Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż wśród tych patronów batalionowych wciąż jest komunistyczny generał Edwin Rozłubirski. Na jego grobie też złożono kwiaty w rocznicę Bitwy Warszawskiej. I tym też się spadochroniarze pochwalili, nie zaznaczając jednak, czyje tradycje w ten podtrzymują. Obrońców Warszawy czy komunistycznych najeźdźców?
Edwin Rozłubirski to człowiek wywodzący się ze stalinowskiej Gwardii Ludowej i Armii Ludowej. Był komunistą i swoje przywiązanie do ideologii komunistycznej podkreślał. Po wojnie był oficerem komunistycznego wojska – do początku lat 50 XX w. Powrócił do szeregów w 1956. Za Gierka przeszedł do rezerwy ale wiosną 1981 roku uważając „Solidarność” za zagrożenie dla PRL, zgłosił ponownie swoje usługi Ministerstwu Obrony Narodowej. Zwrócił się w tej sprawie osobiście w specjalnym liście do Wojciecha Jaruzelskiego pisząc: „W tragicznej sytuacji, w jakiej znalazł się Naród Polski – jako komunista, były kombatant i żołnierz nie mogę i nie potrafię pozostawać biernym i bezczynnym”. Jaruzelski był wówczas premierem rządu PRL i ministrem obrony, stąd Rozłubirski uniżenie tytułował go mianem „Premiera Rządu uznanego przez społeczeństwo za Rząd Ocalenia Narodowego”. Jaruzelski ofertę przyjął i z usług Rozłubirskiego w stanie wojennym korzystał. W nagrodę w 1988 Rozłubirski otrzymał awans na generała dywizji.
Czy ci, którzy chwalą się składaniem kwiatów na grobie komunisty w Święto Wojska Polskiego są zorientowani o co chodziło w Bitwie Warszawskiej? A może wciąż się wahają, z którą stroną wydarzeń z 1920 roku naprawdę należy sympatyzować? Wszak Karol Świerczewski, jeden z najważniejszych bohaterów komunistycznej armii, w której służył Rozłubirski, w 1920 roku szedł na Warszawę w szeregach Armii Czerwonej.
Inna rzecz, że budzi zażenowanie, iż taki patron wciąż funkcjonuje w jednostkach sił zbrojnych RP. To rosyjski standard historycznej schizofrenii. U Putina połączenie kultu Stalina i komunizmu z imperialnymi tradycjami białej Rosji to chleb powszedni.
