobkowo. W tej sprawie jest wina to musi być i kara, ale może nie taka surowa- przekonywał.