Temperatura ciut wyżej zera. Wilgoć wisi w powietrzu. Wieczorem gęsta mgła. Rankiem śliska szadź. Aura, przy której można popaść w alkoholizm lub depresję. Albo jedno drugie. I cóż z tego, że kryształki lodu porastające gałązki wyglądają urodziwie. Dla kierowców tyle samo piękne, co niebezpieczne. Za to chmur w nadmiarze. To, co widać za oknem, wprawia człowieka w wisielczy nastrój.
W przyrodzie nie dzieje się prawie nic. Rośliny definitywnie zaczęły zimowy spoczynek. Lasy i łąki opustoszały. Ptaki, które miały odlecieć na dalekie południe czy cieplejszy zachód, już odleciały. Za to dla równowagi pojawili się upierzeni przybysze z Białorusi. Gawrony i wrony, dla których środek Europy jawi się niczym uzdrowisko.
Jeśli chodzi o czworonogi, to kto mógł zapadł w zimowy sen. Choćby nietoperze, świstaki czy popielice. Reszta zaczęła wielką grę o przetrwanie do wiosny. Po lasach łażą złe misie. Chętnie zapadłyby w zimową drzemkę, ale śniegu i mrozu brak. Bez tego nie wejdą do gawry. Pół metra śniegu i tydzień solidnego mrozu, to najlepsza recepta na misiowy sen. Nikt nie kocha przedzimia.
