Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straż i pogotowie nie dojadą do nich. Domy odcięte od dróg jak na wyspie

Lech Klimek
Lech Klimek
Lech Klimek
Budowa mostu nad Ropą na wysokości Jarmarku Pogórzańskiego miała być dla mieszkańców wybawieniem. Mijają lata, a obiecana droga łącząca domy z cywilizacją to nadal odległe plany.

W dowodach osobistych czarno na białym stoi, że mieszkają przy ulicy Kwiatowej. To jednak tylko teoria, bo w rzeczywistości ich domy od niej dzieli nawet kilkaset metrów. Kwiatowa wyłożona jest asfaltem, do ich posesji już drogi brak, jest tylko wąski kawałek miedzy, który wiedzie stromo pod górę. - Żadne służby ratownicze do nas nie mogą dojechać. Zdarzało się, że chorego brata musieliśmy nieść do ambulansu - mówi Ewa Gaweł, mieszkanka.

Z identycznymi problemami borykają się też jej sąsiedzi. Boją się nawet pomyśleć, co się wydarzy, jeśli nie daj Boże któryś z domów stanie w płomieniach.

Nadzieja na to, że sytuacja się odmieni, pojawiła się w 2011 roku. Wówczas po powodzi władze Gorlic wybudowały most na rzece Ropie, który miał być zwiastunem nowej ery na Kwiatowej. W dalszej kolejności miała powstać droga łącząca most z tą częścią Sokoła, gdzie mieszkają rodziny pozbawione nawet prowizorycznego dojazdu. Ówczesny burmistrz, Kazimierz Sterkowicz, wiele obiecał, ale w kolejnej kampanii nie starał się o reelekcję, a jego następca, Witold Kochan, tematu już nie podjął. Mieszkańcy Sokoła liczą na to, że ich problemem teraz zajmie się burmistrz Rafał Kukla. Urzędnicy mówią jednak, że pieniędzy na ten cel w budżecie nie ma.

- Mam dom, który stoi w atrakcyjnym miejscu, ale ma jedną, za to zasadniczą wadę, nie można tam niczym dojechać - mówi Ireneusz Niemczyński, właściciel budynku przy ulicy Kwiatowej 31. - No, może jakimś traktorem na gąsienicach, choć i tego nie jestem pewien.

Most miał być dla niego niczym wybawienie

Gdy po powodziach w 2010 roku poniżej jego domu powstał most, pojawiła się jakaś nadzieja. - Wtedy mówiono nam, że to początek budowy połączenia z Sokołem. Miała powstać droga łącząca most z częścią, gdzie stoją nasze domy - wspomina pan Ireneusz. - Taka droga sprawiłaby, że skorzystałbym nie tylko ja, ale też inni mieszkańcy.

Kilkadziesiąt metrów powyżej domu Niemczyńskiego mieszka Ewa Gaweł. Jej sytuacja jest jeszcze gorsza. - Rodzice zbudowali dom trochę ponad 40 lat temu - tłumaczy. - Już stamtąd chodziłam do szkoły. Teraz zostałam tu sama. Lat nie ubywa, a ja się coraz bardziej boję, że w razie jakiegokolwiek nieszczęścia nic do mnie nie dojedzie.

Do najbliższego miejsca powyżej domu pani Ewy, gdzie może dojechać samochód, i to najlepiej terenowy, jest trochę ponad 100 metrów. Tam kończy się jakakolwiek droga w kierunku jej domu. Z dołu, od mostu, gdzie dochodzi droga, pod dom Ewy Gaweł prowadzi tylko wąska ścieżka. - W lecie, o ile jest oczywiście sucho, jakoś można sobie poradzić - opowiada. - Trzeba oczywiście przejść do drogi, ale przynajmniej suchą nogą. Po deszczu, albo gdy spadnie śnieg, to staje się naprawdę niebezpieczne.

Uprzejmość sąsiadów jedynym ratunkiem

Pani Ewa z rozbrajającą szczerością mówi, że gdyby pokłóciła się z sąsiadami mającymi domy powyżej jej posesji, to nie miałaby nawet jak dowieźć opału na zimę.

Z jej relacji wynika, że kiedyś, jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, planowano tu budowę osiedla mieszkaniowego. Z zamiarów nic nie wyszło, ale też zablokowały one jakiekolwiek inwestycje drogowe w tej okolicy. - Teraz moja sytuacja wydaje się beznadziejna - relacjonuje pani Ewa. - Nie wiem, czy jest nawet sens, by dom remontować. Zresztą skoro nie ma drogi, to i tak nie byłoby jak dowieźć materiałów.

Zastanawia się, czy jest jeszcze wyjście z tej sytuacji. Jest jednak zrezygnowana. - Z tego, co wiem, sprawa drogi rozbiła się tych sześć lat temu o zgodę jednego z właścicieli działki powyżej mojego domu - komentuje Ireneusz Niemczyński. - Gdyby postępować zgodnie z wszystkimi regułami, to mój dom stanowi wyspę. Pomiędzy nim a mostem jest działka miejska, przez którą nie mam żadnego legalnego przejazdu - dodaje rozglądając się wokoło.

Teoretycznie do posesji pana Ireneusza prowadzi coś w rodzaju podjazdu. Wybór jest pomiędzy stromymi schodami a wąskim podjazdem na skarpie, która biorąc pod uwagę ruchy mas ziemi w sąsiedztwie, również może osunąć się w kierunku potoku. - Gdyby budowano tu drogę, to ja oddałbym potrzebny pas ziemi nawet za symboliczną złotówkę - dodaje pan Ireneusz. - Byle tylko dom wreszcie miał dostęp do drogi.

Oni mają już dobry dojazd do swego gospodarstwa

W tamtej okolicy mieszkają również Alicja i Józef Szufnarowie. Ich dramat zaczął się w sierpniu 2009 roku. Wystarczyło trochę deszczu i jedyny dojazd do domu Szufnarów stał się śmiertelną pułapką. - Góra Parkowa ruszyła i tak naprawdę odcięła nas od świata - wspomina pan Józef.

Podkreśla, że wtedy przez kilka dni dzieci nie chodziły do szkoły, ale nikogo to nie zaniepokoiło. Jesienią tego roku miasto, by zabezpieczyć swoje interesy, wprowadziło całkowity zakaz ruchu na jedynej drodze Szufnarów. W kilku miejscach usypano kamienne barykady. - Podjęliśmy decyzję o takim zabezpieczeniu przejścia, bo istnieje realne zagrożenie zdrowia i życia mieszkańców - przekonywał wtedy burmistrz Kazimierz Sterkowicz.

Dla mieszkających po drugiej stronie parku wyznaczono przejście górą, na początku po stromych schodach, a potem trasą ścieżki zdrowia. Dwa lata później powstał most, który sprawił, że Szufnarowie uzyskali stały i stabilny dostęp do miasta. - Budowa tego mostu zakończyła nasze problemy - przyznaje pan Józef. - Jesteśmy rolnikami, więc dojazd do gospodarstwa to dla nas podstawa.

To, co dla Szufnarów stało się rozwiązaniem problemów, dla innych mieszkających w tamtej okolicy jest nadzieją. Mijają jednak lata, a w ich sytuacji nic się nie zmienia. Drogi do ich domów nadal nie ma. - Pozostaje tylko liczyć na łaskę władz gminy, ale czy my kogoś obchodzimy? - pyta Niemczyński.

Komentuje dla nas

W budżecie na ten rok nie mamy żadnych środków na prace związane z ulicą Kwiatową i połączeniem jej z istniejącym mostem na Ropie - mówi Janusz Fugiel, kierownik wydziału inwestycji i rozwoju UM w Gorlicach.
Droga przebiegałaby przez teren osuwiskowy i kosztowałaby kilka milionów złotych. Nigdy jednak nie prowadzono dokładnych szacunków w kwestii kosztów. Oczywiście monitorujemy tam sytuację i w razie jakichś większych problemów będziemy interweniować.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska