Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn i ojciec. Iskrzy między Stebleckimi

Jacek Żukowski
Roman (z lewej)  zaszczepił w synu miłość do hokeja, Sebastian radzi sobie z krążkiem nie  gorzej niż z piłką.
Roman (z lewej) zaszczepił w synu miłość do hokeja, Sebastian radzi sobie z krążkiem nie gorzej niż z piłką. fot. Andrzej Banaś
Rozmowa z Romanem i Sebastianem Stebleckimi. Roman to znakomity przed laty hokeista Cracovii. Sebastian dopiero rozpoczyna swoją karierę w tym klubie, ale już widać, że iskry Bożej mu nie brakuje.

Hokej czy piłka?
Roman Steblecki: Piłka była najpierw. Starsi bracia Andrzej i Krzysztof próbowali, ja też miałem legitymację Cracovii. Latem chodziło się na piłkę, a zimą organizowaliśmy zabawy z kijem hokejowym. Potem zdecydowałem się na hokej, może też dlatego, że poszedłem na mecz z ojcem - w końcu lat 60. Przyszliśmy na trzecią tercję, bo wpuszczali za darmo, a ja pochodziłem z biednej rodziny. Przeplatałem zajęcia hokejowe i piłkarskie, do czasu, kiedy kolega Robert Dubik namówił mnie i pojechałem na obóz hokejowy. Kartę podpisywałem w 1973 r., mając 10 lat.

Sebastian, dlaczego wybrałeś piłkę?
Z racji tego, że tata był sportowcem, było oczywiste, że będę zainteresowany sportem. Tata zabrał mnie na boisko Armatury, pokopaliśmy piłkę i mi się spodobało. Miałem też styczność z hokejem, bo chodziłem na mecze i oglądałem tatę. Z tego, co pamiętam, choć tata twierdzi inaczej, to byłem na jakimś treningu hokejowym, trzymałem kij w ręce i bawiłem się krążkiem, ale tata zadecydował, że zacznę grać w piłkę.

A dlaczego syn nie został hokeistą?
Byłoby to naturalne, ale zdawałem sobie sprawę, że hokej nie sprawi mu tyle frajdy, obawiałem się, że hokej nie ma przyszłości w naszym kraju. Jak się okazało, słusznie.

Dalekowzrocznie patrzył Pan na to w latach 90...
Już wtedy widziałem, co się dzieje z polskim hokejem. Cracovia ratowała się zawodnikami z Nowego Targu, którzy kończyli kariery.

Sportowcami w rodzinie Stebleckich są tylko Roman i Sebastian?
Sebastian: Mam starszą siostrę Agnieszkę, ale ona nie uprawia sportu, choć miała styczność z tenisem czy siatkówką.
Roman: Gdy rozpoczynała edukację, postanowiła, że rozpocznie karierę jako baletmistrzyni. Gdybym był bardziej konsekwentny, to uważam, że mogłaby w sporcie coś osiągnąć.

Może dwóch sportowców w domu to dużo?
Sebastian: Sport jest obecny w domu aż nadto. Mama nie jest w stanie tego zdzierżyć. Często, gdy wymieniamy z tatą poglądy. A sport leci u nas w telewizji na okrągło.

Co byście wybrali: mecz Ligi Mistrzów czy ligi NHL?
Sebastian: NHL.
Roman: Gdybym miał do wyboru mecz piłkarski z udziałem Sebastiana i hokej, to wybrałbym piłkę. A wracając jeszcze do sytuacji rodzinnej, to żona jest totalnym laikiem jeśli chodzi o sport. Kiedy dochodzi do rozmowy, często nie jestem przez nią rozumiany.

Sebastian, pamiętasz tatę z lodowiska?
Pamiętam zapach szatni, lubiłem pałętać się między zawodnikami, byłem maskotką drużyny. Lubiłem oglądać powtórki meczów na kasetach video, najbardziej utkwił mi mecz z Japonią, wygrany przez Polskę 7:5, gdy tata strzelił do pustej bramki.

Pan syna może oglądać w każdym meczu.
Pamiętam jego debiut w Pucharze Polski z Piastem Gliwice i pierwszy mecz w lidze w Łodzi za trenera Kafarskiego.

Wzruszył się Pan kiedyś widząc mecz syna?
Oczywiście, w Bełchatowie, gdy zdobył bramkę, a najbardziej na meczu reprezentacji U-21 gdy zadebiutował, to polały się łzy. Ja wzruszeń miałem wiele, bo kiedy słyszy się "Mazurek Dąbrowskiego" to trudno się opanować.

Sebastian, Ty raczej będziesz miał ciężko, by pojechać na igrzyska jak tata...
Tak, gdyby nawet reprezentacji młodzieżowej udało się zakwalifikować do mistrzostw Europy, a na nich zdobyć medal, to miałaby przepustkę do Rio, ale i tak nie zagrałbym na IO, bo grałby już rocznik młodszy.

Większa jest więc szansa, by zagrać w pierwszej reprezentacji.
To pozostaje w sferze marzeń.

Czy potrzeba, by dobry sportowiec wtrącał się w karierę syna?
Roman: Problem jest w tym, że my się nie zgadzamy. Sebastian zdaje sobie sprawę z moich racji, ale się do tego nie przyznaje.
Sebastian: Żeby przyjąć uwagi, nie trzeba stale przytakiwać, można przyjąć i realizować po cichu.
Roman: Coś mi się robi w środku, gdy rozmawiamy i słyszę od syna: "ja nie będę Ronaldo czy Messim". To nie jest dobra odpowiedź. Moim zdaniem trzeba zrobić wszystko, by być jak najbliżej tego poziomu.

No, dobrze, a Panu w latach 80. marzyła się liga NHL?
Dla mnie marzeniem było być na meczu hokejowym w Kanadzie. Miałem taki sen… Dokonałem podobnej rzeczy, wprawdzie nie w NHL, ale na Igrzyskach w Calgary przy dwudziestotysięcznej publiczności.

Co Cię Sebastian denerwuje w uwagach taty?
Nie o to chodzi. Tata chce, by moja reakcja na jego słowa zawsze była natychmiastowa - tu i teraz. A ja nie przytakuję, nie mówię na głos. Potrzebuje sobie pewne rzeczy przetrawić.

Sebastian realnie patrzy na rzeczywistość… Ciężko jest być synem sławnego ojca.
Roman: Nie robię niczego za wszelką cenę, choć chciałem, żeby grał w piłkę. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jak będzie grać w piłkę, to sobie poradzi. To jest jego wybór, ja jestem tylko konsekwentny. Być może gdybym odpuścił, to on może lepiej wyszedłby na tym…

Gdzie Sebastian dojdzie?
Roman: Marzę, by pokazał się na zagranicznych boiskach. Ale najpierw musi się zrealizować tu, w Krakowie. Przyznaję, że czasem jego zachowanie mnie mocno drażni.

Bo syn staje okoniem?
Wkurza mnie tylko to, że za mało żyje na tym świecie, a zachowuje się tak, jakby zjadł już wszystkie rozumy.
Iskrzy między synem i ojcem. Dobrze, że przed nami święta...
Sebastian i Roman (już zgodnie i razem): Korzystając z okazji chcemy złożyć wszystkim kibicom najlepsze życzenia świąteczne...

Roman Steblecki Hokeista, napastnik Cracovii, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Calgary w 1988 r. , 9 razy zagrał w mistrzostwach świata. W reprezentacji Polski wystąpił 125 razy strzelając 35 bramek. W lidze polskiej rozegrał 398 meczów, w których zdobył 315 goli.

Sebastian Steblecki Piłkarz, pomocnik Cracovii, wychowanek Armatury Kraków. Do tej pory rozegrał 25 meczów w ekstraklasie, zdobył 1 gola, 3-krotny reprezentant Polski kadry U-21.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska