Przed rokiem prokurator P. miał tu bliski kontakt z miejscowym rowem, a zupełnie niedawno
z drzewem. Są podstawy, by sądzić, że w obu przypadkach znajdował się w stanie wskazującym, choć udowodnić się tego nie da, gdyż podczas pierwszej przygody wybronił się przed alkomatem.
Teraz, gdy już nie udało się skorzystać z prokuratorskich koneksji, oficjalnie mówi się o ponad promilu alkoholu we krwi. Czy nieoficjalnie można pomnożyć to przez 2,5?
Każdy może popełnić błąd, ale też każdy powinien zań zapłacić. W całym zdarzeniu właśnie najbardziej naganne wydaje się chronienie pana prokuratora przed zasłużoną karą. Jednak korporacje prawnicze, po których chcielibyśmy się spodziewać wierności literze prawa oraz etycznych działań, dopóki się tylko da, nad lojalność wobec obywatela przedkładają solidarność z kolegą, który po pijanemu mógł przecież nawet nieumyślnie zabić.
Nie tak powinna wyglądać zawodowa solidarność. I nie może być tak, że w materii respektowania prawa najciemniej jest pod latarnią.