Pomoc dla powodzian. Ratownicy z Nowego Sącza wyjechali na zalane tereny
Siedmiu ratowników Sądeckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz czterech ratowników z Fundacji Instytut Ratownictwa na Wodach Górskich i Powodziowych w Podegrodziu już w poniedziałek, 16 września, udało się do Nysy.
- Koledzy z tamtejszego WOPR-u poinformowali nas, że może dojść do przerwania wałów, a wówczas będzie potrzebna pomoc. Nie zastanawialiśmy się długo. Mieliśmy duże doświadczenie w akcjach podczas powodzi, wiedzę i potrzebny sprzęt. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę – mówi Dariusz Gerhardt, prezes Sądeckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Plan był taki, że udamy się do Nysy. Jednak w trasie przeczytaliśmy w social mediach na apel o pomoc w Lewinie Brzeskim. Nawigacja pokazywała, że to jedynie 13 minut od nas, więc zdecydowaliśmy, że jedziemy tam. Dotarcie do tego zalanego przez Nysę Kłodzką miasta zajęło nam 3,5 godziny.
Jak się okazało, decyzja podjęta przez ratowników sądeckiego WOPR, była trafna. Do Lewina Brzeskiego dotarli około 2 w nocy i okazało się, że byli pierwszymi ratownikami z odpowiednim sprzętem. Natychmiast podjęli działania. Ewakuowali mieszkańców, którzy byli na to gotowi. Innym dostarczali żywność i wodę, jeszcze innym potrzebne leki. Wraz z mijającymi godzinami przybywali kolejny ratownicy i medycy. Sytuacja była trudna.
- Woda może nie była wysoka, ale nurt wartki, który podcinał nogi. W takich warunkach o tragedię nie trudno. Gdybym miał porównać sytuację zastaną w Lewinie, to była ona podobna do tego, co zastaliśmy w 2010 roku w Muszynie – dodaje Gerhardt.
Dramatyczna sytuacja mieszkańców. Walka na śmierć i życie z żywiołem
Trudniejszymi momentami były te, gdy w grę wchodziło ludzkie życie. Sądeccy ratownicy uczestniczyli wraz z innymi służbami w dwóch takich akcjach. Pomagali przy udzielaniu pomocy osoby po zatrzymaniu krążenia oraz drugiej, u której wystąpił atak padaczki. Obie osoby po udzieleniu pomocy zostały przekazane w stanie stabilnym służbom medycznym i odwiezione do szpitala.
- Widzieliśmy ogrom tragedii, który potrafi załamać niejednego. My jednak mamy satysfakcję, że mogliśmy realnie pomóc, podzielić się wiedzą i zyskać nowe doświadczenie – zaznacza prezes sądeckiego WOPR. - Wróciliśmy do domów zmęczeni, ale cali i zdrowi. Czego niestety nie można powiedzieć o naszym sprzęcie.
W czasie jednej z akcji ewakuacyjnej doszło do uszkodzenia pontonu ratowniczego, a w drodze powrotnej poważnej awarii uległo specjalistyczne auto ratownicze 4x4 Nissan Patrol. Ponton najprawdopodobniej da się uratować, gorzej z samochodem. Tu konieczna jest wymiana silnika, która może kosztować nawet 40 tys. zł. Sądecki WOPR będzie musiał znaleźć na to środki zewnętrzne, bo w akcji ratowniczej na Dolnym Śląsku brali udział całkowicie bezpłatnie.
Podobnie jak dziewięciu ratowników z Grupy Krynickiej GOPR, którzy na Dolny Śląsk zabrali ze sobą dwa samochody ratownicze, dwa pontony oraz quada. Zostali zadysponowani do Lądka-Zdroju, gdzie zajmowali się m.in. ewakuacją osób znajdujących się w trudno dostępnym i zagrożonym terenie. Niejednokrotnie musieli udzielić pomocy medycznej osobom jej potrzebującym, gdzie dojazd innych służb nie był możliwy. Mieszkańcom, którzy nie chcieli opuścić swoich domów i zostali przez wodę odcięci od świata, dostarczali leki, żywność, wodę i inne niezbędne produkty. Przeszukiwali też m.in. pustostany, zawalone budynki gospodarcze, wraki samochodów a także rejon rzek i zalanych terenów w poszukiwaniu osób poszkodowanych.
Ratownicy WOPR i GOPR wrócili już na Sądecczyznę, za to na Dolny Śląsk zadysponowano czterech strażaków z Komendy Miejskiej PSP w Nowym Sączu oraz sześciu policjantów z KMP w Nowym Sączu.
- Nasi strażacy działają w dwóch zespołach, które przemieszczają się tam, gdzie są potrzebne. Jeden przy pomocy drona patroluje wały przeciwpowodziowe. Drugi obsługuje specjalistyczną pompę dużej wydajności. Po trzech dobach następuje wymiana strażaków i kolejni z naszej jednostki ruszają na Dolny Śląsk – wyjaśnia st. bryg. Paweł Motyka, komendant miejski PSP w Nowym Sączu.
Policjanci także pomagają
Natomiast czterech policjantów z Wydziału Prewencji i dwóch z Wydziału Ruchu Drogowego wspierać działania służb na terenie powiatu kłodzkiego. Policjanci z Nowego Sącza w podejmowanych działaniach wykorzystują radiowozy terenowe z napędem 4x4, będące na wyposażeniu sądeckiej komendy, które są niezwykle przydatne podczas służby w tych trudnych warunkach.
- Jednocześnie nasi mundurowi w trakcie służby, dbają o porządek, w rejonach zagrożonych nie dopuszczając do przejawów łamania prawa, aktów wandalizmu lub kradzieży oraz czuwają nad bezpieczeństwem w ruchu drogowym – dodaje kom. Justyna Basiaga, oficer prasowy KMP w Nowym Sączu.
- Hotel milionera nad Jeziorem Rożnowskim przyciąga celebrytów
- To miejsce nad Jeziorem Rożnowskim zmieniło się nie do poznania
- To tutaj uczestnicy "Sanatorium miłości" balowali. Jest jak w pałacu
- Park Terapeutyczny z amfiteatrem i tężnią solankową. To będzie turystyczny hit
- Remont ratusza pochłonie około 20 milionów złotych i potrwa do 2025 roku
- Wspaniałe krynickie wille. To prawdziwe perełki architektoniczne w szwajcarskim stylu
Darek kocha motoryzację. W garażu trzyma lincolna z 1974 roku. To ponad 2 tony wagi. Ile pali?
