Jeżeli coś Cię denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
- Co słychać u strażaków? - pytam dyżurnego miejskiej straży pożarnej. - Proszę pani, zawrót głowy. W ciągu ostatniego tygodnia odebrałem setki telefonów dotyczących os i szerszeni. Mamy z tymi skubańcami mnóstwo pracy - żali się strażak.
To, że strażacy mają z owadami pełne ręce roboty, potwierdza też ich rzecznik, Andrzej Siekanka. - Ostatnio mamy po 40-70 takich interwencji dziennie - podaje. - A i tak usuwamy gniazda tylko z miejsc użyteczności publicznej. Jeśli ktoś zauważył takie na prywatnej posesji, musimy odsyłać do wyspecjalizowanych firm - mówi.
Zarówno strażacy, jak i pracownicy prywatnych firm usuwają gniazda na dwa sposoby: jeśli to znajduje się w miejscu łatwodostępnym, przyjeżdżają w nocy, kiedy owady wracają do gniazd i osłabiają je środkiem spowalniającym. Potem razem z całym gniazdem zawożą do lasu, czyli do naturalnego środowiska os i szerszeni.
Jeśli owadów nie da się wywieźć, są po prostu zabijane za pomocą środków chemicznych. - Czasem to jedyne wyjście. Najważniejsze jest zdrowie ludzi, a osy i szerszenie mogą mu zagrażać, szczególnie, jeśli ktoś jest uczulony na ich jad - zwraca uwagę Siekanka. I ku przestrodze przypomina historię aktorki Ewy Sałackiej, która sześć lat temu wraz z napojem połknęła osę. Jad okazał się dla artystki śmiertelny.
- Apeluję, aby zamykać napoje, a przede wszystkim patrzeć na to, co się pije i je - przestrzega Siekanka. - Jeśli dojdzie do użądlenia, najlepiej mieć pod ręką leki antyuczuleniowe - dodaje.
Jeśli zobaczymy gniazda przy przedszkolu, placu zabaw czy w parku, możemy śmiało dzwonić po straż. Jeśli to znajduje się w naszym domu, trzeba zgłosić się do jednej z wielu firm oferujących usługi DDD.
- To koszt od 150 do 500 złotych, ale radzę te pieniądze poświęcić - mówi Tomasz Szymon z firmy "Insekt stop". I opowiada, że kilka tygodni temu jego klient stwierdził, że to za drogo. Potem zadzwonił z płaczem. Okazało się, że próbował usuwać gniazdo na własną rękę, używając przy tym benzyny. Spalił niemal cały dorobek swojego życia.
"Nie obsługujemy gości z USA oraz Izraela" Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!