Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard „Kosa” Kosowski. Reaktywacja w Chrzanowie

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Ryszard Kosowski kolejną, choć trwającą jeszcze tylko 2,5-roku kadencję będzie rządził gminą Chrzanów. Tak zdecydowali mieszkańcy w drugiej turze przedterminowych wyborów. Zaufaniem obdarzyło go 5614 osób, czyli 60,43 proc. głosujących. Jaki tak naprawdę jest „Kosa” Kosowski? Czy uważa, że marnował się w ciasnym pokoiku na ul. Grzybowskiego w Chrzanowie, gdzie przez ostatnie 1,5 roku po przegranych wyborach pracował jako wiceszef wydziału promocji starostwa? Czy tęsknił za starym stołkiem i nie mógł się doczekać odwołania Marka Niechwieja?

Nowy-stary burmistrz zgodził się specjalnie dla Czytelników „Gazety Krakowskiej” uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć, jak wygląda jego życie poza aleją Henryka, gdzie mieści się magistrat. Wyznaje, jak wpłynął na niego konflikt z Robertem Maciaszkiem, z którym do niedawna „kopał do tej samej bramki”, a który potem stał się jego głównym konkurentem w walce o stanowisko.

Wreszcie zdradza, jak żona Helena odbiera jego pracoholizm i wyczekuje na wspólne wakacje. Zaprzysiężenie Ryszarda Kosowskiego zaplanowano na 29 marca o godz. 8. Zanim jednak weźmie się do pracy, jak deklaruje, zamierza poświęcić kilka dni tylko dla rodziny. Gdy żona będzie zdobiła wielkanocne pisanki, on wytrzepie dywany. Potem wspólnie napełnią świąteczny koszyczek i ruszą do kościoła, by poświęcić pokarmy, a następnie je spałaszować. Co też jest cenne, przekazał nam zdjęcie, na którym ma 2,5 roczku.


Ciasno trochę w tym pokoiku w starostwie, który przez ostatnie półtora roku dzielił Pan z koleżanką Marzeną.

Ciasno, ale przytulnie. Więcej miejsca do pracy mi nie potrzeba. Spędziłem w starostwie naprawdę dobry czas i wniosłem do pracy na stanowisku zastępcy dyrektora ds. promocji i środków pozabudżetowych tak dużo, jak potrafiłem. To w końcu moje dawne miejsce pracy. W latach 90. miałem swój wkład w tworzenie tej instytucji.

Nie uwierzę jednak, że nie tęsknił Pan za swoim starym fotelem burmistrza przy alei Henryka. Spędził w nim Pan 12 lat.

Tęskniłem. Ale nie fotel tutaj jest ważny, tylko możliwości. Gdy byłem burmistrzem, udało mi się zrealizować sporo inwestycji. Ta funkcja daje taki magiczny klucz, który otwiera wiele furtek. Jednak nie dla własnego interesu, lecz dla mieszkańców. To dla nich chcę pracować i dla tego miasta, które bardzo kocham.

A co z sołectwami? To one miały duży wkład w to, że nie wygrał Pan przedostatnich wyborów z Markiem Niechwiejem.

Faktycznie, rozpoczynając rewitalizację Chrzanowa z unijnych pieniędzy, zaczynałem od ścisłego centrum. Chciałem, by nasze miasto miało piękny Rynek, odnowioną bibliotekę, plac Tysiąclecia, które są jego wizytówką. Byliśmy pionierami w regionie, z których potem czerpali inni: Oświęcim, Olkusz, Trzebinia. O sołectwach jednak nie zapomniałem. Za mojego urzędowania zrobiliśmy ok. 65 kilometrów kanalizacji, odnowiliśmy szkoły, powstały boiska. Największą bolączką naszych wsi są drogi, oświetlenie i chodniki. Tym zamierzam się zająć w tej kadencji.

Ma Pan żal do swego wieloletniego zastępcy, Roberta Maciaszka, że próbował Pana wygryźć ze stołka?

Nie spodziewałem się tego, ale jeszcze bardziej nie spodziewałem się, że podczas kampanii wyborczej będzie próbował przypisać sobie moje zasługi. Przecież przez kilka lat był moim zastępcą. Jego działką była polityka społeczna i oświata, a inwestycje i gospodarka - moją i wiceburmistrz Palki. Nie chcę oceniać publicznie Maciaszka. Powiem tylko tyle, że to typ człowieka, który dąży do celu za wszelką cenę.

Marszałek województwa małopolskiego wyraźnie promował jego kandydaturę w kampanii. Obiecał pomóc w scaleniu działek przy autostradzie A4, co za Pana kadencji było niemożliwe. Panu też będzie przychylny?
Jedne z pierwszych drzwi, do jakich zapukam, to właśnie drzwi marszałka. Mam nadzieję, że obietnice, jakie składał mieszkańcom, to nie tylko deklaracje na potrzeby kampanii. Liczę też, że Robert Maciaszek, jako szef ważnego wydziału w urzędzie marszałkowskim, także będzie przychylny miastu.

Przyglądał się Pan poczynaniom Pana następcy, Marka Niechwieja. Serce bolało, że zamiast sięgać po unijną kasę, on się rozbija samochodem po pijanemu?
Z Markiem Niechwiejem rozmawiałem tylko raz, tuż przed jego zaprzysiężeniem. Poprosił mnie o rozmowę. Dałem mu kilka rad, to wszystko. Faktycznie za jego krótkiej kadencji Chrzanów najadł się trochę wstydu. Myślę, że ten człowiek zupełnie nie był przygotowany do roli burmistrza, a co gorsze, nie chciał się w nią wcielić. Nie zamierzam teraz wbijać mu szpilki ani go oceniać. Robią to sądy. Dajmy człowiekowi już spokój.


Pana zaprzysiężenie zaplanowano na 29 marca. Od wtorku powinien być Pan na urlopie, tymczasem rozmawiamy w Pana miejscu pracy...

Ależ jestem dziś na urlopie. Tyle tylko, że przyszedłem pozałatwiać kilka spraw i uciekam.

Ja współczuję Pana żonie, jeśli zawsze Pan tak spędza urlop.

Faktycznie, Halinka trochę się denerwuje. Zna mnie jednak doskonale i wie, że nie usiedzę na miejscu. W pracę angażuję się na sto procent. Już teraz układam sobie w głowie, co będę robił i od czego zacznę, gdy powrócę na aleję Henryka.

A kiedy był Pan ostatnio na takich prawdziwych wakacjach?

W ubiegłym roku byliśmy z żoną na Mazurach, u przyjaciela. W tym roku obiecałem jej, że w lecie gdzieś ją zabiorę. Postaram się dotrzymać słowa.

Wraz z żoną Haliną dbacie o zdrowie i swoje figury. Często jesteście widywani z kijkami do nordic walking.

Mamy swoją ścieżkę w Pogorzycach i spacerujemy, jak często się da, głównie w weekendy. O swoim wieku mówić nie lubię, ale faktycznie ktoś tam na górze jest dla mnie i żony łaskawy. Siwych włosów nie mam, a co najważniejsze, zapału i sił mi na razie nie brakuje.

Podobno nawet w weekend zabiera Pan do domu teczkę z dokumentami z pracy. Ale w święta chyba Pan odpuszcza?

Zamierzam spędzić ten czas z żoną. Nie lubię malować jajek, ale za to przydam się w tych cięższych porządkach. W sobotę wielkanocną wspólnie pójdziemy do kościoła z koszyczkiem poświęcić pokarmy. Potem odwiedzimy mamę. Będzie jak zawsze miło.

Ryszard Kosowski, pseudonim „Kosa”. Lat 64, żona Halina. Z wykształcenia ekonomista. Poseł na Sejm X kadencji. Burmistrz Chrzanowa od 2002 do 2014 roku. W przedterminowych wyborach w drugiej turze, która odbyła się 20 marca, zwyciężył z Robertem Maciaszkiem, zdobywając 5614 głosów (60,43 proc.). Jego konkurent otrzymał 3676 głosów (39,57 proc.). Frekwencja wyniosła zaledwie 25 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska