
Z kolei Stanisław Smektała, właściciel Yogiego nim wybuchła afera, nie zauważył wcześniej, by pies przeszkadzał sąsiadom.
- Nie wiedziałem o żadnym konflikcie. Któregoś dnia po prostu zapukała do mnie policja z pytaniem, czy pies nie jest za głośno. Nie był. Ale sprawa i tak została skierowana do sądu - opowiada Smektała.
Czytaj dalej --->

Jego zdaniem państwo W. specjalnie pobudzają psa. To właśnie dlatego Yogi ma na nich szczekać.
- On szczeka głównie wtedy, gdy pani W. pojawia się z grabiami na horyzoncie i grabi pod naszym płotem. Być może chciała kiedyś nastraszyć psa i groziła mu kijem. Nie wiem. Ale grabi cały czas latem, jesienią. Dodatkowo mają zamontowane odstraszacze zwierząt. Ponoć ich nie włączają - opowiada.
Czytaj dalej --->

Sąsiedzki konflikt państwa W. ze Stanisławem Smektałą w 2017 roku przeniósł się na salę sądową. Będąc obserwatorem, ma się wrażenie, że konfliktem zmęczeni są już świadkowie i sam sędzia, który raz po raz starał się odżegnać konflikty sąsiedzkie i skupić na tym, czy pies szczeka.
Czytaj dalej --->

Oskarżyciel posiłkowy na jednej z rozpraw przepytywał świadków, czy w 2016 roku miesiąc po miesiącu, dzień po dniu, godzina po godzinie słyszeli szczekanie psa. Większość odpowiadała, że nie pamięta, że nie notują sobie tego.
Na kolejnej odtwarzali nagrania, gdy Yogi szczeka.
Czytaj dalej --->