Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd według Zbigniewa Ziobry, bank Leszka Czarneckiego i samobójstwo prostego człowieka. Jak stracić dom w państwie prawa (i sprawiedliwości)

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Zdjęcia: Andrzej Banaś, Jan Haubrich i Andrzej Wiśniewski / Polska Press
Stronnicy Zbigniewa Ziobry podkreślają, że jest on kluczową postacią rządu Zjednoczonej Prawicy, bo „tak, jak Gary Cooper z gwiazdą szeryfa zaprowadzał porządek na Dzikim Zachodzie, tak lider Solidarnej Polski odbiera sprawiedliwość z rąk kasty sędziowskiej i oddaje ją w ręce szarych ludzi”. W podobnym celu minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie zagiął parol na Leszka Czarneckiego. Twórca - wartego miliardy - środkowoeuropejskiego imperium finansowo-ubezpieczeniowego miał, wedle ustaleń podległych Ziobrze śledczych, przyczynić się do tragedii wielu tysięcy szarych ciułaczy. 21 sierpnia 2020 r., u schyłku piątego roku „reform sądowych” firmowanych przez Zbigniewa Ziobrę, 70-letnia Stanisława Szymula, powiedziała „sprawdzam”.

FLESZ - Zakup mieszkania coraz droższy

Chorująca na stwardnienie rozsiane emerytka udała się po sprawiedliwość do Sądu Okręgowego w Krakowie. Prezesem tegoż sądu jest od stycznia 2018 roku Dagmara Pawełczyk-Woicka, nominowana przez ministra po odwołaniu poprzedniczki – w celu wdrożenia reform służących przybliżeniu sprawiedliwości szarym ludziom. Oponentem Stanisławy Szymuli i jej męża, Wiesława, w krakowskim sądzie jest, a właściwie był, Getin Noble Bank należący do Leszka Czarneckiego.

Tak się składa, że Zbigniew Ziobro mówi ostatnio o Czarneckim, uważanym przez lata w Polsce i na Zachodzie za gwiazdę rynku finansowego, bardzo dużo i źle. Niedawno poinformował, iż podległa mu prokuratura wystąpiła z wnioskiem o postawienie twórcy takich instytucji, jak Idea Bank, Open Finance, czy wspomniany Getin Noble Bank, zarzutów związanych z aferą GetBack. Chodzi o doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem klientów Idea Banku na sumę 130 mln zł.

"Ta afera pokazuje, że nie może być tak, że osoby niezwykle wpływowe mogą czuć się bezkarne, kiedy dopuszczają na przestępstw, zwłaszcza w stosunku do bardzo wielu Polaków. Prokuratura, którą kieruję, zawsze będzie w sposób pryncypialny kierować się właśnie takimi zasadami - wobec każdego" - zapewnił minister sprawiedliwości.

Obserwatorzy sceny politycznej od razu uznali to wystąpienie za element walki Ziobry o pozycję w Zjednoczonej Prawicy: - Oto ja, strażnik prawa i sprawiedliwości, nie ugnę się przed nikim i gotów jestem uruchomić całą kontrolowaną przez siebie machinę w celu ochrony strzeżonych wartości. Można to rozumieć jako klasyczny slogan dla ludu. Ale też jako ostrzeżenie dla Kaczyńskiego i reszty towarzyszy z PiS twierdzących, że „koalicjanci powinni znać swoje miejsce”.

Co to ma wspólnego ze Stanisławą Szymulą z Zabierzowa? Wszystko. Rządzący nami politycy zapewniają bowiem żarliwie, że robią wszystko z myślą o dobru szarego człowieka, jak ona. Ufając tym zapewnieniom Stanisława szła 21 sierpnia do krakowskiego Sądu Okręgowego pełna jak najlepszych myśli.

Co się takiego stało, że po powrocie do domu postanowiła popełnić samobójstwo?

Rodzina do oprawienia

Nazwisko Szymulów może być znane części naszych Czytelników, a to dlatego, że dokładnie 9 lat temu pisaliśmy szeroko o krętactwie, którego ofiarą padli. Temat podchwyciły radio i telewizja i tragedią chorej na stwardnienie rozsiane emerytki, jej męża Wiesława i syna Wiktora zaczęły żyć miliony Polek i Polaków. Przypomnijmy podstawowe fakty.

W maju 2009 roku 60-letnia wówczas Stanisława Szymula, wobec piętrzących się przez chorobę (własną i syna) problemów finansowych, szukała kogoś, kto udzieliłby jej szybkiej pożyczki. W internecie znalazła ogłoszenie 28-letniego Rafał K. spod Warszawy. W tajemnicy przed bliskimi telefonicznie uzgodniła z nim warunki: K. miał jej pożyczyć 40 tys. zł pod zastaw domu i działki, spłata w ratach miała trwać 3 lata. Mężczyzna zażądał zabezpieczenia w formie aktu notarialnego. Jak się okazało, w mediach społecznościowych informował kompanów żyjących z lichwiarskich pożyczek oraz chamskich wyłudzeń mienia, że znalazł kolejną rodzinę „do oprawienia”. Używajhąc tego myśliwskiego określenia, miał na myśli - najdelikatniej rzecz ujmując – wyzyskanie trudnego położenia Szymuli i/lub wprowadzenie jej w błąd.

U notariusza Stanisława podpisała – w tajemnicy przed mężem (działkę z domem odziedziczyła przed ślubem) - przygotowane wcześniej na zlecenie Rafała K. dokumenty. Przyznaje dziś, że nie do końca rozumiała kluczowe sformułowania. Poza tym towarzysząca pożyczkodawcy kobieta zapewniła ją, że „te akta zostaną odkręcone po spłacie całej kwoty”.

Po pewnym czasie, choć nie od razu, miało się okazać, że to nie był wcale „akt zabezpieczenia pożyczki”, lecz akt… sprzedaży domu wartego wraz z działką ok. miliona złotych – za 120 tys. zł.

Dlaczego sprawa nie wypłynęła od razu? Bo Stanisława otrzymała do ręki 36 tys. zł (K. odliczył koszty notariusza) i - jak zapewnia - nie zdawała sobie sprawy, że w świetle prawa sprzedała dom, tym bardziej, że „nabywca” przez rok się w ogóle nie upominał się o nową własność (choć w umowie widniał zapis, że przejmie dom w ciągu miesiąca). Na kartce sporządził natomiast harmonogram spłat rzekomej pożyczki. Kobieta ukryła papiery w szafie i nie pokazywała nikomu.

Wiosną następnego roku jej mąż podreptał do krakowskiego starostwa po mapkę geodezyjną, bo planował budować garaż. Urząd nie chciał wydać dokumentu, bo „właścicielem domu jest ktoś inny”. Zdziwiony Wiesław opowiedział o tym żonie. Ta przyznała wreszcie, że zaciągnęła pożyczkę, której zabezpieczeniem jest nieruchomość. - Ale przecież nie sprzedałam domu! – zapewniła.

Okna wymontowane jesienią w 18. urodziny syna

Szymulowie skierowali do sądu pozew o unieważnienie transakcji sprzedaży. Prawnicy wyjaśniali, że szanse na wygraną są – ale raczej niewielkie. Przecież Stanisława podpisała u notariusza stosowny dokument, uprzednio potwierdzając, że jego treść została jej odczytana i jest dla niej zrozumiała.

Rafał K. przekonywał w sądzie, że gdzieś znalazł ogłoszenie Stanisławy o sprzedaży domu i postanowił na nie odpowiedzieć; mimo poszukiwań, takiego ogłoszenia nie udało się jednak nigdzie odnaleźć. K. twierdził też, że dał Szymuli za dom 350 tys. zł gotówką. - Czy ma potwierdzenie przekazania tak sporej kwoty? – spytał sąd. - Nie. Gdzieś zgubiłem, może wyrzuciłem – odparł „nabywca” domu Szymulów .

W reakcji Stanisława pokazała sądowi harmonogram spłat pożyczki, który wręczyła jej po feralnej wizycie u notariusza towarzyszka Rafała L. Koronnym argumentem Szymuli na to, że „to od początku miała być pożyczka”, były jednak dowody spłaty kolejnych rat – w terminach wskazanych w harmonogramie.

Wprawdzie K. zapewnił, że w życiu nie widział tego harmonogramu, ale krakowski Sąd Okręgowy uznał jego zeznania za niespójne, wewnętrznie sprzeczne i w konsekwencji – niewiarygodne. Sędziowie doszli do wniosku, że kobieta nie zdawała sobie sprawy ze skutków aktu notarialnego: cały czas była pewna, że po spłaceniu długu odzyska dom. W tym przekonaniu podtrzymywali ją i K., i jego towarzyszka. Dlatego wyrok był dla Szymulów korzystny: sąd uznał akt sprzedaży domu za nieważny.

W tzw. międzyczasie sprawa stała się medialna. Rafał K. zamieścił w prasie ogłoszenie, iż za darmo wynajmie „piękny dom pod Krakowem grupie przynajmniej ośmiu studentów lub innych osób, których sposób bycia jest głośny". Szymulom wysyłał esemesy typu: "Lubisz nękać ludzi, gnoju? To teraz się ciebie ponęka i twoją rodzinę również. Znam ich wszystkich".

Cel był oczywisty: skłonienie Szymulów do opuszczenia posesji. Z tego samego powodu, już po wybuchu afery, K. wynajął ekipę Ukraińców, która przeprowadziła „remont”, demontując u progu jesieni wszystkie okna – po czym znikła. Potem „biznesmen” zapowiedział jeszcze „deratyzację i dezynfekcję”.

- Okna zabrali nam w październiku 2011 roku, w moje 18 urodziny – wspomina syn Szymulów, Wiktor. Na jakiś czas rodzina wyniosła się do kuzynów (w domu było przeraźliwie zimno), ale zlitował się Kazimierz Czekaj, radny wojewódzki, prezes Jurajskiej Izby Gospodarczej (zginął kilka lat później w wypadku samochodowym). Pomogła też Caritas. Na zimę udało się wstawić część okien, resztę uszczelnili styropianem.

Wydawało się, że po unieważnieniu przez Sąd Okręgowy feralnej umowy sprzedaży gehenna wreszcie się skończy. Sąd Apelacyjny całkowicie zmienił ten wyrok – na korzyść Rafała K. Sędziowie Piotr Rusin, Teresa Rak, Grzegorz Krężołek uznali, że Stanisława zdawała sobie sprawę, że podpisuje akt sprzedaży domu, a nie zabezpieczenie – dlatego feralna umowa pozostaje ważna.

Po skardze Szymulów Sąd Najwyższy uchylił ów (prawomocny) wyrok i nakazał rozpatrzyć sprawę jeszcze raz, wskazując na liczne fakty wskazujące, iż K. wyzyskał oczywisty błąd Stanisławy. Drugi proces zakończył się w 2013 roku wyrokiem korzystnym dla emerytów: sąd prawomocnie unieważnił feralną umowę sprzedaży domu. Ale szybko okazało się, że jest… kolejna: już po unieważnieniu pierwszego (niekorzystnego dla Szymulów) wyroku Sądu Apelacyjnego, a przed wydaniem kolejnego (korzystnego dla rodziny) Rafał K. sprzedał nieruchomość warszawskiemu biznesmenowi. Po dwóch latach sąd doszedł do wniosku, że panowie działali w zmowie, by utrudnić odzyskanie posesji przez prawowitych właścicieli – i unieważniła także tę transakcję.

Szymulowie myśleli, że ten wyrok kończy gehennę, ale okazało się, że jeszcze w 2009 r. Rafał K. zaciągnął pod hipotekę domu Szymulów 506 tys. zł pożyczki w Getin Noble Banku; wraz z innymi kosztami hipoteka ta opiewa dziś na blisko 900 tys. zł. I jest to problem… Stanisławy i Wiesława .

Bank zwycięża w sądzie, Stanisława idzie się zabić

W 2017 roku prokuratura oskarżyła Rafała K. o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która miała dokonać 60 przestępstw. Chodzi m.in. o wyłudzenie od 155 osób 10 mln złotych, a także zaciągnięcie przez K. od 23 osób ponad 2,7 mln zł pożyczek (których nie miał zamiaru spłacić). Biznesmen miał także wyłudzić prawa do 12 nieruchomości i mieszkań o łącznej wartości ok. 1,5 mln zł. Wszystkie – podobnie jak u Szymulów - obciążył hipotekami pod pozorem pożyczek.

Po długotrwałym boju, w styczniu 2020 r., Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy unieważnił na wniosek Szymulów wpis w hipotece ich domu i kazał go wykreślić. Pełnomocnicy Getin Noble Banku przekonywali, że w momencie, gdy dokonano wpisu Rafał K. był formalnie właścicielem nieruchomości, co znajdowało potwierdzenie w księgach wieczystych. Bank nie mógł przewidzieć, że notarialny akt sprzedaży zostanie później unieważniony. Z tego powodu nie może być stratny.

Decydujące znaczenie ma tu – zdaniem banku - akcentowana w orzecznictwie sądów rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych. Czyli domniemanie, że to, co zostało wpisane do ksiąg, jest zgodne ze stanem rzeczywistym. Wiąże się z tym druga kluczowa zasada: ochrony zaufania do dokonywanych czynności prawnych i praw jawnych.

Krakowski sąd rejonowy nie podzielił tej argumentacji. Powołując się na orzecznictwo Sądu Najwyższego wskazał, że bank mógł się z dowiedzieć z innych źródeł (niż księgi wieczyste), że z domem Szymulów jest coś nie tak. Można mu więc zarzucić brak należytej staranności przy dokonywaniu zabezpieczenia pożyczki.

„Postępowanie dowodowe wykazało, że to Rafał K. przedstawił operat szacunkowy oraz prawdopodobnie przedstawił pracownikowi OF sporządzone wcześniej zdjęcia nieruchomości. Oświadczenie o oględzinach nieruchomości zostało sporządzone w Warszawie, a nieruchomość jest położona w Zabierzowie. Wobec treści zeznań świadków sąd podjął wątpliwości co do dokonania rzeczywistych oględzin. Ponadto o braku należytej staranności profesjonalisty na rynku finansowym wskazywać może również fakt, że przedłożony przez Rafała K. operat szacunkowy wskazywał na wartość nieruchomości prawie dwukrotnie przewyższający kwotę wskazaną w umowie sprzedaży z maja 2009 r., a kwota ta znacznie odbiega od wartości ustalonej przez biegłego” – czytamy w uzasadnieniu styczniowego wyroku sądu I instancji.

- Jest wręcz nieprawdopodobne, by ktokolwiek w imieniu banku oglądał nasz dom przed udzieleniem pożyczki Rafałowi K. A gdyby oglądał, toby się zorientował, że mieszkają w nim inni właściciele – stwierdza Wiktor. Wyrok sadu rejonowego wydał mu się nie tylko sprawiedliwy, ale i w pełni logiczny. - Skoro wpis do hipoteki o zabezpieczeniu pożyczki został dokonany na podstawie aktów notarialnych unieważnionych przez sąd, to każdy rozsądny człowiek powie, że i ten wpis winien być unieważniony – uważa.

Bank złożył jednak apelację do Sądu Okręgowego w Krakowie. I ten – w rzadko spotykanym tempie – nie rozpatrzył odwołanie zgodnie z argumentacja bankowców. Sąd odwoławczy (Renata Stępińska, Joanna Czernecka i Anna Kruszewska), ustalił m.in., że doszło do oględzin domu przed udzieleniem pożyczki, co oznacza, że bank dochował staranności. Dlatego już na pierwszej rozprawie zapadł wyrok, zgodnie z którym wpisu na hipotece nieruchomości Szymulów na pozostaje w mocy.

Po wysłuchaniu tej sentencji Szymulowie wrócili do domu załamani. 11 lat walki o sprawiedliwość, a ta… - No, właśnie. Gdzie się podziała? – pyta Wiktor. Tamtego dnia nie poszedł z rodzicami do sądu, bo wyrok potwierdzający ustalenia pierwszej instancji wydawał mu się formalnością.

- Zadzwoniłem po południu do taty. Powiedział, co się stało. Coś mnie tknęło. Pojechałem do Zabierzowa – relacjonuje Wiktor, który mieszka i pracuje w Krakowie. Na miejscu usłyszał, że mama poszła się położyć. Nie chciał jej przeszkadzać, ale znowu „coś” kazało mu do niej wejść. Utulić, pocieszyć.

- Dzięki temu zauważyliśmy, że połknęła całe opakowanie środków nasennych. Tylko dlatego udało się ją odratować – opowiada. I pyta: Czemu Sąd Okręgowy skazał moich rodziców ich na takie cierpienie?

Wszyscy chcą się tego dowiedzieć z uzasadnienia wyroku – by złożyć skargę do Sądu Najwyższego. Uzasadnienie miało być ponoć gotowe w połowie września, ale sędzia Stępińska poszła na urlop.

Mec. Olgierd Gołębiowski, pełnomocnik Stanisławy, jest głęboko przekonany, że Sąd Okręgowy wydał wyrok niesłuszny: podszedł do sprawy czysto formalistycznie, nie bacząc na okoliczności.

Jego zdaniem, takie podejście jest trudne do obrony, zwłaszcza że w ciągu ostatnich kilkunastu lat media, a następnie organy państwa ujawniły, napiętnowały i ukarały wielu przestępców działających na rynku finansowym, twórców piramid, parabanków itp. Krakowscy prawnicy wskazują też na bezprecedensowe wyroki krakowskiego Sądu Apelacyjnego (a także Okręgowego) dotyczące lichwiarskich pożyczek. Sędziowie odrzucali w nich formalistyczną argumentację lichwiarzy, stając po stronie ofiar. Odwoływali się przy tym wprost do zapisanych w Konstytucji zasad współżycia społecznego.

- Co w tej sprawie jest ważniejsze: interes i ochrona banku udzielającego pożyczki panu, który – jak się ukazało – nie był nigdy rzeczywistym właścicielem nieruchomości, czy schorowanej emerytki, która padła ofiarą nieuczciwych praktyk tegoż pana? – pyta retorycznie mecenas.

Rafał K. przeprasza i prosi o rozłożenie długu na raty

Zanim w 2017 r. prokurator zajął Rafałowi K. majątek, pożyczkowy wehikuł sprawcy tragedii Szymulów działał znakomicie. Bank mógł wtedy bez problemu wyegzekwować cały dług. Nie zrobił tego. Teraz – teoretycznie – powinni to zrobić Szymulowie.

- Ale on formalnie jest goły. Nawet lexus, którym przyjeżdżał do sądu, nie jest jego – opisuje Wiktor.

Przypomina, że aparat państwo ma w tej sprawie wiele za uszami: zanim sprawa stała się medialna, krakowska prokuratura „nie dopatrzyła się w działaniu K. znamion czynu zabronionego” i błyskawicznie umorzyła śledztwo. Dopiero po tekstach Dziennika Polskiego i Gazety Krakowskiej, z których wynikało, że K. przeprowadził w kraju więcej podobnych transakcji, śledczy zaczęli ponownie analizować akta. Efektem był wspomniany akt oskarżenia.

Rafał K. stanął też przed sądem pod zarzutem nękania Stanisławy, Wiesława i Wiktora Szymulów. Sprawa trafiła do… Grodziska Mazowieckiego, bo K. przedstawił zaświadczenie lekarskie, z którego wynikało, że chorobliwa otyłość uniemożliwia mu dojazdy do Krakowa.

- Ta sama otyłość nie przeszkadzała mu wcześniej regularnie bywać w Zabierzowie, w celu nękania nas – mówi zbulwersowany Wiktor. Dodaje, że jako pokrzywdzeni musieli się tłuc setki kilometrów do Grodziska, przy czym większość rozpraw spadło z wokandy, bo K. przedstawiał przeróżne zaświadczenia, licząc najwyraźniej na przedawnienie sprawy. Ostatecznie sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu oraz obowiązek zapłacenia każdemu z trójki pokrzywdzonych po 10 tys. zł.

Ostatnio Rafał K. przysłał pokrzywdzonym przeprosiny. List do Wiktora brzmi tak (pisownia oryginalna):

„(…) Nie zdawałem sobie sprawy, że naruszam przepisy prawa a przede wszystkim że w ten sposób krzywdzę Pana oraz Pana Rodziców. Dopiero wyrok Sądu pierwszej instancji dał mi dużo do myślenia. Sąd doskonale uzasadnił dlaczego źle robiłem, wskazał co źle robiłem i że w ten sposób naruszyłem prawo. Przeprosiny te są szczere, wynikają z mojego poczucia winy, ze zrozumienia błędu. (…) gdybym mógł cofnąć czas to na pewno postąpiłbym inaczej. Mam nadzieję, iż przyjmie Pan moje przeprosiny i mi wybaczy...

Proszę też o przesłanie numeru konta do wpłaty zadośćuczynienia. Jestem obecnie w bardzo złej kondycji finansowej, ale z uwagi na świadomość że naprawdę wyrządziłem Państwu krzywdę nie zamierzam uchylać się od naprawienia szkody (…). Chociaż tyle mogę zrobić (…). Byłbym wdzięczny gdyby zgodził się Pan na rozłożenie kwoty 10 tys. zł na raty po 1000 zł miesięcznie - podobną prośbę kieruję do Pana rodziny, będę miał wówczas łącznie 3 tysiące miesięcznie do spłaty, jednorazowo będzie to bardzo trudne dla mnie. Raz jeszcze za wszystko bardzo przepraszam...”

Po zaciągniętej przezeń „na dom Szymulów” półmilionowej pożyczce z Getin Noble Banku ślad zaginął. Tymczasem ów bank, zajmujący 46. miejsce w zestawieniu firm o największych przychodach w Polsce (prawie 8,6 mld zł w 2019 ro., nieznacznie mniej od sieci Żabka i Banku Gospodarstwa Krajowego, a więcej od BGŻ Paribas i Eurocashu) – z prawomocnym wyrokiem w ręku domaga się od Stanisławy Szymuli realizacji hipoteki stanowiącej równowartość jej 70-letnich dochodów.

Tak to wygląda z punktu widzenia prostego człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska