Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Ciastoń (UKP Unia): Oczekiwanie na sukcesy jest trudniejsze od najcięższego treningu

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Uśmiech na twarzy Sebastiana Ciastonia po udanym wyścigu na 400 m stylem zmiennym był jak najbardziej uzasadniony.
Uśmiech na twarzy Sebastiana Ciastonia po udanym wyścigu na 400 m stylem zmiennym był jak najbardziej uzasadniony. Fot. Jerzy Zaborski
- Trzeba mieć w sobie sporo pokory i cierpliwości zanim ciężka praca wyda pierwsze owoce – mówi 18-letni Sebastian Ciastoń, pływak SMS Oświęcim.

- Oświęcim wygrał zimową ligę SMS, a Pan został uznany najlepszym zawodnikiem w stylu zmiennym. Zaskoczenie?
- Z pewnością. Przed zawodami nie zakładałem takiego sukcesu. To wyróżnienie będzie on dla mnie bodźcem do dalszej pracy, a muszę przyznać, że potrzebowałem jakiegoś sukcesu.

- Który wyścig był dla Pana najlepszy?
- Zdecydowanie na 400 m stylem zmiennym. Poprawiłem w nim życiówkę aż o 6 sekund! Kiedy po zakończeniu zawodów spojrzałem na tablicę wyników, odniosłem wrażenie, że zegar się zepsuł i pokazuje zły czas. To była jednak prawda. Na 200 metrów, tym samym stylem, byłem drugi. Przegrałem tylko nieznacznie z Kacprem Piotrowskim z SMS Warszawa-Bielany. Jednak wynik z 400 metrów był tak wybitny, że postawił mnie najwyżej w hierarchii zmiennistów.

- Walka w lidze SMS to także szukanie punktów dla drużyny. Czy pływał Pan też innymi stylami?
- W oświęcimskiej szkole brakuje grzbiecistów, a - skoro ten styl jest jednym z czterech obowiązujących w stylu zmiennym – ścigałem się także w grzbiecie, na 100 i 200 m, plasując się poza jednak podium. Wystąpiłem też w sztafecie zmiennej 4x100 m. Rozpoczynałem ją właśnie stylem grzbietowym. Jako przymusowy ochotnik zacząłem ją na trzeciej pozycji, ale potem koledzy trochę podgonili i ostatecznie zakończyliśmy ją na drugim miejscu.

- Dlaczego postawił Pan właśnie na styl zmienny?
- Bo przed pływaniem uprawiałem kilka innych dyscyplin. We wszystkich słyszałem od trenerów, że byłem wszechstronny i miałem zadatki na dobrego zawodnika. Zatem postawiłem na wszechstronność także w wodzie, a taką szansę daje mi właśnie styl zmienny.

- W jakich innych dyscyplinach próbował Pan wcześniej swoich sił?
- Grałem w tenisa, piłkę nożną, czy zajmowałem się też...karate.

- To rzeczywiście repertuar miał Pan bardzo bogaty. Co zatem przesądziło o wyborze pływania?
- Bardzo lubię wodę. Poza tym brakowało czasu na zajmowanie się kilkoma sportami jednocześnie. Pod koniec podstawówki musiałem dokonać wyboru w zasadzie między pływaniem i tenisem. Do pływania przekonał mnie ostatecznie mój pierwszy trener, Dominik Godyń, z którym pracowałem w rodzinnym Chrzanowie i miałem szczególnie bliskie relacje. Piłka nożna i karate były dla mnie jednak epizodami. Sportów walki próbowałem dlatego, że przez 12 lat zajmował się nim mój starszy brat.

- Co z innych dyscyplin przydaje się w pływaniu?
- Myślę, że dobrym przygotowaniem do pływania był dla mnie tenis. W nim także potrzebna jest koordynacja ruchowa. Pracowało także całe ciało.

- Dlaczego przeniósł się Pan do Oświęcimia?
- Bo tutaj są najlepsze warunki do podnoszenia swoich umiejętności. Najcięższe dla mnie były pierwsze dwa lata w gimnazjum. Musiałem wyjść z domu o godz. 5.15, żeby kwadrans później zdążyć na busa do Oświęcimia, który jechał godzinę. Jak można sobie wyobrazić, wstawałem podobnie jak górnik na poranną szychtę. W domu byłem o godz. 19 tylko dlatego, że rodzice odwozili mnie po treningu do domu, chcąc mi oszczędzić godzinnego powrotu do domu busem. To dzięki nim przetrwałem najtrudniejsze chwile i wciąż jestem przy pływaniu. Cudownych rodziców mam. Przyjaciółmi moimi są. Za to im bardzo dziękuję. Od trzeciej klasy gimnazjum przeniosłem się do internatu. Przyznaję, że miałem jednak chwile zwątpienia. Wyniki sportowe długo nie przychodziły, więc chciałem wrócić do domu, żeby móc skupić się tylko na nauce. Trenerzy jednak uświadomili mi, że wyniki w końcu przyjdą. Nie pomylili się w swojej ocenie. Coś może we mnie dostrzegli. Za to jestem im wdzięczny. Cóż, sport to nie tylko sukcesy. Trzeba się w nim nauczyć cierpliwości, a w końcu ona i poniesione wyrzeczenia zostaną nagrodzone. Dzisiaj już to wiem. Ale – doprawdy – to jest znacznie trudniejsze czasem od najcięższego treningu.

- Startował Pan także w seniorskich imprezach. Z jakim skutkiem?
- W listopadowym Grand Prix Polski, w Łodzi, na krótkim basenie, byłem trzeci na 400 m stylem zmiennym, w kategorii open, i szósty w klasyfikacji zmiennistów całej imprezy. Startowałem też w zawodach otwarcia sezonu, w Grand Prix Polski w Oświęcimiu. Wtedy jednak nie zanotowałem jeszcze dobrych wyników. W letnich mistrzostwach Polski, na długim basenie, moim sukcesem był występ w finale „A”, czyli w pierwszej „dziesiątce” w kraju. W najbliższych mistrzostwach Polski, na krótkim basenie, które za kilkanaście dni odbędą się w Łodzi, chciałbym zająć miejsce w pierwszej „piątce”. Skoro przyszły długo oczekiwane wyniki, to trzeba za wszelką cenę starać się pójść za ciosem.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska