To mógł być kres marzeń krakowianina nie tylko o dobrym wyniku na tym etapie, ale także w całej imprezie. - Udało mi się prowizorycznie zamocować wahacz. Mogłem więc jechać, ale tylko około 50 km/h. I tak przez ponad sto kilometrów. To było straszne – opowiadał Sonik na mecie. – Musiałem jechać bardzo ostrożnie, aby w nic nie uderzyć. Każdy wstrząs mógł pozbawić mnie przedniego zawieszenie - zaznaczył.
Sytuację tę natychmiast wykorzystał - trzeci w klasyfikacji generalnej - Alexis Hernandez. Na ostatnim punkcie kontrolnym Peruwiańczyk miał ponad 40 minut przewagi nad Polakiem. Jechał nie tylko po etapowe zwycięstwo, ale również pozycję lidera. Gdy wydawało się, że nic mu już nie odbierze wygranej, nagle „wystrzelił” z quada i - jak później opowiadał – zobaczył gwiazdy. Awaria – zaledwie 10 km przed metą - załamała go. Gdy dotarł na biwak płakał.
W ten sposób Sonik zameldował się na mecie jako pierwszy, powiększając przewagę nad Hernandezem o ponad 10 minut, a nad Holendrem Keesem Koolenem o blisko 22 minuty. – To cud, że dojechałem – gorąco zapewniał krakowianin. Przed mechanikami teraz ciężka noc.
W sobotę ostatni, 343-kilometrowy odcinek specjalny.
Wyniki III etapu:
1. Rafał Sonik (Polska) 5:57.40
2. Alexis Hernandez (Peru) +10.31
3. Kees Koolen (Holandia) +21.55
Klasyfikacja generalna:
1. Rafał Sonik (Polska) 16:15.43
2. Alexis Hernandez (Peru) +46.50
3. Kees Koolen (Holandia) +53.51
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
Follow https://twitter.com/sportmalopolska