Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice wawelskiego wzgórza. Jak otwierano grób "Króla Królów"

Redakcja
Marmurowy nagrobek króla Kazimierza Jagiellończyka w katedrze wawelskiej
Marmurowy nagrobek króla Kazimierza Jagiellończyka w katedrze wawelskiej Fot. www.katedra-wawelska.pl
Wielokrotnie na Wawelu badano i porządkowano groby królów, ale nigdy wcześniej coś takiego się nie wydarzyło… Od wiosny 1974 roku wiele osób z kręgu badaczy grobu Kazimierza Jagiellończyka zmarło gwałtowną śmiercią - na zawał serca i wylew krwi. W ciągu 10 lat ofiar "klątwy Jagiellończyka" było 15! Co najdziwniejsze, umierali ludzie zdrowi, w średnim wieku - ci, którzy byli najbliżej zawartości grobowca. Ta historia jako żywo kojarzy się z "klątwą Tutenchamona", a to przecież jedna z największych tajemnic XX wieku, która bulwersuje umysły od czasu otwarcia grobu faraona przez Howarda Cartera w 1922 roku…

Gdy otwarto grób królewski, zaczęła działać klątwa Jagiellończyka

Cała akcja badawczo-konserwatorska w kaplicy realizowana była na zlecenie Zarządu Kapituły Katedralnej, którą na co dzień reprezentował administrator bazyliki; ksiądz prałat Franciszek Walancik. Postać barwna, pełna rubasznego dowcipu. Ksiądz Walancik, jak przystało na proboszcza najgodniejszej polskiej świątyni, nie tylko punktualnie płacił za wykonane prace, ale także zapraszał zarówno badaczy, jak i robotników na śniadania, a często również kolacje. Całe dnie przesiadywał z badaczami, gdy już robota wewnątrz grobowca i potem obok, na zaimprowizowanych warsztatach, zaczęła się na dobre. Żył tą sprawą.

Postacią numer dwa z kręgu duchownych wawelskiej katedry był wtedy ksiądz prałat Stanisław Czartoryski, pełniący nadzór ze strony kapituły. Obaj godzinami nie opuszczali swoistego posterunku, komentując każde odkrycie.

19 maja 1973 roku, przed przystąpieniem do oficjalnej eksploracji komory grobowej Kazimierza Jagiellończyka, nastąpiła wizja lokalna pod przewodnictwem arcybiskupa metropolity krakowskiego kardynała Karola Wojtyły. Na zebraniu tym ksiądz kardynał, jako gospodarz katedry, opierając się na opinii zebranych ludzi nauki, wyraził zgodę na dokonanie eksploracji całej zawartości komory grobowej i przeprowadzenie związanych z tym badań naukowych.

Jak docierano do krypty

Drugi etap prac w podziemiach kaplicy Świętokrzyskiej trwał od 1 marca do 2 czerwca 1973 roku. W murze ograniczającym dawną kryptę króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego od południa, przebiegającym równolegle do poszukiwanego grobu naszego głównego bohatera - Króla Królów, Kazimierza Jagiellończyka, wywiercili badacze poziomy otwór o średnicy zaledwie dwóch cm, sięgający 90 centymetrów w głąb.

Natrafili na pustą przestrzeń poszukiwanej komory grobowej. Potem poszerzyli ową dziurę do wymiarów 60 na 60 centymetrów, co umożliwiło pierwsze pobieżne obserwacje.

Przypomnę, że badacze dostali się do wnętrza na 12 dni przed datą oficjalnej zgody kardynała Wojtyły na otwarcie grobu Kazimierza Jagiellończyka i przeprowadzenie badań. Nie byliby badaczami z prawdziwego zdarzenia, gdyby nie zajrzeli od razu, kiedy pchnięcie muru odsłoniło im widok, który wstrzymuje dech w piersiach. Było to rankiem 7 maja.

Tajemnica sprzed 480 lat

Natychmiast spostrzegli, że nigdy nikt przed nimi tego grobu nie otwierał; obejrzawszy mury ekipa nie stwierdziła żadnych wcześniejszych prób przedostania się do wnętrza. - W środku znaleźliśmy - wspomina Stanisław Kozieł (archeolog, kierownik całości prac archeologicznych - przyp. red.) - pozostałości tylko jednej trumny i kości niemal kompletnego szkieletu dorosłej osoby. Odkryte insygnia królewskie nie pozostawiały żadnej wątpliwości: natrafiliśmy na grób króla, którego na podstawie wszelkich relacji, źródeł pisanych i ustawionego powyżej nagrobka trzeba identyfikować z Kazimierzem Jagiellończykiem, jednym z największych monarchów polskiej przeszłości… (…)

Drewniana trumna spoczywała pierwotnie na trzech żelaznych sztabach osadzonych w dłuższych ścianach grobowca, blisko 80 centymetrów nad posadzką, podpartych pośrodku drewnianymi słupkami, z których jedynie środkowy utrzymał pionowy układ. Najlepiej zachowała się część wezgłowia trumny, złączona ze znaczną płaszczyzną wieka.

Trumnę wykonano z wydrążonego pnia - jej długość wynosiła 220 centymetrów, a wysokość około 55 centymetrów. Największa szerokość, 60 centymetrów, występuje na linii ramion zmarłego, od której dłubanka zwęża się w obu kierunkach: do 46 centymetrów w wezgłowiu i 36 centymetrów przy stopach. Wieko trumny, płaskie, o zaokrąglonych krawędziach, od spodu wydrążone jest do 5 centymetrów. Sądząc ze szczątków trumny, powierzchnię oklejono warstwami płótna. Zakończenie trumny, o poprzecznym układzie słojów drewna, okuto płaskimi sztabami z żelaza.

- Prócz nich rozpoznaliśmy - kontynuuje Stanisław Kozieł - cztery taśmowe ściągi, użyte w celu przytwierdzenia wieka do trumny, z otworami u góry, przez które był przeciągnięty żelazny pręt, z jednego końca rozklepany, z drugiego rozdwojony i rozgięty na zewnątrz. Kości szkieletu uległy całkowitemu przemieszczeniu. Ogromne wrażenie na patrzących uczynił widok leżącej na wierzchu rozsypiska czaszki królewskiej, odwróconej potylicą ku górze…

Obok znajdowały się: kość ramieniowa, miednica i kilka kręgów. Wewnątrz trumny znaleźliśmy duże płaty tkaniny altembasowej, którą przed wiekami owinięto zwłoki Kazimierza Jagiellończyka. Zestaw znalezionych regaliów był skromny - fragment miecza tkwiący pionowo obok czaszki. Zachowała się z niego tylko rękojeść z resztkami okładziny oraz część żelaznej głowni, rozwarstwionej przez korozję (…) Natrafiliśmy także na część berła o cienkim drewnianym trzonie zachowanym w wysokości 19 centymetrów, z przytwierdzonym u góry kwiatonem ze skórzanych listków. Z piaszczystego wypełniska trumny, zalegającego posadzkę, wydobyliśmy złoty pierścień z niewielkim turkusowym oczkiem o nerkowatym kształcie. Tkwił on między kośćmi palców rąk.

Rysunki w grobowcu

Jak dokładniej wyglądało samo wnętrze grobowca królewskiego? Miało rzut zbliżony do prostokąta (300 na 120 centymetrów), pokrywało je ceglane sklepienie kolebkowe. Południowy i zachodni mur stanowiły wyprawione kamienne fundamenty murów kaplicy. Odmienny był natomiast mur północny, wykonany z łamanych kamieni wapiennych i niewielkiej ilości fragmentów cegieł.

Dolna partia grobowca, do wysokości 40 centymetrów, obłożona była cegłą, powyżej użyto dużych, starannie obrabianych ciosów, ułożonych w trzy warstwy o wysokości od 40 do 47 centymetrów.

Na nich to właśnie odkryto abstrakcyjne rysunki, wykonane węglem lub grafitem. Tylko jeden z nich był bardziej realistyczny; przypominał owada podobnego do pszczoły, z rozłożonymi skrzydłami kolistymi. Trudno uznać je za namiastkę znaków kamieniarskich, nie mają też charakteru symboli chrześcijańskich. Najpewniej więc są dziełem murarza czy kamieniarza zatrudnionego przy budowie grobowca. Sugeruje to stwierdzenie ta sama technika wykonania pod nasadą sklepienia poziomej linii, zapewne o charakterze niwelacyjnym. A i może to po prostu rysunek ćmy, starodawnego symbolu śmierci?

Co znaleźli badacze

- Zaproszono mnie jako konserwatora i specjalistę technologa - wspomniał profesor Rudolf Kozłowski - do prac odkrywkowych w krypcie grobowca Kazimierza Jagiellończyka, abym otoczył szczególną opieką obiekty wyjmowane z wnętrza. W tym celu jeszcze przed przystąpieniem do eksploracji przygotowaliśmy odpowiednie stoły nakryte folią plastikową i małe plastikowe pojemniki, aby wygodnie układać i segregować przedmioty w miarę ich sukcesywnego wyjmowania.

Stoły ustawiono w specjalnej komorze zbudowanej z drewnianych listew i płyt pilśniowych, która służyła już wcześniej do ochrony polichromii kaplicy przed zapyleniem w czasie trwających tam prac archeologicznych, związanych z poszukiwaniem grobu królowej Elżbiety Rakuszanki. Przed otworzeniem krypty króla położono jeszcze drewnianą podłogę, żeby przysłoniła istniejące na dnie gruzy i nierówności.

Nasze badania - opowiada dalej profesor Rudolf Kozłowski - toczyły się równolegle z działaniami archeologa Stanisława Kozieła, warstwa po warstwie, przeglądem prochów i segregowaniem znalezionych szczątków, przy czym współpracowali inni konserwatorzy Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu.

Nie ulegało dla nas kwestii - kontynuuje - że tak pieczołowicie sporządzona w dłubance trumna królewska była dlatego tak uformowana, by w czasie długiej, miesięcznej podróży z Grodna do Krakowa, związane z przewozem konnym wstrząsy i pochylenia trumny nie mogły spowodować przemieszczenia zwłok królewskich. Dlatego była w takim kształcie ściśle przylegającym.

Trumna ponadto była z zewnątrz starannie oklejona płótnem, aż do ośmiu warstw! Płaty płótna oklejono glinką z żywicą. Wieko silnie przymocowano prętami żelaznymi i obręczami. Zatem przemieszczenia szczątków nastąpiły już w samym grobowcu wskutek działań nieubłaganego czasu.

Sądzimy, iż duże uszkodzenie trumny nastąpiło nawet nie tyle od zbutwiałego drewna, ile wskutek wyrwania się z muru końca środkowego pręta i znacznego ugięcia ku dołowi, co z kolei spowodowało złamanie się w pół zbutwiałej trumny, runięcie na posadzkę i rozpadnięcie się na drobne kawałki. Szkielet, szata oraz przerdzewiałe szczątki miecza przełamały się na zgiętym pręcie środkowym i opadły wraz z trumną, tworząc bezładne usypisko ze sterczącą pośrodku rękojeścią miecza. Dość duża część wieka trumny utrzymywała się na prawym i środkowym zgiętym pręcie. Dalszy rozkład organicznych szczątków i korozja resztek stali miecza odbywały się już na posadzce krypty.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

*tekst pochodzi z książki Zbigniewa Święcha "Klątwy, mikroby, uczeni"

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska