Pracownicy ZBACh-u przekonują, że nie mają już za co żyć. Skarżą się, od początku bieżącego roku do ich portfeli trafiło ledwie marnych 600 zł zaliczki.
- W oczach dorosłych mężczyzn, którzy pracują w naszej firmie widzę łzy. Mamy rodziny, opłaty, kredyty, a dostajemy tylko obietnice - kręci głową Szymon Kuta, pracownik ZBACh.
Nie mają nawet ubezpieczeń
Zakład Budowy Aparatury Chemicznej przez lata ściśle związany był Azotami. W 2009 roku w wyniki „porządkowania grupy kapitałowej”, ZBACh został sprzedany. Od tamtej pory kilka razy przechodził z rąk do rąk. Od ubiegłego roku większościowy pakiet akcji posiada czeska firma K-Protos.
W połowie 2018 r. zaczęły się problemy z regulowaniem wypłat. W sprawie interweniowali związkowcy komisji zakładowej NSZZ Solidarność Grupy Azoty, której członkami są także pracownicy ZBACh-u.
- Weszliśmy w spór zbiorowy z zarządem i do końca 2018 roku wszystkie płatności zostały uregulowane - mówi Tadeusz Szumlański, przewodniczący związku.
Potem było już jednak tylko gorzej. W styczniu pracownicy dostali marne 600 zł zaliczki.
- Jedynie co się zmienia w tej firmie to zarząd. Zaczęliśmy spór z jednym, a teraz już mamy trzecią ekipę - kręci głową Szumlański. Jak dodaje, za pracowników nie są odprowadzane składki na ZUS, kasę zapomogową, ubezpieczenia.
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku w ZBACh-u pracowało blisko 110 osób. Wśród nich spawacze, tokarze czy frezerzy. W ostatnich tygodniach zwolniło się jednak kilkanaście spośród nich.
- Ludzie nie wytrzymują presji i odchodzą, gdy tylko znajdą coś innego. Załoga się kurczy i wznowienie działalności staje się coraz mniej realne - podkreśla Szymon Kuta. Jego zdaniem firma nie ma pieniędzy żeby w tej chwili realizować jakiekolwiek zamówienia.
- Mamy obecnie około dziesięcioprocentową zdolność produkcyjną - ocenia.
Chcę uratować firmę
Na przełomie roku kolejnym prezesem został Roman Nowak, od wielu lat związany ze ZBACh-em. Podkreśla, że zrobi wszystko, aby wyprowadzić firmę na prostą. Złą sytuację zrzuca na karb prywatyzacji.
- Zmieniający się właściciele byli obojętni na los zakładu. Doszło do utraty płynności finansowej i zaczęły się kłopoty z płatnościami dla kontrahentów - wylicza.
ZBACh zalega z płatnościami wobec około pięćdziesięciu firm. W sądzie czka wniosek o przyspieszenie postępowania układowego z wierzycielami. Prezes Nowak nie ukrywa, że będzie dążył, aby firma ponownie znalazła się w strukturach Grupy Azoty.
- Trzeba oczyścić spółkę i złapać wiatr w żagle, by działać na rynku - zaznacza prezes.
Szef ZBACh-u podkreśla także, że czyni starania, aby wypłacić przynajmniej część zaległych wypłat załodze.
- Doszedłem już do porozumienia z jednym z komorników, aby uwolnić pewne kwoty pieniędzy zajęte na poczet spraw sądowych. Zostaną one przeznaczone na pensje pracowników - zapewnia Roman Nowak.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Co zrobić z dzieckiem w czasie strajku?
