- W mistrzostwach świata w czeskim Novym Mescie zajęła Pani w wyścigu elity 18. miejsce. Jest Pani zadowolona ze swojego występu?
- Z jednej strony – bardzo, z drugiej – nie do końca, bo w trakcie wyścigu nie za dobrze się czułam. Wiem, że mogłam pojechać jeszcze lepiej. Jednak patrząc na wywalczone miejsce, można powiedzieć, że ogólnie jestem zadowolona (w swoim poprzednim występie w MŚ, w 2014 r. w norweskim Hafjell, Solus-Miśkowicz była zajęła w elicie 19. miejsce, rok wcześniej w Pietermartizburgu w RPA była 16. – przyp. AB)
- Jak ocenia Pani poziom trudności trasy? Panuje opinia, że jest jedną z najbardziej wymagających na świecie.
- Bardzo ciężka. Żałuję, że nie miałam roweru z pełnym zawieszeniem, bo to dałoby przewagę. Myślę, jednak, że dobrze sobie dałam radę.
- O jednym z najtrudniejszych podjazdów na tej trasie zawodniczki mówią, że to ściana płaczu…
- Tak, podjazd jest długi, stromy i jest tam bardzo dużo korzeni. Całe szczęście, że nie padał deszcz.
- Wróciła Pani po roku przerwy do wyczynowego ścigania się i wywalczyła przepustkę olimpijską. Taki wynik na mistrzostwach świata, na półtora miesiąca przed igrzyskami w Rio de Janeiro, to dobry prognostyk?
- Myślę, że tak. Choć mam nadzieję, że moja forma jeszcze pójdzie do góry. Pojedziemy do Rio, żeby powalczyć. Wnioski po tym wyścigu są takie, że jeszcze trochę pracy przede mną.
- Jakie ma Pani plany przed wylotem do Brazylii? Zostało kilka tygodni.
- Jeszcze nie wiem dokładnie, co będą robić. Na pewno są mistrzostwa Polski, w których wystąpię, być może wystartuję w następny weekend w Pucharze Świata Szwajcarii, w Lenzerheide. Jeszcze się nad tym zastanawiam.
- Z powodu przebitej opony medal mistrzostw świata, wydawało się pewny, straciła Maja Włoszczowska, która ostatecznie była czwarta.
- Dopiero na mecie się o tym dowiedziałam. To nieprawdopodobne, trzeci raz jedzie po medal mistrzostw świata i ma „kapcia”. Ja sobie czegoś takiego nie wyobrażam. To bardzo krzywdzące. Nie wiem, jak Majka to zniesie. Mieć taką formę i przez pecha nie zdobyć medalu, nawet brązowego. Całej kadrze jest przykro z tego powodu.
- Pani przytrafiały się podobne przygody na trasie?
- Tak, ale ja nigdy w mistrzostwach świata nie jechałam po medal (śmiech). Może to jeszcze przede mną.
Rozmawiał w Novym Mescie Artur Bogacki
Katarzyna Solus-Miśkowicz (Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team) w MŚ w Novym Mescie zajęła 18. lokatę