Polacy w Tauron Arenie wygrali po 3:0 z Iranem, Argentyną i Serbią, triumfując w całym turnieju. Niektórzy obserwatorzy zastanawiali się, czy tak mocni przeciwnicy na kilka dni przed imprezą sezonu (start 26 sierpnia) to dobry pomysł.
- Gra z trudnym rywalami może pokazać, co jeszcze musisz poprawić. Jeśli wygrywasz łatwo, to nie masz wystarczającej informacji zwrotnej. Myślisz, że grasz wspaniale, a potem trafiasz na kogoś, kto jest na tym samym poziomie lub wyższym i nagle stajesz przed problemem: co się dzieje? - zaznaczył serbski trener.
A tych „problemów” w grze Polaków, wbrew pozorom, w Krakowie nie brakowało. Niemniej drużyna pokazała, że nawet nie prezentując idealnej siatkówki - a przecież szczyt formy ma dopiero przyjść - potrafi zwyciężać.
- W drugim secie meczu z Iranem popełniliśmy 14 błędów, w tym siedem na zagrywce. To prawie cud, że wygraliśmy, bo przecież oddaliśmy rywalom połowę zdobytych przez nich punktów (29:27 - przyp.). Musimy zwracać na to szczególną uwagę. W pierwszym secie, którego wygraliśmy całkiem łatwo, mieliśmy tylko 6 procent pozytywnego przyjęcia, a udało nam się z tego w ataku wyciągnąć 55 procent skuteczności. Nad wyeliminowaniem błędów trzeba pracować. Ewentualnie „rozłożyć” je bardziej równo na wszystkie sety - uśmiechał się po meczu Grbić.
Po turnieju dodał: - Pewne rzeczy robiliśmy dobrze, poprawialiśmy się. Od czasu do czasu mamy „zaćmienia” w niektórych elementach, musimy być bardziej skupieni. W meczu z Serbią było to przejście z obrony do ataku, wcześniej przyjęcie. Rozmawiałem z drużyną, mam nadzieję, że ta najlepsza forma nie przyszła za wcześnie. Nie chciałbym, by ktoś pomyślał, że na więcej już nas nie stać.
Co znamienne, Grbić w trzech meczach wystawił trzy różne zestawienia. W każdym przypadku był ten sam wynik - 3:0. To pokazuje siłę naszej drużyny i sugeruje, że walka o miejsce w składzie na mecze MŚ jeszcze trwa.
- To całkiem nowy zespół. Są zawodnicy, którzy już grali w drużynie narodowej, ale zazwyczaj byli rezerwowymi, a teraz są w wyjściowej szóstce i czują związaną w tym presję. Ja jej na zawodników nie nakładam. To mądre chłopaki, znają oczekiwania. Chcą się pokazać z jak najlepszej strony, zwłaszcza że turniej jest w ich kraju - mówił. - Jeśli zmieniasz rozgrywającego, to zmienia się gra całej drużyny, a wszyscy muszą się dobrze rozumieć. Im więcej czasu razem spędzamy, tym będzie z tym lepiej. Najważniejsze, że każdy jest gotowy, by wejść na boisko, wszyscy zaakceptowali swoje role.
Selekcjoner przyznaje, że duże pole manewru przy ustalaniu składu będzie bardzo ważne podczas MŚ.
- Każdy zawodnik, który jest w składzie, ma jakiś atut, którym może pomóc drużynie - mówi. - Nie jest tak, że ktoś zostaje na parkiecie tylko dlatego, że nie ma kto za niego wejść. Uważam, że nie ma nic lepszego niż zdrowa rywalizacja - mówi. - Bardzo się staram, by stworzyć „chemię” w drużynie. Oczywiście nie mogę w tej kwestii nic narzucić, ale do tej pory nie mieliśmy żadnych spięć, wszyscy się wspierają. To musi być punktem wyjścia w budowaniu zespołu, bo inaczej niepotrzebnie tracisz energię, którą mógłbyś wykorzystać do czegoś innego.
