Z ujawnionych na pierwszej rozprawie akt IPN wynika, że 23 grudnia 1981 roku Makowski, podczas przesłuchania w Komendzie Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Zakopanem, podpisał dwa dokumenty. W jednym zobowiązywał się do podporządkowania dekretom o stanie wojennym. W drugim, zdaniem IPN, zobowiązał się do współpracy z SB.
- Byliśmy wtedy bardzo zdenerwowani - mówił starosta tatrzański, wspominając wydarzenia sprzed 29 lat. - Byliśmy na komendzie w czterech albo pięciu. Ja miałem wejść ostatni. Jednego z kolegów, który wychodził z przesłuchania, zapytałem "i co?". Odpowiedział, że trzeba tylko coś podpisać i puszczają.
W tym czasie Andrzej Gąsienica Makowski pracował w Przedsiębiorstwie Budownictwa Ogólnego "Podhale". Mocno zaangażował się w ruch opozycyjny, tworząc struktury NSZZ Solidarność w swoim zakładzie. Odpowiadając na późniejsze pytania sądu starosta tatrzański zapewniał, że choć podpisał dwa dokumenty, to jednak nie miał pojęcia o tym, iż po spotkaniu został zarejestrowany jako tajny współpracownik
"Andrzej".
W kolejnych miesiącach z funkcjonariuszami SB spotkał się pięć razy i zawsze były to spotkania w zakładzie pracy albo w komendzie MO. Z tych spotkań zachowały się notatki, sporządzane przez agentów SB, ale o ich istnieniu Makowski miał się dowiedzieć dopiero w 1992 roku, kiedy w polskim Sejmie po raz pierwszy podjęto próbę otwarcia archiwów służb specjalnych PRL.
Nazwisko starosty znalazło się wówczas na słynnej "liście Macierewicza". Wtedy Makowski był posłem. - Kiedy jednak koledzy z klubu sejmowego zapoznali się z dokumentami, powiedzieli mi, że się wybroniłem - zapewniał wczoraj przed sądem.
Ostatnie spotkanie, którego ślad jest w aktach IPN, odbyło się pod koniec 1982 roku, a w marcu 1983 TW "Andrzej" został wyrejestrowany jako nieprzydatny. Wyjaśnienia starosty Makowskiego przed sądem trwały ponad dwie godziny. Przez cały czas przysłuchiwało im się kilkudziesięciu mieszkańców Zakopanego i kilku innych miejscowości Podhala.
Chcieli też zaprotestować przeciwko nadużywaniu przez niego symboli religijnych. Dla nich starosta jest kłamcą lustracyjnym, o jego współpracy z SB przekonani są od dawna.
- Ludzie, którzy zrobili źle, powinni przeprosić - mówiła do dziennikarzy Maria Gruszkowa, szefowa Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego. Na sali sądowej obecni byli także zwolennicy Makowskiego - m.in. wiceburmistrz Zakopanego Jan Gąsienica Walczak, przekonany o niewinności Makowskiego.