O tym, że Wisła we Wrocławiu nie zdobyła nawet punktu, przesądziła akcja z końcówki spotkania, gdy gola strzelił Joan Angel Roman. Piłkarz Śląska w polu karnym „Białej Gwiazdy” był akurat z tej strony, za którą odpowiada Sadlok. Piłkarz ma jednak swoje zdanie na temat okoliczności straty tego gola.
- Oglądaliśmy tę sytuację bezpośrednio po meczu z chłopakami - mówił po wyjściu z szatni Sadlok. - Przede wszystkim w ogóle nie powinno dojść do dośrodkowania w nasze pole karne. Z boku boiska byliśmy w przewadze i akcja powinna zostać tam przerwana, a już w „szesnastce” byliśmy jeden na jeden. Nie wiem, jak jest odbierana ta bramka, ale uważam, że pod względem taktycznym nie było tam wielkich błędów w polu karnym. Po prostu przegraliśmy pojedynek. Piłka spadła, Roman fajnie się zabrał i strzelił.
Sadlok bardzo żałował, że ten gol padł, bo z gry na to się nie zanosiło. - Czuliśmy na boisku, że mamy przewagę - mówi piłkarz. - W dodatku gola dostaliśmy w takim momencie, kiedy ta nasza przewaga rosła i wydawało się, że to my za chwilę przechylimy szalę na swoją stronę. To był fragment, gdy Śląsk już tylko wybijał piłkę, a my cały czas atakowaliśmy. Tyle, że gospodarze zdołali wyprowadzić ten jeden skuteczny atak, który przesądził o wszystkim.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska