Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Mazowiecki. Szlachetny i rozważny. To był premier z innej epoki

Marta Paluch, Magdalena Stokłosa
Tadeusz Mazowiecki
Tadeusz Mazowiecki fot. Anna Kaczmarz
Pierwszy niekomunistyczny premier powojennej Polski, prawdziwy mąż stanu. Z nieodłącznym papierosem w dłoni - tak zapamiętali Tadeusza Mazowieckiego jego współpracownicy i przyjaciele. Zmarł wczoraj rano w wieku 86 lat.

Mazowiecki: Nie wiedziałem, że papieże podchodzą do telefonu [OSTATNI TEKST]

Szlacheckie wychowanie
Mało kto pamięta, że Mazowiecki pochodził ze szlacheckiej rodziny. - W domu, w rodzinnym Płocku mieli służbę. A on dość wcześnie uwierzył w socjalizm i chyba trochę się tej szlacheckości wstydził - mówi Andrzej Brzeziecki, autor powstającej właśnie biografii Mazowieckiego, jego były asystent.

Życie go jednak nie rozpieszczało. Ojciec, znany katolicki działacz, zmarł na gruźlicę jeszcze przed II wojną. Brata stracił w obozie koncentracyjnym. Nastoletni Tadeusz podczas wojny pracował, m.in. w szpitalu św. Trójcy w Płocku. Wyprowadził się z domu, szybko doroślał. Koledzy wspominali, że już jako licealista był poważny.

Dość szybko zaczął działać - najpierw w kontrowersyjnym stowarzyszeniu PAX Bolesława Piaseckiego, potem zakładał Klub Inteligencji Katolickiej i miesięcznik "Więź". - Był w środowisku ludzi, którzy chcieli służyć Kościołowi w tamtych trudnych warunkach - mówi Józefa Hennelowa, publicystka "Tygodnika Powszechnego". Z PAX-u odszedł w 1955 r., nie podobał mu się uległy wobec władz sposób działania tej organizacji.

Był też posłem grupy katolickiej "Znak". Wtedy miał jedną z pierwszych okazji postawić się komunistycznym władzom.
- Po krwawym stłumieniu protestu robotników w Gdańsku 1970 r. jako jedyny poseł złożył interpelację w tej sprawie. To wymagało odwagi - wspomina Józefa Hennelowa.

Koledzy go szanowali. - Choć niewątpliwie był jedną z intelektualnych gwiazd, nigdy mnie nie peszył - mówi Hennelowa. Taktowny, grzeczny, doskonale wychowany. Nie wspominał o tym, że ma kłopoty. A miał ich sporo.

Bezpieka deptała mu po piętach. Kiedyś w mieszkaniu znalazł podsłuch. Rzucił te kable na stół wiceministrowi spraw wewnętrznych, z którym spotkał się parę dni później.

W życiu prywatnym też nie miał szczęścia. - Jego pierwsza żona zmarła w 1951 r. na gruźlicę. Druga zmarła w 1970 r. - mówi Andrzej Brzeziecki. Trzech synów - Wojciecha, Adama i Michała - wychowywał sam.

Koledzy pomagali mu, jak mogli - a to kawę przynieśli, a to herbatę. A on znosił z godnością przenosiny z jednego ciasnego mieszkanka do drugiego.

Papierosowa wspólnota
Niewymagający zresztą pozostał do końca życia. - Zawsze jadł wszystko, co mu podawano - wspominają jego znajomi.
- Wystarczy, że miał kawę i papierosy, to było jego "paliwo" - mówi Piotr Mucharski, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego". Wspomina, że z Mazowieckim łączyła go "papierosowa wspólnota". - Palił z wielkim wdziękiem, do końca życia - wspomina.

- Nawet podczas premiery w teatrze patrzył na mnie porozumiewawczo i, mróz nie mróz, wymykaliśmy się na papierosa - mówi Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN, była współpracownica Mazowieckiego z czasów, gdy kandydował na prezydenta w 1990 r.

Był wtedy jeszcze urzędującym premierem. On, współtwórca porozumień Okrągłego Stołu, doradca Lecha Wałęsy od 1980 r., miał cechy, które powodowały, że wielu zarzucało mu "miękkość" i "powolność". Później w popularnym telewizyjnym kabarecie "Polskie zoo" został nawet sportretowany jako żółw.

Ale potrafił postawić na swoim. - Mogę być premierem dobrym lub złym, ale nie zgodzę się być premierem malowanym - mówił w przeddzień powołania go na szefa rządu. 12 września 1989 roku wygłaszał exposé. Zasłabł na mównicy. Ale gdy tylko lekarze mu pomogli, wrócił.

Dziś jego exposé wielu ocenia jako wizjonerskie. Mówił o potrzebie pluralizmu w polityce i mediach. Wskazywał potrzebę neutralności światopoglądowej państwa i potrzebę integracji z Europą.

Nie było łatwo. Polska miała ogromne długi i 180-proc. inflację. A ten, któremu zarzucano powolność i zbytnią ostrożność, nie wahał się działać radykalnie. - Wcale nie był powolny. Po trzech miesiącach od objęcia rządów, Mazowiecki wcielił w życie plan Balcerowicza. Doskonale wiedział, że radykalne cięcia będą bolesne. I że ci, którzy kiedyś nosili go na rękach, teraz zaczną bez pardonu krytykować - mówi Tadeusz Syryjczyk, minister przemysłu w rządzie Mazowieckiego.

- Wdrażanie tego planu wymagało wiele odwagi - mówi Marek Lasota, historyk, szef krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Dodaje też, że wielką zasługą Mazowieckiego jest doprowadzenie do podpisania polsko-niemieckiego traktatu granicznego - Niemcy ostatecznie uznali nasze granice na Odrze i Nysie.

Ale wielu do dziś nie może mu zapomnieć "grubej kreski" - symbolu odkreślenia przeszłości i nierozliczania komunistów. Nawet część jego przyjaciół oceniła to źle. "Nie masz prawa wybaczać za naród" - powiedział wybitny publicysta i historyk literatury Jan Józef Lipski. Mazowiecki bardzo to przeżył.

Wojna na górze
Na sukcesach się jednak nie skończyło. W 1990 r. Mazowiecki coraz bardziej się spierał z Lechem Wałęsą, który miał cichą nadzieję na "malowanego" premiera. - A Mazowiecki, choć podejmował decyzje długo, to potem konsekwentnie się ich trzymał. Jak buldog - mówi Brzeziecki.

Kiedy obaj z Wałęsą stanęli w szranki wyborów prezydenckich, Mazowieckiemu nie było łatwo. - Od Wałęsy wiele razy usłyszał gorzkie słowa. To był czas "wojny na górze" - opowiada Kolenda-Zaleska. Tak nazwano konflikt obu polityków, który przyniósł rozłam w "Solidarności". Po latach obaj się pogodzili.

- Mazowiecki traktował Wałęsę jak ojciec syna, z pobłażliwością i cierpliwością dla jego szarż - mówi Mucharski.

Niemniej w 1990 r. Mazowiecki dostał gorzką lekcję - i to nie od Wałęsy. Premier nie wszedł do II tury wyborów prezydenckich, pokonany przez Stanisława Tymińskiego - człowieka znikąd, który w swojej czarnej teczce miał rzekomo dokumenty kompromitujące Wałęsę.

- Mazowiecki był zaskoczony przegraną. Wtedy ten prawdziwy mąż stanu, odpowiedzialny polityk przegrał z kimś, kto był znakiem nowej ery w polityce. Mazowiecki do niej nie pasował - mówi Tadeusz Syryjczyk. - Ale szybko się otrząsnął. Miał twardą skórę. Był łagodny, szlachetny, ale wytrzymały - mówi Brzeziecki.

Dość miękkości
Tę jego cechę poznała międzynarodowa społeczność, kiedy Mazowiecki został specjalnym wysłannikiem ONZ podczas wojny w Bośni. Pomagał organizować strefy bezpieczeństwa. W kamizelce kuloodpornej i hełmie przejeżdżał pod ostrzałem do oblężonego Sarajewa.

On, człowiek, który rzadko podnosił głos i nigdy nikomu nie ubliżał, w wywiadach bardzo gorzko oceniał obojętność Europy wobec rzezi na Bałkanach.

"Mógłbym dalej tylko opisywać zbrodnie i naruszenia praw człowieka" - tłumaczył, zrzekając się urzędu w 1995 r. Zarzucał rządom Europy i USA bezradność i obojętność wobec konfliktu. Jego dymisja odbiła się szerokim echem w świecie.

Kiedy wrócił z Bośni, znowu pracował jako poseł. W 2001 r. stanął do kolejnej kampanii. Karol Piętka, ówczesny działacz krakowskiej młodzieżówki Unii Wolności, doskonale ją pamięta. Jego koledzy o byłym premierze mówili pieszczotliwie "Dziadek". - Troszczył się o nas, jak o własne wnuczęta - wspomina Piętka.

Jak wtedy, gdy w deszcz sadził z młodymi dęby wolności koło kopca Piłsudskiego. - Jeden z działaczy młodzieżówki był chory, a miał pomagać przy sadzeniu. Gdy premier zobaczył go trzęsącego się i kaszlącego, oddał mu swój własny płaszcz. Sam marzł w garniturze - opowiada Piętka.

W 2001 r. Mazowiecki nie dostał się do Sejmu. Dopiero w 2010 r. wrócił do polityki - prezydent Komorowski zatrudnił go jako doradcę. - Odzyskał wtedy energię, odżył, jakby wyciągnięty z niebytu. Był politycznym zwierzęciem, nie mógł bez tego żyć - mówi Brzeziecki.

Znajomi dziwili się, że przy swoim trybie życia - praca w nocy (był typową "sową"), papierosy, Mazowiecki tak długo był aktywny.
Świetnie radził sobie sam - w niewielkim mieszkaniu w centrum Warszawy. Sam robił zakupy, a w wolnych chwilach namiętnie czytał książki, ostatnio pamiętniki Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Pracował w zasadzie do momentu, gdy kilka tygodni temu trafił do szpitala z zapaleniem płuc. Zdążył jeszcze zobaczyć film "Wałęsa, człowiek z nadziei". Wywarł na nim ogromne wrażenie.

Wałęsa nie pozostał mu dłużny. Na stronie swojej fundacji pożegnał "Najlepszego Premiera III Rzeczypospolitej, jaki mógł się Polsce zdarzyć".

1927 r., 18 kwietnia - Tadeusz Mazowiecki przychodzi na świat w Płocku
1946 r. - zdaje maturę w Płocku, potem studiuje w Warszawie prawo
1948-55 - członek Stowarzyszenia PAX
1957 r. - wraz z kolegami zakłada w Warszawie Klub Inteligencji Katolickiej, jedną z najbardziej opiniotwórczych instytucji w PRL
1958 r. - współzakłada miesięcznik "Więź", zostaje też jego redaktorem naczelnym
1961-72 - poseł na Sejm z katolickiej grupy "Znak"
1976 r. - podpisuje protest przeciw zmianom w konstytucji PRL, w której jest mowa m.in. o związkach Polski z ZSRR
1980, sierpień - szef komisji ekspertów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej, potem doradca Lecha Wałęsy i "Solidarności"
1988-89 - uczestnik ze strony "S" rozmów w Magdalence, a potem - współtwórca porozumienia Okrągłego Stołu
19 sierpnia 1989 r. - premier. Jego rząd wprowadza w życie plan Balcerowicza, który zmienił gospodarkę Polski na rynkową
1990 - w wyborach prezydenckich nie wchodzi do II tury. Zostaje szefem nowej partii - Unii Demokratycznej (potem Unia Wolności). W Sejmie zasiada do 2001 r.
1992-95 - wysłannik ONZ na wojnie w Bośni, rezygnuje na znak protestu przeciw braku reakcji społeczności międzynarodowej m.in. na mord w Srebrenicy
2010 r. - doradca prezydenta Komorowskiego

Donald Tusk, premier: To postać wyjątkowa, a przy tym uderzająco skromna i powściągliwa. Być może w dzisiejszych czasach to najbardziej nas uderza, że można było w sobie z taką naturalną godnością
pomieścić i wielkość, i skromność. To jeden z najwybitniejszych polskich polityków XX wieku. Pamiętamy niezwykły spokój, siłę ducha, bardzo dobrą twarz i mądre spojrzenie. Ono dodawało wszystkim odwagi. Zawsze pozostanie, jako ten pierwszy - w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Drogi Panie Tadeuszu, będzie nam Ciebie bardzo brakowało. (pap)

Angela Merkel, kanclerz Niemiec: W przełomowym dla Niemiec okresie Mazowiecki wspierał, jako polski premier, upadek muru i ponowne zjednoczenie naszego kraju. Tym samym stworzony został nowy fundament dla stosunków między naszymi
oboma narodami. Walcząc wytrwale o wolność i samostanowienie, Mazowiecki przyczynił się w sposób, który na zawsze pozostanie w pamięci, do przezwyciężenia autorytarnego bezprawia i do stworzenia jedności Europy. Niemcy widziały w nim zawsze orędownika bliskich i silnych stosunków polsko-niemieckich. (pap)

prof. Jerzy Eisler, historyk specjalizujący się w historii współczesnej, szef warszawskiego IPN: Klasyczny demokrata - rozumiał, że ten system po 1989 r. to nie dyktat zwycięzców nad pokonanymi, ale kompromis. To ustępstwo obu stron. Jeden z ojców - założycieli RP, który będzie miał swoje place, ulice i miejsce w podręcznikach. Myślę też, że nawet jego krytykowana polityka "grubej kreski" być może ochroniła nas przed czymś gorszym - kto w 1989 r. był pewien, że nie grozi nam wojna domowa? Na pewno nie historyk. Niewykluczone, że był najlepszą opcją na tamten czas.

bp Tadeusz Pieronek, były sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski: Jako sekretarz wiele razy kontaktowałem się z Tadeuszem Mazowieckim. Były to zawsze bardzo pozytywne i ciekawe spotkania z kulturalnym człowiekiem. Szlachetnym i otwartym na potrzeby innych. Pierwszy demokratyczny premier, wybrany po upadku komunizmu, był światłym człowiekiem, kierującym się dobrem społecznym. Szkoda, że musiał odejść od polityki. Gdyby był w nią bardziej zaangażowany, korzyści dla kraju byłyby ogromne.

Stanisław Kracik, były wojewoda małopolski, poseł Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności: Przyzwoitość, rozwaga, uczciwość - to kojarzy mi się z premierem. I nieodzowny atrybut - papieros. Choć zawsze miał poważną minę, był bardzo zabawny. Każdy spór w partyjnym klubie potrafił rozładować dowcipem. Nawet w sytuacjach nerwowych zachowywał się rozważnie i nie pokazywał emocji. Odwiedził mnie kilka razy w Niepołomicach. Ostatnio widać było, że jest już zmęczony, że brakuje mu sił, by tłumaczyć się ciągle z "grubej kreski". Sądzę, że jako naród jesteśmy mu winni "przepraszam".

Kazimierz Barczyk, przewodniczący sejmiku województwa, poseł na Sejm I i III kadencji: Osoba bardzo opanowana, kulturalna, chrześcijański demokrata z krwi i kości. Wiele razy rozmawialiśmy z Tadeuszem Mazowieckim i zawsze uderzało mnie jego niezwykłe opanowanie, dyskrecja i spokój. Mam go przed oczami pokazującego palcami "V" - na znak zwycięstwa. Tak zareagował, gdy został wybrany premierem w 1989 roku. Ten gest szybko podchwyciło całe solidarnościowe środowisko. Pamiętam jego wielki entuzjazm, gdy objął to stanowisko.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska