40-latek pod koniec 2008 r. poznał kobietę przez internet na jednym z randkowych portali. Używał pseudonimu "mikel", ona zaś - "stokrotka". Z czasem wymienili się telefonami, a nawet zdjęciami, na których byli w samej bieliźnie.
Zdecydowali się poznać osobiście trzy miesiące później. 40-latek skorzystał z uprzejmości znajomego, który wyjeżdżał na kilka dni poza Kraków i zostawił mu klucze do mieszkania. Tam 40-latek zaprosił poznaną kobietę.
Zobacz także: Nowy Sącz: panie za kółkiem też piją. Ta miała 2 promile
- Ale wiesz, ja mam specyficzne pragnienia seksualne. chciałbym być szczery wobec ciebie - ostrzegał w mailach. Dawał do zrozumienia, że ma ochotę na praktyki sadomasochistyczne.
Kobieta stwierdziła, że nie ma nic przeciwko. W końcu się spotkali. Pili alkohol, tańczyli, oglądali filmy erotyczne, uprawiali seks, a wieczorem poszli na spacer. Po spędzonej razem nocy następnego dnia znowu doszło między nimi do zbliżenia.
Jak ustalił sąd, wtedy to "mikel" zwierzył się partnerce, że "lubi seks z wyraźną dominacją". "Stokrotka" odparła, żeby się nie krępował, bo dla faceta jest gotowa zrobić wszystko. Potem pokłócili się o to, że mężczyzna bardziej zajmuje się treściami w internecie, a nie kobietą. Wtedy 40-latek uderzył paskiem nagą partnerkę. Stwierdziła wtedy, że nie życzy sobie takiego traktowania. - Przepraszam, nie chciałem - mówił mężczyzna. I zaproponował seksualne eksperymenty z użyciem różnych przedmiotów - cytryny, strzykawek, igieł. Podczas jednego z nich poważnie uszkodził organy wewnętrzne kobiety (rozerwał tkanki).
- Nie martw się, przecież oboje tego chcieliśmy - uspokajała go 50-latka. "Mikel" proponował partnerce odwiezienie do lekarza, bo cały czas krwawiła. Ona jednak nie chciała. Po tym, jak się pożegnali, dzwonił, pytał jak się czuje i martwił się o jej zdrowie.
Tymczasem "stokrotka" zorientowała się, że jest poważnie uszkodzona i trafiła na oddział chirurgii przy ul. Kopernika. Operacja uratowała jej życie.
Zobacz także: Nowy Sącz: panie za kółkiem też piją. Ta miała 2 promile
Lekarzom zaś powiedziała, że padła ofiarą brutalnego gwałtu. 40-latek został zatrzymany i aresztowany. Groziło mu co najmniej 5 lat więzienia.
- Nie przyznaję się do winy. Wszystko co robiłem z pokrzywdzoną, odbywało się za jej przyzwoleniem i pełną akceptacją. Doszło po prostu do nieumyślnego wypadku - przekonywał.
I to jemu, a nie pokrzywdzonej sąd - najpierw pierwszej, a teraz drugiej instancji, dał wiarę. Sędziowie stwierdzili, że skoro wcześniej kobieta godziła się w mailach na praktyki sado-maso, a "mikel" dzwonił do niej później i martwił się o nią, gwałt jest mało prawdopodobny.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo