Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tatiana Okupnik w bliznach

Paweł Gzyl
Tatiana Okupnik, była gwiazda Blue Cafe, chroni  swą prywatność. Nie zgadza się np. na sesje zdjęciowe ze swoim mężem.
Tatiana Okupnik, była gwiazda Blue Cafe, chroni swą prywatność. Nie zgadza się np. na sesje zdjęciowe ze swoim mężem. fot. Archiwum
Tatiana Okupnik wraca po czteroletniej nieobecności na polskim rynku płytą "Blizna". Jak udała się jej próba podbicia angielskiej sceny? Czego nauczyła się w jury X Factora?- pytania zadaje Paweł Gzyl

"Blizna" w pierwszym tygodniu sprzedaży wskoczyła do pierwszej "20" polskich bestsellerów płytowych.
To miłe, ale podchodzę do tego sceptycznie, bo przy nowościach jest tak, że szybko pojawiają się na liście, a potem- szybko z niej spadają. Bardzo bym się cieszyła, gdyby "Blizna" trafiła do jak najszerszego grona odbiorców. Ale przy tej płycie bardziej mi chodzi o to, żeby fani wsłuchali się uważnie w teksty i przesłanie. Dlatego płyta wcale nie musi tak szybko docierać do odbiorców.

Dlaczego postanowiła Pani wrócić na polski rynek z taką osobistą i intymną płytą?
To wynik zmian, jakie zaszły ostatnio w moim życiu prywatnym, a co za tym idzie - w mojej głowie. Minione cztery lata spędziłam w Londynie. Ponieważ byłam tam sama i momentami trochę samotna, wiele rzeczy poprzestawiało się w moim życiu. Pootwierałam się na współpracę z innymi muzykami, a od strony ludzkiej, emocjonalnej - otworzyłam się na drugiego człowieka. Kiedy te zmiany zaszły w mojej głowie, bardzo szybko... zakochałam się. Uczucie spowodowało, że poczułam się na tyle bezpiecznie, by pozwolić sobie po raz pierwszy w karierze na teksty w języku polskim. Wcześniej chowałam się za angielskim czy francuskim, a w piosenkach chodziło mi raczej o zabawę wokalem i aranżacjami niż o przekaz. W tym momencie życia ważniejsze jednak były słowa i emocje.

Najważniejszy utwór na "Bliźnie" to "Trupy". Pojawiają się w nim głosy Pani przyjaciół, wypowiadających zdania, które kiedyś ktoś powiedział pod ich adresem i które ich zabolały. Pani też doświadczyła takiego zranienia?
Zastanawiałam się, czy też nie wypowiedzieć takiego zdania, ale z producentem doszliśmy do wniosku, że to byłoby na siłę. Wystarczy, że pojawiają się głosy przyjaciół - to jest przejmujące. Nie tylko dlatego, że znam te osoby i ich historie. Ale również dlatego, że obdarzyły mnie one niesamowitym zaufaniem. Zaproponowałam udział w tym nagraniu większej ilości znajomych, ale niektórzy po nagraniu swej kwestii, wycofali się. Na początku wszyscy mieli zabawę. Ale kiedy przyszło co do czego, kilka osób zrezygnowało. Uznali, że to zbyt intymne. Ci, którzy dali mi pozwolenie na wykorzystanie swoich kwestii, były gotowe, aby tego "trupa" spalić. To nie jest więc błaha piosenka.

Mówiąc o życiowych "bliznach", najczęściej myślimy o miłosnych zranieniach. Tak jest w Pani życiu?
Nie tylko. Doznałam zawodów miłosnych i przeżyłam niespełnione miłości. Mam blizny, jak każdy z nas. Ale mam też blizny "zawodowe". Też zostawiły swój ślad, ale patrzę na nie inaczej, niż wtedy, kiedy wywołujące je rany były mi zadawane.

Są jednak na płycie nie tylko dramatyczne piosenki - ale również radosne i pozytywne.
Wszyscy mamy lepsze i gorsze dni. Na te gorsze w sumie podobnie reagujemy. Natomiast te lepsze musimy się nauczyć po prostu doceniać. Jesteśmy bowiem bardzo kruchymi istotami. Przecież codziennie ktoś dowiaduje się, że jest poważnie chory albo komuś odchodzi jego bliski. Tym bardziej powinniśmy się cieszyć tymi momentami, kiedy jesteśmy zdrowi, w pełni sprawni, możemy sami o sobie decydować. Nie wolno nam ciągle narzekać.

Wspomniała Pani o zawodowych bliznach...
Zawodowych blizn doznałam przed wyjazdem do Londynu. Kiedy nagrałam swój pierwszy solowy album "On My Own", mimo że zyskał on status złotej płyty, nie był w ogóle grany przez stacje radiowe, nawet te, które miały nad nim patronat. Potem pojechałam do USA- i właściwie ukończyłam pracę nad następną płytą. Był tam m.in. duet z Wyclefem Jeanem czy Fabolousem. Wróciłam do kraju i przygotowując się do promocji, zaczęłam chodzić po stacjach radiowych, aby wybrać singiel. I wszędzie spotykałam się z taką samą reakcją: "Fajnie, że masz duet ze światową gwiazdą, ale to jest zbyt amerykańskie i nie pasuje do formatu naszej stacji". Poczułam, że stoję przed murem, którego nie potrafię przeskoczyć. I wtedy na mojej drodze pojawił się znany producent z Wielkiej Brytanii. Nie miałam nic do stracenia: postanowiłam wyjechać i spróbować swych sił w Anglii.

Warto było?
Musiałam tam zaczynać od początku. Odzew po wydaniu płyty był wspaniały. Stacje radiowe grały moje piosenki, pojawiły się pozytywne recenzje, grałam trasy koncertowe. Zrozumiałam, że to nie jakiś błąd w moich piosenkach, przez który nie było ich w polskim radiu, tylko może ten album rzeczywiście nie pasował do krajowego rynku. Czas londyński był więc dla mnie okresem wyzwolenia i docenienia samej siebie.

Krajowemu słuchaczowi mogłoby się wydawać, że nie udało się Pani zrobić kariery na Zachodzie.
Nie udaję, że osiągnęłam tam nie wiadomo jaki sukces. Ale był to dla mnie ogromnie ważny etap. Mój powrót do kraju nie wynikał z tego, że się poddałam. Pierwszy raz życie prywatne wzięło górę. Zakochałam się i znalazłam spokój emocjonalny. Zrozumiałam, że nie muszę sobie niczego udowadniać. Wracam więc do Polski nie z podkulonym ogonem, tylko ze świeżą głową i z nastawieniem: "Zobaczę i spróbuję". Ja jestem usatysfakcjonowana "Blizną", bo zrobiłam przy tej płycie wszystko szczerze, bez tzw. ściemy.

Jak środowisko muzyczne przyjęło Panią po powrocie do kraju?
Prawdziwa rzeczywistość diametralnie różni się od rzeczywistości wykreowanej przez plotkarskie media. I ja wolę ten prawdziwy świat. Nigdy żaden z artystów, z którymi mam kontakt, nie powiedział mi nic takiego, w czym wyczułabym niechęć do mojej osoby.

Dystansuje się Pani od mechanizmów rządzących "kolorowym" show-biznesem. Skąd ta niechęć?
Przekonałam się na własnej skórze, co może zrobić "czarny" PR. Nie ma mnie więc zbyt często w tabloidach, bo nie mam ochoty chodzić na układy z redakcjami i cały czas chronię swoją prywatność. Nie obejrzy pan nigdzie sesji zdjęciowej z moim mężem. Zresztą w kwestii zdjęć mam wyjątkowo przykre doświadczenia. Kiedy promuje się płytę, powstaje do niej specjalna sesja. Agencja wysyła fotografie do prasy. A potem widzę w druku, że zęby mam wybielone, nogi wyszczuplone, a biust powiększony. Wtedy pytam: po co? Jestem normalnym człowiekiem! Ja tak nie wyglądam!

Narzeka Pani na show-biznes, to dlaczego wzięła Pani udział w "X Factorze", który tworzy przecież nierealny świat blichtru?
Nie zgodzę się z tym, że "X Factor" kreuje młodych ludzi, a potem oni nie mogą się odnaleźć na prawdziwej scenie. Przykład? Dawid Podsiadło. Mało? Ewelina Lisowska, Gienek Loska. Oczywiście, przy tego typu programach, musi być wielkie show. Nie można jednak zapomnieć o tym, że właśnie dzięki temu programowi, wiele osób w USA, Anglii czy w Polsce zostało zauważonych i dostało szansę zaistnienia na muzycznym rynku. Co więcej - Dawid Podsiadło nie poszedł po programie komercyjną ścieżką, tylko udowodnił, że najbardziej liczy się charakter i talent. To wszystkim malkontentom chyba zamknęło buzie.

A co Pani dał "X Factor"?
Byłam fanką tego programu jeszcze w Anglii. Podobał mi się rozmach "X Factora", to, jak jego uczestnicy byli promowani. Dlatego, kiedy zadzwonił do mnie Kuba z pytaniem, czy nie chciałabym być jurorką w polskiej wersji, ogromnie się ucieszyłam. "Wymarzyłam sobie tego X Factora" - pomyślałam. Zanim pojawiłam się na planie programu, byłam taką Zosią Samosią. Wszystko musiałam kontrolować. Podczas "X Factora" zostałam wrzucona w ogromny tygiel ludzi, z którymi trzeba współpracować, żeby był pożądany efekt. To była dla mnie niesamowita nauka. "X Factor" mnie otworzył na innych ludzi.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska