- Czy był Pan świadomy tego w jak tragicznej sytuacji finansowej jest gmina? Jak przyjął Pan słowa prezesa RIO?
- Nie były one dla mnie wielkim zaskoczeniem. W minionym roku wybrałem się do RIO i otrzymałem tam mnóstwo dokumentów ukazujących stan finansowy naszej gminy. Wtedy owszem, byłem bardzo zaskoczony. Przekazana mi wówczas informacja, że najprawdopodobniej gmina dotrwa tylko do końca roku, zwaliła mnie z nóg.
- Czy jako radny poprzednich kadencji, był Pan informowany o zaciąganych w parabankach pożyczkach i leasingu zwrotnym? I czy były one Pana zdaniem uzasadnione?
- Sprawa parabanków wyszła na jaw, tak naprawdę oficjalnie, po publikacji artykułu w „Dzienniku Polskim”. Nie ukrywam, że nieoficjalnie pewne sygnały docierały do mnie już wcześniej. O leasingu zwrotnym jako Rada byliśmy informowani, ale w taki sposób, jakoby to miała być dla gminy korzystna forma kredytowania. Co do zasadności posiłkowania się takim rodzajem pomocy, odpowiem tak: nie uważam, aby jakikolwiek kredyt, nawet najbardziej intratny, był zasadny w sytuacji, kiedy nie powinno się już ich zaciągać, a wręcz przeciwnie, należało szukać oszczędności. Nie trzeba być finansistą, aby zrozumieć, że zaciąganie kredytu w każdym roku kalendarzowym na zbilansowanie deficytu (pomijam już inwestycje) i nie szukanie oszczędności, musi wcześniej czy później skończyć się katastrofą.
- Czy uważa Pan, że Rada (a dokładnie Rada poprzedniej kadencji) jest współodpowiedzialna za obecny stan finansów gminy?
- O to należałoby zapytać cała Radę, nie tylko mnie. Osobiście czuję się współodpowiedzialny za stan finansów gminy, za co zresztą już przepraszałem moich wyborców na Zebraniu Wiejskim i za co chciałbym przeprosić na łamach tejże gazety. Faktem jest, że nie otrzymywaliśmy wszystkich informacji i o wielu sprawach jako Rada nie wiedzieliśmy, ale uważam, że niewiedza nie zwalnia z odpowiedzialności. Poprzedni wójt kierował gminą przez sześć kadencji i to nie jest tak, że wszystkie jego ruchy były złe, wręcz przeciwnie. Pierwsze kadencje uważam za udane, tamtą pracą zaskarbił sobie głosy wyborców i zdobył pełne zaufanie Rady. Niestety późniejsza polityka nie była już taka gospodarna. Sugerowałem byłemu wójtowi szukanie oszczędności w administracji i w oświacie. Po jednym wystąpieniu, w którym postulowałem zamknięcie szkoły w Zegartowicach, do której uczęszczało wtedy 23 uczniów (obecnie jest ich 29 ) i przekształcenie jej w przedszkole samorządowe, zostałem przez dyrekcję tejże szkoły zaproszony ,,na dywanik”... Mój postulat nie spotkał się ze zrozumieniem.
- Kto (lub co) ponosi największą odpowiedzialność za dzisiejszy stan finansów gminy?
- Zgodnie ze statutem gminy to wójt odpowiada za prawidłową gospodarkę finansową Urzędu, a skarbnik jako główny księgowy, czuwa nad prawidłowym wydawaniem pieniędzy. Odpowiedź nie jest jednak tak prosta. Doskonale pasuje tutaj cytat z Biblii” „kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”. Pomijając wójta, Skarbnika, jak i samą Radę, gdzie wina jest przypisana ,,z urzędu” uważam, że winę ponosi niedopracowany system nadzoru i kontroli nad jednostkami samorządu terytorialnego. Dopiero niedawno wprowadzono zapis, że w gminie, która nie odpowiada na wezwania do wdrożenia programu naprawczego, może zostać wprowadzony komisarz. Nasza gmina była wzywana do wdrożenia takiego programu czterokrotnie.
Jest jeszcze jedna kwestia. Chodzi mi o mieszkańców gminy. Uważam, że oni również ponoszą odpowiedzialność, gdyż wszelkie próby szukania oszczędności napotykały na brak akceptacji społecznej. Dlatego uważam, że to nie w głównej mierze od wójta, skarbnika, czy Rady zależy teraz to czy uda się gminę uratować, ale również od mieszkańców. To oni muszą podjąć decyzję, czy chcą ratować gminę i co są w stanie dla tego ratowania poświęcić.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Krótki wywiad: policja ekologiczna dzwoni i pyta „czy pan zrobił coś złego?”