Dramatyczne sceny rozegrały się w ubiegły czwartek . - O ósmej przyszli jacyś ludzie z PKP i zażądali od moich pracowników wydania kluczy i natychmiastowego opuszczenia budynku. Cały teren ogrodzono. Od tego czasu nie mam pojęcia, co się stało z wyposażeniem i przechowywanymi w środku produktami - opowiada Tadeusz Styrna, który od 1974 roku prowadził bar. Jak mówi, z dnia na dzień został pozbawiony źródła utrzymania, a pięć osób, które zatrudniał, straciło pracę.
- Robotnicy remontujący plac dworcowy bezprawnie zajęli mój pawilon i teraz go rozbierają. Nie poczekali nawet na odpowiedź z Ministerstwa Skarbu i Ministerstwa Infrastruktury, do których zwróciłem się o wykup prawa wieczystego użytkowania działki - przekonuje przedsiębiorca, który o sprawie zawiadomił już prokuraturę.
Waldemar Grzyb, zastępca dyrektora do spraw zarządzania rejonem dworców kolejowych w Krakowie, wyjaśnia, że Tadeusz Styrna od kilku miesięcy doskonale wiedział o tym, że musi usunąć bar z placu. - We wrześniu ubiegłego roku otrzymał do rąk własnych protokół zdawczo-odbiorczy, w którym był wyznaczony termin, do kiedy ma rozebrać pawilon. Zresztą podpisał go miesiąc później - przekonuje. Dodaje, że inni właściciele nieruchomości ustawionych na placu dworcowym bez problemu dopełnili tych formalności.
- Dłużej już nie mogliśmy zwlekać, bo gonią nas terminy zakończenia remontu dworca i placu przed nim. Pawilon baru Smakosz swoim wyglądem przypomina obskurne budynki z czasów PRL-u i kompletnie nie pasuje do nowego wyglądu tego reprezentacyjnego miejsca Tarnowa - komentuje dyr. Grzyb.
Jak mówi, całe wyposażenie baru zostało złożone w magazynie i właściciel będzie mógł je zabrać, podobnie jak elementy konstrukcyjne budynku.