Był to typowy mecz „o 6 punktów”. Lechia przed nim zajmowała 16., a Puszcza 17. miejsce w tabeli. Wiosną gdańszczanie grają bardzo dobrze, w 3 poprzednich meczach uzyskali 7 punktów, z kolei Puszcza tylko jeden.
Aż siedmiu zmian dokonał trener Tomasz Tułacz w porównaniu z ostatnim meczem Puszczy z Legią. W wyjściowym składzie zostali jedynie Kewin Komar, Piotr Mroziński, Dawid Szymonowicz i Jakub Serafin. Wśród nowej siódemki był debiutujący w Puszczy Jani Atanasov. To zawodnik bardzo dobrze znany na polskich boiskach z występów w Cracovii. Właśnie z niej został wypożyczony do końca sezonu. Mogła dziwić szczególnie nieobecność w „11” Michalisa Kosidisa, najlepszego strzelca Puszczy.
- Nie jesteśmy zadowoleni z tego, jak zaczęliśmy rundę, szukamy rozwiązań, które przyniosą nam punkty – tak tłumaczył zmiany Tomasz Tułacz. – Poza tym, jeżeli nie wyjdziemy zdeterminowani tak jak rywale, to zabieramy sobie szansę na osiągnięcie lepszego wyniku.
I Puszcza zaczęła bardzo zdeterminowana, przez 4 minuty nie opuszczając połowy Lechii. Pierwsze minuty były znaczone wrzutami z autu w wykonaniu Dawida Abramowicza. Pierwszy ofensywny wypad Lechii zakończył się strzałem Bohdana Wjunnyka, z którym poradził sobie Kewin Komar.
A w 6 min kapitalnie strzelał Atanasov i trafił w poprzeczkę! A po chwili strzelał głową Mateusz Cholewiak, ale kapitalną interwencją popisał się Szymon Weirauch. Roman Jakuba nie czekał na rozwój wypadków, tylko z 7 m uderzał, ale piłkę zblokowali obrońcy na róg.
Wreszcie Puszcza dopięła swego za sprawą Piotra Mrozińskiego. Zaczął akcję Atanasov, podał w pole karne do Hermana Barkouskiego, ten zgrał piłkę na róg „piątki”, a Mroziński strzelił po ziemi w „długi” róg i było 0:1. Lechia szybko odpowiedziała, gola strzelił Wjunnyk, ale nie został on uznany z uwagi na spalonego.
Lechia wychodziła jednak z szybki atakami, po jednym z nich nieznacznie pomylił się Maksym Chłań, piłka po jego strzale minęła słupek. W 42 min Dominik Piła w ostatniej chwili uprzedził Dawida Abramowicza, a niechybnie padłby drugi gol.
O mało co nie padła bramka dla Lechii, w doliczonym czasie gry I połowy z wolnego strzelał Tomasz Neugebauer i Komara uratowała poprzeczka!
- Muszę sobie radzić z Meną, na pewno jest to bardzo dobry zawodnik, ale ja jestem od bronienia – komentował w przerwie Piotr Mroziński, który wiedział, że na II połowę już nie wyjdzie.
- Zmiana jest spowodowana moją żółtą kartką – tłumaczył. – Od początku wiedzieliśmy, że musimy wejść lepiej w mecz niż ostatnio i ruszyć na Lechię. Musieliśmy zaryzykować.
W 60 min faulowany przez Eliasa Olssona był Cholewiak i sędzia podyktował rzut karny. Pewnie wykonał „jedenastkę” Artur Craciun i było 0:2.
Lechia była na łopatkach, ale jeszcze walczyła. I w 70 min piłkę po strzale Bobcka głową świetnie wybił spod poprzeczki Komar. Na 5 min przed końcem po rogu główkował Bobcek i z 3 m trafił w poprzeczkę. Stało się jasne, że Puszcza „dowiezie” dobry wynik.
Lechia Gdańsk – Puszcza Niepołomice 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Mroziński 18, 0:2 Craciun 61 karny.
Lechia: Weirauch – Piła, Planna, Olsson, Kałahur – Mena, Kapić, Neugebauer, Chłań (67 Carenko) – Bobcek, Wjunnyk (83 Sezonienko).
Puszcza: Komar – Craciun, Szymonowicz, Jakuba, Mroziński (46 Revenco) – Cholewiak (69 Siplak), Atanasov, Żukow (84 Klimek), Serafin, Abramowicz – Barkouski (84 Kosidis).
Sędziowali: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa) oraz Arkadiusz Wójcik (Warszawa), Jakub Jankowski (Łódź). Żółte kartki: Olsson (26), Kapić (32) - Mroziński (14), Craciun (30), Revenco (47). Widzów: 9139.
