71-letni Aleksander K. w marcu ub. roku złożył w krakowskim sądzie wniosek o autolustrację, bo na stronie internetowej IPN znalazł informację, że jest zarejestrowany jako tajny współpracownik SB. Mężczyzna uznał, że to stwierdzenie go poniża i stygmatyzuje. Mimo starszego wieku musiał się tłumaczyć rodzinie, skąd jego nazwisko znalazło się w zbiorach IPN.
Krakowski sąd przeprowadził postępowanie dowodowe i uznał, że pisemne oświadczenie mężczyzny, że nie był agentem tajnych służb, było zgodne z prawdą.
W ramach postępowania przesłuchano czterech byłych funkcjonariuszy SB i zapoznano się z zachowanymi w archiwach dokumentami. Wynikało z nich, że Aleksander K. został zatrzymany podczas demonstracji studenckiej 13 maja 1982 r. i był przetrzymywany na komendzie w Krzeszowicach, a następnego dnia podpisał dwa dokumenty. Pierwszy to było
oświadczenie, że brał udział w demonstracji i został pobity przez funkcjonariuszy MO. Drugi dokument to tzw. lojalka, czyli zobowiązanie do przekazywania informacji będących w zainteresowaniu SB. Aleksander K. podpisał się na nich pseudonimem „Strach”.
Lustrowany twierdził, że więcej nie spotkał się z funkcjonariuszami SB, nie przekazywał im informacji, nie brał żadnych pieniędzy przez okres rzekomej współpracy w latach 1982-85.
Zdaniem sądu w tym przypadku nie doszło do tzw. materializacji współpracy SB, jednego z pięciu koniecznych warunków, by kogoś uznać z tajnego współpracownika. Było tylko podpisanie lojalki i przyjęcie pseudonimu.
Aleksander K. potwierdził, że z obawy podpisał lojalkę pod dyktando funkcjonariusza SB. Zapewniał, że później nie przekazał mu żadnych informacji, w tym o przedsiębiorstwie, w którym wtedy pracował i o strukturach związku zawodowego Solidarność, w którym w tamtym czasie działał.
Sąd podważył wiarygodność funkcjonariuszy SB, świadków w tej sprawie. Jeden z nich Mirosław Ch. twierdził, że "jest trochę znajoma jest mu twarz lustrowanego, ale nic mu nie mówi pseudonim Strach i nazwisko mężczyzny. Mógł się z nim spotkać 4-5 razy po tym, jak w czerwcu 1984 r. po dwóch latach analizy sprawy pozyskał go do współpracy".
Sąd przyjął jednak, że ten świadek zeznając blisko 40 lat od tamtych spotkań mógł się mylić, bo w tamtym czasie esbek prowadził 10 innych agentów. Nie pamiętał choćby, czy ten agent był przez niego wynagradzany. Zachowała się w archiwach teczka pracy agenta „Strach”.
Prokurator IPN nie zgadza się z wyrokiem sądu oczyszczającym mężczyznę od zarzutu kłamstwa lustracyjnego i chce powtórki procesu. Wskazuje na lakoniczność uzasadnienia wyroku i brak ustaleń wielu ważnych kwestii choćby tej, który funkcjonariusz SB i kiedy pozyskał tego agenta do współpracy i czy faktycznie można uznać za ogólne i powszechnie znane informacje, które przekazał esbekom.
Chodziło choćby o charakterystykę przełożonego ze struktur Solidarności w swoim zakładzie pracy i podanie informacji o nastrojach ludzi w jego przedsiębiorstwie. Sąd Apelacyjny w Krakowie rozpozna sprawę w połowie października.
- Odkryte baseny w Krakowie to... prehistoria. Pamiętacie Cracovię, Wisłę i Polfę?
- Złote lata 90. Tak wyglądał Kraków niemal 30 lat temu!
- Gdzie wybrać się w niedzielę? Pomysł na jednodniową wycieczkę
- 15 lat temu wielka galeria zmieniła centrum Krakowa. Jak miasto wyglądało bez niej?
- Oto najnowsze hity z kartkówek szkolnych (FOTO)
- Romantyczne miejsca na randkę w Krakowie
