Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzały, które podpaliły świat

Mateusz Drożdż
Zatrzymanie zabójcy  (po prawej)  książęcej pary
Zatrzymanie zabójcy (po prawej) książęcej pary
Poranne wydanie krakowskiego "Czasu" w poniedziałek 29 czerwca 1914 roku donosiło "Zgon Następcy tronu Arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i Jego Małżonki". Poniżej tego dużego nagłówka, w żałobnej i przykuwającej uwadze ramce, redakcja opisywała pierwsze odczucia po zamachu w Sarajewie "Tragiczna wieść wstrząsnęła państwem i jego ludnością. Z rąk morderców padł Następca tronu i jego Małżonka. Nie ma nikogo, kogoby do głębi nie wzruszyła ta tragedia człowieka i dynastii. Komuby nie narzucała się troska o losy tego państwa". I proroczo dodała "Przewidujemy, że zbrodnia w Sarajewie będzie miała donośne skutki".

Zamach w Sarajewie przeprowadzili serbscy nacjonalistyczni konspiratorzy z organizacji zwanej "Czarną Ręką". Data wizyty arcyksięcia dość przypadkowo zbiegła się z rocznicą bitwy na Kosowym Polu, stoczonej w 1389 roku, która dla Serbów zapoczątkowała długie lata okupacji tureckiej. Jednak wobec antyaustriackich nastrojów na Bałkanach przyjazd w takim terminie stał się wręcz prowokacją.

Ferdynand był znienawidzony przez Serbów, dla których był ucieleśnieniem wroga uciskającego słowiańskie narody bałkańskie. Sympatią nie darzyli go także Węgrzy, obawiający się jego planów reformy kraju, przewidujących podział Austro-Węgier na 15 krain zarządzanych centralnie z Wiednia i wprowadzenie urzędowego języka niemieckiego.

Informacja o zamachu rozeszła się szybko w Krakowie, jeszcze w niedzielę 28 czerwca. Pojawiły się żałobne sztandary, wojskowe orkiestry przerwały koncerty publiczne, a oficerowie wycofali się z zawodów konnych. Okoliczne przemówienia wygłoszono m.in. w Izbie Handlowej i Przemysłowej w Krakowie oraz podczas sesji rady miejskiej w Podgórzu. W Wiedniu ogłoszono 6-tygodniową żałobę, ale kolejne dni upływały spokojnie. Europejskie elity i korpus dyplomatyczny wyjechały jak co roku na wakacje.

W Krakowie na lipiec zaplanowano co prawda kurs oficerski paramilitarnej organizacji "Strzelec", ale szeregowi członkowie również rozpoczęli wakacje. I choć nieżyjący już niemiecki kanclerz Otto von Bismarck przepowiadał, że "jakieś przeklęte błazeństwo na Bałkanach" stanie się początkiem następnej wojny, to początkowo nic na to nie wskazywało.

Jednak rządzący w Wiedniu byli zainteresowani wojną, ukaraniem Serbii i umocnieniem pozycji Austro-Węgier na Bałkanach. Polityków najwyższego szczebla, dążących do militarnej konfrontacji, przyrównywano do rozhukanych rumaków, które stary woźnica - 84-letni cesarz Franciszek Józef - zaprzągł do zużytego i popękanego powozu. Do wojny parły także Niemcy. Szef niemieckiego sztabu, Helmuth von Moltke, 4 tygodnie przed zamachem stwierdził "Jesteśmy gotowi i im szybciej wojna wybuchnie, tym lepiej dla nas".

Na pogrzeb arcyksięcia Ferdynanda i jego małżonki nie zaproszono przedstawicieli Wielkiej Brytanii i Rosji, obawiając się, żeby w trakcie uroczystości nie przekonali wiedeńskich decydentów do zaniechania agresywnych planów. 23 lipca poseł austriacki przekazał rządowi serbskiemu ostre ultimatum. Ku zaskoczeniu Wiednia, Belgrad zgodził się na jego przyjęcie prawie w całości. To jednak nie wystarczyło - Austro-Węgry 28 lipca wypowiedziały Serbii wojnę, a dzień później ostrzelały z armat jej stolicę.
Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Mobilizację ogłosiły Austro-Węgry, potem Rosja, Niemcy i Francja. Rzesza wypowiedziała wojnę Rosji, a potem zaatakowała Francję. Ponieważ przy tej okazji pogwałciła neutralność Belgii i Luksemburga, do wojny przystąpiła Wielka Brytania. 6 sierpnia Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Rosji, a tydzień później same znalazły się w stanie wojny z mocarstwami zachodnimi.

Nastał czas, na który czekało kilka pokoleń Polaków żyjących w niewoli - imperia zaborcze stanęły do walki przeciwko sobie. W Galicji do takiej sytuacji szykowano się już od 1908 roku, gdy Austro-Węgry zaanektowały Bośnię i Hercegowinę, czym wywołały międzynarodowy kryzys, który o mało nie zakończył się wojną.

Polscy działacze niepodległościowi zaczęli wówczas przygotowywać przyszłe kadry polskiego wojska, a jednym z najważniejszych ośrodków dzia- łania polskich organizacji paramilitarnych był Kraków. Ochotnicy odbywali ćwiczenia wojskowe, uczyli się obsługi broni, a także terenoznawstwa, historii i geografii Polski. Austriackie władze ułatwiały im korzystanie z wojskowych placów ćwiczeń i zakup broni.
Towarzystwo "Strzelec" z Krakowa i Związek Strzelecki ze Lwowa liczyły razem 7 tysięcy osób, a związane z nimi Polskie Drużyny Strzeleckie dalsze 6 tysięcy ludzi.

Innymi ważnymi organizacjami były proendeckie Polowe Drużyny Sokoła i Drużyny Bartoszowe. Zostały one jednak osłabione na początku wojny, gdy ogłoszona mobilizacja wcieliła do c.k. wojska wielu instruktorów i członków Sokoła.

Strzelcy byli lepiej zorganizowani i gdy Józef Piłsudski otrzymał zgodę władz austriackich, zgodnie z jego rozkazem zaczęli przybywać do Krakowa. Świtem 6 sierpnia 1914 roku 1. Kompania Kadrowa wyruszyła z Oleandrów, przekroczyła granicę zaboru rosyjskiego i rozpoczęła swój marsz ku niepodległości.
Iskra, która padła w bośniackiej stolicy, podpaliła świat. "Austriacki arcyksiążę, którego imienia Francuzi nawet nie znali, został zamordowany w Sarajewie. W wyniku tego w sześć tygodni później Niemcy wkroczyli do Belgii, aby napaść na Francję" - napisał francuski historyk.

Europejskie zależności i sojusze spowodowały, że pozornie lokalny kryzys przerodził się w wojnę światową, w której wzięły udział mocarstwa europejskie, a także potęgi zamorskie - Stany Zjednoczone i Japonia. Walki trwały 4 lata, zginęło prawie 10 milionów ludzi, a ponad 21 milionów odniosło rany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska