Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice Zakrzówka (ZDJĘCIA)

Magdalena Jadach
Kierowca jest, tylko slinik zabrali
Kierowca jest, tylko slinik zabrali fot. www.nurkomania.pl
Zwykłemu śmiertelnikowi może wydawać się to szaleństwem. Jednak jak przekonuje Maciek "Szczęściarz" Curzydło, instruktor nurkowania, wcale tak nie jest. - Zejście pod lód nie jest tak niebezpieczne jak może się wydawać.

Najważniejsza jest asekuracja liną i zdrowy rozsądek. No i trochę szczęścia - uśmiecha się "Szczęściarz". Skąd taki pseudonim? - Dawno temu na kurs przyszła pewna piękna kobieta, dziś jest moją żoną, stąd to szczęście - wyjaśnia mężczyzna.

- Anka, jaka jest teraz widoczność? - pyta kobietę szykującą się do zejścia pod wodę. - Około 15 metrów - odpowiada Anka, nie przerywając przygotowań.

Zobacz zdjęcia

Podwodny świat
Zakrzówek, jako jedno z lepszych miejsc do penetracji głębin w Polsce, zaczął interesować nurków, kiedy w znajdującym się tu kamieniołomie przestano wydobywać wapień. Zaprzestano też wypompowywać wodę, która szybko zalała wyrobiska. Zalew składa się z dwóch zbiorników: mniejszego i większego, większy należy do płetwonurków, mniejszy jest dzikim kąpieliskiem dla mieszkańców Krakowa.

- To jedno z lepszych miejsc do nurkowania. Zawdzięcza to przede wszystkim drodze, która prowadzi w głąb zbiornika. Przez 12 metrów schodzi prosto, potem lekko odbija w lewo, dzięki temu początkujący nurkowie mogą powoli wchodzić pod wodę i sami decydować o głębokości, przyzwyczaić się - wyjaśnia Andrzej "Martin" Kasiński, krakowski trener z "Nurkomanii" z wieloletnim doświadczeniem, który oprowadza nas po Zakrzówku. - Świetna widoczność pod wodą, dno, które się nie mąci powoduje, że ludzie są zachwyceni. W lecie można oglądać przedmioty oddalone od nas o 6-10 m, gdy w innych zbiornikach o tej porze widoczność sięga 2-5 metrów.

Zalew ma głębokość 31 m, zejście na samo dno utrudnia jednak czarna zawiesina siarkowodorowa, w której możemy mieć trudność z dostrzeżeniem własnej ręki. - W nurkowaniu rekreacyjnym można zejść nawet na 40 m. Większe głębokości wymagają dodatkowych uprawnień, kursów. Nie jest to granica możliwości człowieka. Na świecie nurkowie schodzą poniżej 300 m. Jest to jednak możliwe jedynie dla ludzi z dużym doświadczeniem i odpowiednim sprzętem - dodaje Kasiński.

Ukryte skarby
Wśród mieszkańców Krakowa krążą opowieści o tajemniczych budynkach czy nieotwartych kasach pancernych skrytych w głębinach zalewu. Andrzej "Martin" Kasiński na ich wspomnienie tylko się uśmiecha.

- O tak, skarby są. Na głębokości 3 m leży trabant. Kilka metrów dalej napotykamy tablicę papieską przymocowaną do skały. Moim zdaniem papież tutaj nie pracował. Interesowałem się tym trochę i myślę, że chodzi o inny kamieniołom. No i daty się nie zgadzają. Jednak tablica obrosła już legendą. Niedaleko znajduje się pomost - wraca do wyliczania skarbów Kasiński. - Zobaczymy tam również szatnię, lustra, drzewa.

Mamy też dużego fiata. Na 18 m jest zatopiony autobus. A podwodnego świata pilnuje "Stefan". Ubrany w strój płetwonurka i wyposażony w niezbędny ekwipunek, siedzi na ka- mieniu. Obok niego jest tablica z prośbą "nie kradnij Stefana". Cenne stwierdzenie, bo coraz mniej kultury w ludziach - gorzko puentuje Andrzej "Martin".

Te podwodne skarby, to robota ludzi z Centrum Nurkowego "Kraken" i z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 4 Straży Pożarnej w Krakowie. Zatapiany sprzęty jest czyszczony z wszystkiego, co mogłoby skazić czy zanieczyścić wodę. Auta pozbawione są silników, baków, oleju, szyb. Tak, by mogły stanowić bazę do bezpiecznych ćwiczeń.

Ania w Krainie Czarów
- U mnie wszystko zaczęło się od wyjątkowo przystojnego instruktora. Kiedy miałam 16 lat, pojechałam z mamą na wakacje do Turcji. Dostałam tam możliwość zanurkowania bez uprawnień i łamiąc zasady bezpieczeństwa. Mama o tym nie wiedziała - opowiada Anka Leśniewska, krakowska studentka dziennikarstwa i zarządzania firmą UJ. - I zafascynował mnie ten sport, a uroda trenera pomogła.

W Zakrzówku najlepsze jest to, że wygląda on jak księżycowy świat. Czuję się tam jak Alicja w Krainie Czarów. Zalegający na dnie siarkowodór tworzy kożuch dający magiczną poświatę. Szkoda tylko, że to nie jest sport dla studentów. Koszty sprzętu, szkoleń, powodują, że nie każdy może sobie na to pozwolić - opowiada Anka Leśniewska. - Pod wodą czujesz lekka, masz wrażenie, że nie pływasz a latasz. Poza tym tam jest cisza, panuje błogi spokój, nie zadzwoni telefon, nikt nic do ciebie nie mówi, jest wspaniale - rozmarza się Anka.

- Ci, którzy nurkują tutaj pierwszy raz, wychodząc z wody z zachwytem wołają: "Co za widok! I ta przejrzystość, świetnie!" Natomiast nurkujący od lat zawsze narzekają: "Ale słabo. Co rok gorzej. Nie ma nadziei." Zawsze nas to bawi - śmieje się Maciek "Szczęściarz".
Topienie choinki
Płetwonurkowie penetrujący podwodny świat Zakrzówka,by nie znudzić się jego monotonią organizują różne imprezy dla wtajemniczonych. I tak w grudniu przed świętami "topią choinkę". Ubrani w stroje św. Mikołaja, zabierają drzewko i choinkowe ozdoby (nie szklane!) i schodzą pod wodę, by złożyć sobie życzenia.

"Kraken" organizuje też nocne podwodne eskapady. Aby wziąć w nich udział, trzeba mieć odpowiednią specjalizację. Bo taka zabawa przeznaczona jest jedynie dla osób posiadających odpowiednie przeszkolenie.

Zakrzówek przyciąga nie tylko płetwonurków. Latem nad jego brzegami wypoczywają setki krakowian. Niestety niektórzy zapominają, że to bardzo zdradziecki zbiornik: pełen urwisk i skarp. - Tylko w zeszłym roku musieliśmy 9 razy interweniować. Wzywani jesteśmy nie tylko do ratowania kogoś po skoku do wody, ale także do poszukiwań zwłok - przestrzega Janusz Chawiński, dowódca JRG nr 4 w Krakowie.

Istnienie tego podwodnego raju dla płetwonurków jest jednak zagrożone. Właścicielem terenu jest portugalska firma deweloperska "Gerium". "Kraken" tylko dzierżawi zalew. Od kilku lat trwa spór, czy teren wokół zalewu można zabudować i w jakim stopniu. Konflikt toczy się na linii deweloper - ekolodzy - mieszkańcy. Każdy przedstawia swoje racje i końca sporu nie widać.

- A Zakrzówek się degraduje, konieczne są decyzje. - Im szybciej miasto je podejmie, tym lepiej dla nas wszystkich. Szkoda byłoby stracić okazję do zrobienia tu czegoś ciekawego i utracić możliwość szkolenia dla nurków i dla straży pożarnej - podsumowuje sytuację Marek Curzydło.

Dziękujemy Andrzejowi "Martin" Kasińskiemu, za udostępnienie zdjęć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska