Ogromna, podświetlona tarcza zegara miała być ozdobą wyremontowanego za ponad 40 milionów złotych dworca kolejowego.
- Nie jeżdżę już pociągami, ale ostatnio kilkukrotnie przechodziłem koło dworca do pobliskiej przychodni. Byłem umówiony na konkretną godzinę, dlatego zerkałem na dworcowy zegar, aby upewnić się, że zdążę na czas. Niestety godzina, którą wskazywały wskazówki, nigdy nie zgadzała się z rzeczywistością - mówi Mieczysław Sobol.
Tarnowianin interweniował w administracji dworca, ale niewiele wskórał. Zegar, jak spóźniał, tak spóźnia. - Tyle milionów wpompowano w ten dworzec. Władze PKP chlubiły się, że to najpiękniejszy obiekt kolejowy w Polsce, a nie są w stanie wymienić popsutego zegara na taki, który wisiałby nie dla ozdoby, ale dla pożytku podróżnych? - pyta.
Sprawa - jak ustaliliśmy - nie jest nowa. Zegar szwankował już w kwietniu. - Gdybyśmy to my, na miejscu, mogli podejmować decyzje, to ten zegar zostałby wymieniony na nowy w drugi dzień po tym, jak się popsuł. Niestety, mamy nad sobą wyższe władze i bez ich zgody nie możemy podjąć takiej decyzji - tłumaczy Krzysztof Remian, zarządca tarnowskiego dworca.
Jak dodaje, pracownicy kilkakrotnie nastawiali zegar na właściwą godzinę, ale za każdym razem bezskutecznie. Nie mijała bowiem doba, a wskazówki już wskazywały inny czas niż powinny. - W końcu odpuściliśmy. Może i lepiej, jak spóźnia kilka godzin, a nie kilka minut. Dzięki temu pasażerowie łatwiej zorientują się, że coś jest z nim nie tak i nie spóźnią się na pociąg myśląc, że mają jeszcze nieco czasu - mówi Remian.
Zapewnia, że feralny zegar w przyszłym tygodniu wymieniony ma zostać na nowy- sprawny. PKP nic za to nie zapłaci, gdyż czasomierz jest jeszcze objęty gwarancją.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+