- Taki sukces, na tak wysokim poziomie rywalizacji, był sprawą niesamowitą. Nigdy nie zapomnę wygranego meczu po zaciętej walce z Rosją. Radość była tak wielka, że niektórzy z chłopaków płakali ze szczęścia - wspomina. - Cały ówczesny rok był dla mnie szalony, bo wszystko robiłem naraz. Kończyłem liceum, zdawałem maturę, robiłem prawo jazdy oraz zaliczyłem licencję samolotową.
Grę w rugby, mimo sukcesów, Lenartowicz zawsze traktował jako hobby i dobrą zabawę. Największą pasją od najmłodszych lat było lotnictwo. - Całe moje życie jest poświęcone lataniu - twierdzi. Pierwsze loty wykonywał jeszcze w brzuchu mamy, która razem ze znajomym pilotem wybierała się na akrobacje. - Sam zacząłem latać w wieku 14 lat na szybowcach, a dwa lata później przesiadłem się do samolotów. Cała moja familia, od dziadków, jest związana z lotnictwem, ale mnie nikt nie zmuszał do posmakowania tego zajęcia. Wręcz przeciwnie - tłumaczy młody pilot.
Zafascynowany lotnictwem zrobił "magisterkę" z zarządzania transportem lotniczym na uniwersytecie w angielskim Cranfield. - Równolegle przez rok akademicki grałem w zespole Cranfield Rugby Club, występowaliśmy w lokalnej lidze, - opowiada były gracz Juvenii.
Umiejętności Lenartowicza zwróciły uwagę katarskich linii lotniczych i Polak znalazł się w gronie dziesięciu kandydatów zaproszonych na rozmowę kwalifikacyjną do Londynu. Drugi etap rekrutacji odbył się w Dausze i rugbista znalazł się wśród trójki szczęśliwców, którym zaproponowano pracę. W stolicy Kataru Lenartowicz mieszka od listopada.
Praca biurowa w dziale handlowym firmy ma być etapem na drodze do "odmrożenia" licencji liniowej, aby mógł usiąść za sterami dużych samolotów pasażerskich. Do tego potrzebne jest specjalistyczne szkolenie, którego koszt jest szacowany na ok. 50 tysięcy złotych. - Odkładam pieniądze, ale też szukam takich rozwiązań, aby jedna z linii zdecydowała się pokryć za mnie te koszty - planuje Lenartowicz.
Drogę do drużyny Doha RFC przedsiębiorczy Polak utorował sobie już podczas pierwszego rejsu do Kataru, gdy nawiązał znajomość z żoną prezesa klubu. Do zespołu dołączył w przerwie rozgrywek, przed rundą wiosenną, a teraz, w kończącym sezon spotkaniu zadebiutował w wyjściowym składzie.
Priorytetem majętnych firm znad Zatoki Perskiej jest znalezienie fachowców z branży budowlanej, inżynierów, geodetów, kosztorysantów. Co łączy te zawody z grą w rugby? - Koledzy z drużyny powiedzieli, że w ich korporacjach szukają ludzi do pracy. Przy okazji nadmienili, że jeśli ktoś gra w rugby, będzie to dodatkowym atutem - wyjaśnia krakowianin. Kto wie, może wkrótce jego śladem podążą inni Polacy?