Urodził się przy Rynku 4, w tzw. pałacu biskupim. Jego pokój niespodziewanie okazał się starą kaplicą. Gdy ojciec zeskrobał trochę tynku ze ścian odkrył pod nim freski. - To takie właśnie miasto, wszędzie jest coś zakamuflowane, nierozpoznane, zawsze jest coś do odkrycia. To powoduje, że Tarnów jest magiczny, uczy ciekawości świata - mówi Karpiński. Bawił się z dziećmi z biedniejszych dzielnic. - Całe miasto było dla nas podwórkiem. To pozwalało mi poznać jego zakamarki, urokliwe miejsca. Wszystko było urbanistycznie znakomicie poukładane, od samego serca miasta aż po Górę św. Marcina...
Chodził do szkoły podstawowej im. Mikołaja Kopernika, a później do liceum nr 1. Wspomina wysoki poziom języka polskiego i historii literatury. - Wszystko na czym zbudowałem swoje późniejsze życie dostałem od Tarnowa, przede wszystkim wykształcenie - mówi Karpiński. - To chyba największe moje osiągnięcie, że się tu urodziłem. Później było już z górki - żartuje.
Jak trafił na architekturę? W III klasie liceum ojciec zapytał go, kim chce zostać. - Odpowiedziałem - reżyserem filmowym. Po dwóch tygodniach sam zrobił mi egzamin i stwierdził, że się zupełnie nie nadaje. Wymyśliłem astronomię. Przygotowałem się, ale w międzyczasie spotkałem na prywatce studenta architektury. Zachwalał życie na tym kierunku, więc się skusiłem - opowiada Karpiński.
Poszedł na Politechnikę Krakowską - Musiałem wyjechać, bo wtedy w Tarnowie zostawało mi tylko seminarium duchowne. Ambitni katecheci nie raz namawiali mnie bym poszedł na ministranta, czy lektora. Przeraziło mnie to, że to jedyna droga, więc się zbuntowałem - mówi.
Szykując się na egzamin wstępny szkicował Tarnów. M.in. starówkę, modernistyczny kościół po drodze do Krzyża, rzeźby w muzeach. Wieczorami do miejskiego muzeum wpuszczał go Jan Głuszak, Dagarama. - W wyniku wypadku utracił rękę. Wyrzucono go ze studiów architektonicznych. Został stróżem nocnym. Pokazywał nam rysunki, na skrawkach papieru, makulaturze, snuł wizję, fascynował - mówi Karpiński. - To człowiek, który później stworzył wizjonerską architekturę. Został uznany na zachodzie, choć Tarnów kojarzył go jako niepełnosprawnego - dodaje.
Do jego domu przychodzili też pisarze, z którymi rozmawiał o warsztacie literackim. Z kolei w liceum spotkał się z ks. prof. Michałem Hellerem, uznanym kosmologiem i filozofem. - Takie osoby wzbudzały we mnie ciekawość świata, kreatywność. Potwierdzały to, że w Tarnów ukrywa też wybitne postaci - komentuje.
Karpiński nie był miłośnikiem przesiadywania w kawiarniach. Wolał się włóczyć. Np. na górę św. Marcina, gdzie odbywały się dancingi - Tam schodzili się ludzie, którzy mieli alternatywne podejście do życia, artyści, geje, narkomanii, profesorowie, działacze opozycji i ogólnie osoby myślące na przekór panującemu ustrojowi i utartym kanonom - wspomina Karpiński. - Chodziłem tam, aby dyskutować, rozmawiać o sztuce, filmie, filozofii, poznawać ludzi.
Na Politechnice Krakowskiej studiował 7 lat do 1972 roku. Współpracował z profesorami, wygrywał z nimi konkursy, jeździł po świecie, m.in. do Indii, gdzie jeden z jego nauczycieli zaprojektował ambasadę. Z innymi projektował np. kościoły w Polsce. Później pracował też w biurze projektowym w Austrii, by zarobić na następne podróże. Dostał się na studia doktoranckie na Politechnikę Wrocławską. Zajmował się teorią rozwoju miast na początku XX-wieku, oczywiście w dużej mierze bazował na przykładzie Tarnowa
- To było m.in. rozważanie jak chaotyczne osiedle Jasna łączy się ze starą częścią Tarnowa - wspomina. W międzyczasie wygrał konkurs architektoniczny w Berlinie Zachodnim w 1987 roku. Przeniósł się tam by zrealizować zwycięską pracę: 5-piątrowy, nowoczesny budynek mieszkalny dla samotnych rodziców, tuż obok muru berlińskiego. Ten później runął, a budynek znalazł się w samym centrum połączonego miasta, w bardzo popularnej do mieszkania dzielnicy. W Niemczech jednak czuł się ciągle turystą. Wyjechał do Toronto w Kanadzie, gdzie kontynuował swoją karierę...
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+